Jak lewica z Grzegorzem Górnym w "celi śmiechu" zamieniła się miejscami

Godzina 18:40. Sala kinowa powoli wypełnia się ludźmi. Gdyby ktoś zawiązał mi oczy i przyniósł mnie do niej, nie mówiąc nic o miejscu podróży i kazał zgadywać gdzie jestem, trafiłbym za pierwszym razem. Jestem w Pała Kultury! Ostatni tydzień w pałacowej Kinotece to uczta dla kinomanów mniejszych i większych. Trwa kolejny przegląd filmów dokumentalnych Planet.doc review. Kinoteka pulsuje życiem od wczesnych godzin popołudniowych do późnych godzin wieczornych. Filmy, wystawy, debaty. Tygiel, w którym mieszają się tzw. ludzie kulturalni ze zwykłymi snobami, którzy wiedzą, że na doc review bywać należy. Na film o Antonio Negrim bezpiecznie było zaopatrzyć się w bilety kilka dni wcześniej. Po filmie miała nastąpić debata ze znanymi tu i ówdzie luminarzami kultury. Sierakowski, Cohn-bendit, Żakowski, Modzelewski. Można ich nie lubić, można się z nimi nie zgadzać, jednak deprecjonowanie roli, którą odgrywają na polskiej lewicy i w ogóle w polskim (może poza Ccohn-Benditem) życiu intelektualnym naraża na śmieszność.

Na biletach na doc review nie są numerowane miejsca. Ile osób kupi bilety, tyle wejdzie do sali. O ile wszyscy się zmieszczą. Kto pierwszy ten lepszy. Zbliża się godzina 19, czyli godzina rozpoczęcia się seansu. Ludzie, którzy wykupili bilety i nie przyszli 20 minut przed rozpoczęciem seansu okupują schody i podpierają ściany. Uwaga: film!

…Jakiś taki o niczym. Nie podoba mi się. Mimo, że historię Negriego znałem w zarysie film zdawał mi się mało czytelny. Publice chyba też. Kiedy tylko ciemny ekran zaczęły rozświetlać końcowe napisy na sali dało się usłyszeć odgłosy nienasyconej widowni. „He”, „eche”, „mmmm” wypełniały ciszę, kiedy dialogi filmu już zamilkły, a rozmowy i kurtuazyjne oklaski z sali jeszcze się nie rozległy. Trudno. Nie po to tu przyszliśmy. Przyszliśmy posłuchać debaty. I oto przez nami, tuż pod ekranem rozsiadło się grono: autorka filmu – Aleksandra Welz, Agnieszka Graff, Karol Modzelewski, Daniel Cohn-Bendit, Sławek Sierakowski, Grzegorz Górny i Jacek Żakowski. Chwila chwila… Kim jest Grzegorz Górny? Gdzieś słyszałem to nazwisko, ale nie wiem gdzie. W którym kościele biją te dzwony?

Dyskusja oscylowała wokół tematów związanych z rewolucją roku 68. Oczywiście było całkiem ciekawie. Nie jest moim zamiarem i jednak relacjonowanie całej dysputy. Ważny wydał mi się jednak jeden motyw.

Najpierw mówi Cohn-Bendit. Mówi o wolności, o tym, dlaczego należy rok 68 zapomnieć, o tym jak się świat zmienił od tamtego czasu. Mówi właściwie to, co słyszałem z jego ust dwa miesiące wcześniej, kiedy wraz z Adamem Michnikiem byli gośćmi panelu na UW. I tu wracam do Grzegorza Górnego, który wcześniej zaprzątną moją głowę, jako wielka niewiadoma. Mikrofon został mu przekazany przez Jacka Żakowskiego. Górny rozpoczyna: (cytuję z pamięci, ale sens pewnie zostanie zachowany) „Około roku 68 Daniel Conh-Bendit publikuje taki tekst: te pięciolatki wiedzą już jak to się robi. Wiedzą jak mnie podrywać, znają swoją seksualność, niektóre z nich nawet rozpinały mi rozporek i…” Cośtam Cośtam. Chyba było o pieprzeniu i matkach pięciolatków. No tak. Mój znak zapytania, który pojawił się nad nazwiskiem Górnego zostaje rozwiązany podczas dialogu, jaki się wywiązał chwilę później. Fronda! Grzegorz „Fronda” Górny, jak to powiedział Sierakowski, pierdolnął bombę atomową, której fala uderzeniowa dotknęła publikę do żywego.

