Cholera, tyle jest filmów, które bym obejrzał, a tu dupa. Kiedyś to nawet było coś w rodzaju przymusu oglądania, bo rozmawiało się o filmach w knajpie, nawet kłóciło, a czasami płakało po pijanemu przeżywając losy np. Walecznego Serca, czy strażaków z „Ognistego podmuchu”.
Teraz to dupa całkowita; towarzystwo rozjechało się po Europie i jakichś podzwrotnikowych siołach.
Na dodatek kino moje nie ułatwia mi sprawy tłukąc przez pół miesiąca jakieś niewiadomoco, choć pono to kino w ramach kin sieci studyjnych jest.
Ale nie przesadzajmy, bo to kino niszowe, czy europejskie nie musi być z automatu lepsze od komercyjnego. Takie rzeczy to tylko kretyn filmowy Felis z „Wyborczej” potrafi wymyślić. I tak jestem cięty na niego choćby za kretyńską recenzję „Królestwa”, czy jego zachowanie podczas Europejskiego Festiwalu Filmowego w warszawskim Silverscreenie. No wiem, wiem, że niektórym podoba się, że juror festiwalu zamiast siedzieć na szynce i oglądać filmy- siedzi na dupie w knajpie, pije kawę i gada o dupie Maryni z np. panią z „Przekroju”, no ale mi się to nie podoba, no. Nie podoba. Dobra, ważne nieważne dupoważne.
Obejrzeć chcę…
Co chcę? No parę rzeczy na początek. Zapiszę je, bo pewnie zapomnę za niedługo.
Jedźmy więc, a jeśli uznasz, że coś pominąłem, wytknij mi argumentując zaczepiście.
Oczywiście ja nie mam zamiaru argumentować, bo tak.
„Wszystko jest iluminacją”- a co z tego, żem oglądał to i przeżyłem bardzo, oj bardzo. To piękny film. Piękna historia Pamięci, powinności wobec przodków, siebie. Odkupienie. Odkrycie siebie na nowo. Piękno w czymś, czego wydawałoby się już nie ma. Cudowny, poruszający film.
Debiut reżyserski aktora Liva Schriebera, znanego choćby z „Oporu”, czy mającego wkrótce premierę odprysku „X- Men”.
„W sieci kłamstw”- wiem tylko, że polityka przez duże P. Wiem tylko, że brudna gra Hameryki, która czerpie zyski z podsycania konfliktów na Bliskim Wschodzie i grająca na niesnaski w łonie samego islamu. Więcej nic nie wiem. Ale jest Di Caprio, jest Crowe, a za kamerą Walter Scott.
Inna sprawa, że uwielbiam thrillery polityczne. No. Coś jeszcze?
„Oszukana”- też nie mam pojęcia. Wiem tylko, że coś mrocznego i fajowskiego. No i Clint, którego absolutnie genialne „Za wszelką cenę”, po którym przez jakiś czas nie mogłem dojść do siebie sprawiło, że kupuję wszystko, co ten człowiek stworzył.
„Gran Torino”- aktorskie pożegnanie Clinta Eastwooda.
„W.”- tyle mówi się o tym filmie, wskazując głównie satyrę, jako klucz odbioru filmu. Może nie znam się, ale… Coś mi się zdaje, że to nie o satyrę chodzi, lecz dramat. Nie, nie dramat, jako gatunek, stężenie emocji, napięcie i tak dalej. Dramat człowieka, nieudacznika, któremu wmówiono, że jest kimś. I on wierzy. I tylko czasem, w chwilach samotności przyznaje sam przed sobą, że nie jest tym, kim niby jest. Czy film spełni te oczekiwania? No i wiecie, Oliver Stone za kamerą. Mój mój mój.
„Walkiria”- wiem, Tom Cruise, żona aktorka, którą zmienił w kupę gruzu i macicę, dziwactwa i czubactwo, wiem. Ale lubię go. Nie dlatego, że przystojny jak ja. Ale wiecie… To co wyczynił w „Urodzonym 4- ego lipca”, czy „Jerry Maguirre”, a ostatnio w „Tropic Thunder” sprawiło, że chciałbym, by wrócił na top. Mimo, iż pogubił się, kibicuję mu.
„Che”- z czystej ciekawości.
Proszę, tylko nie przekonuj mnie do kinematografii afgańskiej. Ani nigeryjskiej. Ja prosty jestem. Fajny film lubię. A te robią na ogół Hamerykanie.
komentarze
E,
wprawdzię moje objazdowe kino cykliczne właśnie do Ameryki się udało, ale proste i fajne filmy choćby od lat robią też Francuzi, fajne kino powstaje w Niemczech.
O Skandynawii już było nie tak dawno na TXT.
No i jeszcze moja ulubiona działka (niedługo zagoszczą w cyklu) czyli Latynosi.
A i oglądałeś ten nowy film machulskiego? Coś z Koniem Trojańskim w tytule?
Bo dzisiaj miałem iść, ale że nie miałem z kim, to zrezygnowałem…
I nie wiem, czy dobrze czy nie, ale jeszcze jutro mam szansę, a nie nie mam, bo inna sprawa o tej godzinie do załatwienia będzie.
To jak znasz, to napisz czy cuś straciłem:)
pzdr
grześ -- 02.02.2009 - 19:07Eeee tam
Sęk w tym, że jeśli się przyjrzeć, to kino amerykańskie jest bardzo zróżnicowane, a nurt komercyjny od kilku lat daje głos niezależnym reżyserom, którzy sprawiają, że ta cała kicha komercyjna nabiera sensu.
Nawet seriale wchodzą na zupełnie nowy poziom. Pomijam HBO, które ma swoją markę, ale teraz już po prostu nie robi się seriali typu “Moda na sukces”.
Zobacz zresztą, jacy aktorzy wchodzą do seriali…
Wracam do kina- obejrzyj “Gdzie jesteś Amando?” debiut reżyserski Bena Afflecka. To jest niesamowite, jak aktorom z takim sobie dorobkiem daje się szanse na debiut. Okazuje się, że ci zaszufladkowani ludzie mają potężny potencjał i piękną wrażliwość.
No weź chociaż tę “Wszystko jest iluminacją”.
No weź “Into The Wild” Seana Penna.
“Gdzie jestes Amando?”
Albo to, co wyczynia Eastwood, no przecież to jest fantastiko.
“Konia trojańskiego” nie widziałem i jakoś nie zamierzam. Chyba, że naprawdę z nudów.
Ale ponieważ już jakiś czas temu straciłem wiarę w polskie kino, to wolę przeznaczyć czaś np. na “Dr House”. Albo “Lie To Me” z Timem Rothem.
A co do kina francuskiego- trochę mnie podkurwia ich nurt komercyjny. Znaczy nie trochę bardzo trochę.
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 02.02.2009 - 19:48406 300 zł~
Dodałbym
do tego jeśli wolno “Ciekawy przypadek Benjamina Buttona.”
pozdr
partyzant -- 02.02.2009 - 21:21Mad Dogu
zachęciłeś mnie (wpierw uczynił był to Grzesiu, nie wiem czy znasz Gościa?) teraz Ty. Super!
Muszę upolować w którymś z kin choć jeden z tytułów.
Ja również UWIELBIAM thrillery polityczne :)
MarekPl -- 02.02.2009 - 21:45Grzesiu?
To ten, co ten tego z niedźwiedzicą w Bieszczadach?
Coś o gościu słyszałem, ale nie miałem styczności.
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 02.02.2009 - 21:51406 300 zł~
Mad, ja
w sumie lubię kino amerykańskie, ale takie bardziej niezależne, z takichg rzeczy, co mnie nie tak dawno zachwyciły: “Broken flowers” Jarmuscha, “Dróżnik” nie pamiętam kogo, z chęcią bym też “Schmidta” Payne’a obaczył (fajną nowelkę w “Zakochanym Paryżu” umieścił)
Tych, co wymieniasz, to niestety nie znam, acz z chęcią bym wiele pewnie obejrzał.
pzdr
grześ -- 02.02.2009 - 21:51Dogu
Przedwczoraj mi sie zdarzylo ogladnac.
“Przyjaciel gangstera” z Depardieu i Reno. Filmik zadna tam rewelacja, ale ma kilka scen, ze poplakalem sie ze smiechu. Serio:))).
A scenka w komisariacie policji i tekst o “olbrzymich transwestytach” do lez mnie wlasnie doprowadzil. Kto widzial to wie o co biega;).
Pozd.
rollingpol -- 02.02.2009 - 21:53@Mad Dog
Krótko, bo się do roboty spieszę:
“W sieci kłamstw” sobie daruj – film marnuje potencjał aktorów na taki scenariusz. Z dużej chmury mały deszcz, “Królestwo” było lepsze.
“Oszukana” – absolutnie tak. Rewelacja, ale uprzedzam: kopie między oczy.
“Gran Torino” już jest w Polsce? O Ty szczęściarzu cholerny… tu dopiero za miesiąc.
“W” – warto. Stone nie trawił Busha, podobnie jak Nixona, a o obu z nich zrobił zaskakujące celne i niejadowite filmy.
“Walkirii” i “Che” przez litość nie skomentuję :P
K
Banan -- 03.02.2009 - 07:54A ja się trochę wynudziłem...
...na Woodym Allenie, bo oglądałem jego “Miłość i śmierć” z 1975 roku. Choć jestem dość bezkrytyczny dla WA, to nużył mnie częstymi chwilami. Raz jak Monty Python, raz jak Leslie Nilssen a trochę jak Mel Brooks. Ale dotrwałem do końca, bez zmieniania płyty…
jotesz -- 03.02.2009 - 09:41Ech, "Królestwo" dobre, dobre
Nawet powyżej oczekiwań. Bardzo powyżej.
“Gran Torino” jeszcze u mnie nie ma, czekam z niecierpliwością.
Co do “Oszukanej”, to pewnie obejrzę jutro lub w piątek/sobotę, na spokojnie.
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 03.02.2009 - 19:18406 300 zł~