Pan premier pojechał do Szwecji, by tam oficjalnie poinformować polskich dziennikarzy o rezultatach swego spotkania z Radą Polityki Pieniężnej. Teraz już wiemy, że RPP i NBP osiągnęły tyle, iż Donaldowi Tuskowi wystarczy wprowadzenie euro w Polsce w 2012, a nie w 2011, którą to wersję serwował w zeszłym tygodniu w Krynicy.
Tym razem bowiem Tusk jasno powiedział, że rząd oraz Rada i bank centralny dążyć mają do tego, by w połowie 2011 roku Unia mogła podjąć korzystną dla Polski decyzję. O czym? O wprowadzeniu euro 1 stycznia 2012, bo wszak nie 11 listopada 2011.
Media nasze sprawę jakoś raczej przegapiły. Może słusznie, bo nowy termin wydaje się tylko troszeczkę bardziej prawdopodobny niż poprzedni.
Na dniach zaś UEFA ma ogłosić kolejny raport o przygotowaniach do Euro 2012. Reuter donosił już chyba przedwczoraj, że będzie to rodzaj ostatniego ostrzeżenia dla Ukrainy i Polski: przyspieszcie – albo odbierzemy wam imprezę.
Ambitne plany: euro 2012 i Euro 2012. Razem – Euro 4024. A jak nie wyjdzie? Bardzo jestem ciekaw, kto, kogo, o co będzie wtedy oskarżał. Bardziej medialne będą pewnie piłkarskie mistrzostwa. Czy PO i PiS skoczą sobie do oczu? A może, wraz z mediami, zewrą szyki, by wspólnie pokazać palcem na Ukrainę: to przez nich…
komentarze
Wyjdzie, co ma nie wyjść? O czasoprzestrzeni słyszał?
Być może € przesunie nam się nieco w czasie, a EURO na południowy zachód.
oszust1 -- 18.09.2008 - 04:10Hm,
euro euro pogania, euro za euro i takie tam.
grześ -- 18.09.2008 - 07:33Może trza wprowadzić Euro w dniu rozpoczęciu Euro 2012.
Będzie symbolicznie.
grześ
i równie groteskowo może się skończyć,
nie znaczy że tego chcę, tej groteski no ale tak to troche wygląda
prezes,traktor,redaktor
max -- 18.09.2008 - 08:17