I tu jest najistotniejsza kwestia, którą chciałem poruszyć. Tłum zachował się jak stado bydlaków. Górny został wygwizdany i zakrzyczany. Pomimo interwencji Żakowskiego, który dyskusję prowadził tłum się nie uspokajał. Duch Gasseta zawisł nad salą i wkradł się w wyemancypowane, rzekomo, umysły. Sławetny bon mot mówi: „gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele”. „Przyszliśmy tu posłuchać debaty, a nie Górnego”- mówiła sala. Bebaty, między kim a kim? Między lewicą, a jeszcze bardziej lewicą? Przypomniała mi się historia, której bohaterem był Peter Singer. Prowadził on niegdyś wykład na jednym z niemieckich uniwersytetów (niestety nie pamiętam, na którym). Sala oszalała słysząc jego utylitaryzm. „Faszysta, faszysta!” skandowali mało rozgarnięci słuchacze. Singer Faszystą? Wolne żarty! Ktoś wtargnął na mównicę i klepną Singera w potylicę, tak, że spadły mu okulary. Później etyk mówił o, paraleli, jaka od razu przyszła mu do głowy: właśnie taka mentalność mogła być podglebiem faszyzmu. „Gdzie wszyscy myślą tak samo nikt nie myśli zbyt wiele”.

Oczywiście można wygwizdać Górnego i wyśmiać jego infantylny sposób myślenia o świecie. Można go zakrzyczeć i „wtrącić do lochu śmiechu”. Ale gdzie emancypacja? Czy da się go nakryć czapkami i sloganem: „nie ma wolności dla wrogów wolności”? Nie. Oczywiście wyrwany z kontekstu argument Górnego, głupi i wywodzący się z dziecinnej szkoły interpretatorskiej również u mnie wzbudził uśmiech politowania. Byłbym jednak bardzo daleki od chęci wyrzucenia go z sali. Górny stał się Światkiem Jehowy, przed którym zatrzaskujemy drzwi. Jednak, kiedy wdajemy się z jehowym-górnym w dyskusję w większości rozkładamy ręce. Jestem wobec Twoich argumentów bezradny. Nie wiem jak odpowiedzieć. Są one tak odległe od tego, co sądzę, że potrafię Cię tylko wyśmiać. Nie tędy droga. Nad każdym argumentem Górnego należy się, chociaż troszeczkę, zastanowić i powiedzieć: człowieku, pierdolnąłeś, bo to i tamto. Głupie i prostackie argumenty Górnego nie powinny być zestrzeliwane salwami śmiechu, do czasu, kiedy nie nadzieja na dalszą rzeczową dyskusję umiera. A jak wiadomo nadzieje umiera ostatnia. Sławne słowa, które ponoć nigdy nie padły, (podobnie jak płonące staniki, nigdy nie płonęły), „nie zgadzam się z twoimi poglądami, ale zrobię wszystko, abyś mógł je głosić” zostały zadeptane w sali numer 7 Kinoteki. Panie Górny zapewniam Pana i panu podobnych, że, mimo, że uważam, że Pan prawi głupotki, nie zamknę Pana w „celi śmiechu” i gwizdów, chyba, że będzie to delikatny millerowski uśmiech politowania, nad którym w niektórych przypadkach ciężko panować.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm,

ja mam większy problem niż z Górnym, z tym cytatem z Cohn-Benedita.

A w sumie pewnie skrajni lewacy sa równie nietolerancyjni jak prawaki.
I najchętniej debatowali by w gronie , w którym wszyscy się zgadzają.

Pozdrówka.


ezekiel

hmm, zastanawiające,

nie ma to jak prawdziwi obrońcy wolności słowa, przyznam szczerze że totalnie bym się nie spodziewał takiego zadufania,

dzięki za relację

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maksie!

A któż jest obrońcą wolności słowa. Chyba nie banda, która domagając się wolności słowa, domagała jej się dla siebie, a nie dla innych.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

mam wrażenie (nie zaś pewność) że myślimy w tym samym kierunku tylko za mało kursywy używam

pozdrawiam

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maksie!

Zawsze można użyć cudzysłowu :).

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość