Co kosmiczne to polityczne!

Już jutro, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na Marsie wyląduje sonda NASA: Mars Phoenix Lander. Jest to kolejna z serii ekspedycji wysłanych na czerwoną planetę, której mottem jest „taniej, lepiej, szybciej”. Około dekady temu kierownictwo NASA stwierdziło, że lepiej będzie wysyłać kilka tanich marsjańskich misji, niż załadować grube miliardy dolarów jeden wielki projekt, który może zakończyć się fiaskiem. Największym chyba sukcesem tej taktyki było lądowanie Patfindera na czrwonej planecie w roku 1997. Pamiętam jak dziś te emocje, kiedy oglądałem pierwsze zdjęcia przesłane przez łazik. Na ten też rok przypada wysyp filmów o tematyce kosmiczno-katastrofiznej. W jednym z nich Bruce Willis, doświadczony pracownik platform wiertniczych leci na Złą kometę, aby tam dokonać Borowania Ostatecznego. W wyborowane dziury wrzuca bomby atomowe, aby te zniszczyły zagrażający nam, Ziemianom, obiekt. W bohaterskim akcie, Willis dokonuje najważniejszego od czasów Jezusa i najbardziej widowiskowego dobrowolnego smouśmiercenia w historii kina: detonuje bombę atomową, niszczy kometę, i zbawia ludzkość. Przez przypadek powstaje przebój Steavena Tylera, który jest jednym z najczęściej odwiedzanych klipów na YouTube. Drugi film to „Deep impact”. Młodzieniec imieniem (z tego, co pamiętam) Leo Beederman wykrywa kometę pędzącą w kierunku ziemi. Reszta podobna. Wybuchy, dramaty i kataklizm, który ostatecznie zostaje przez ludzką wolę mocy pokonany, a czarnoskóry prezydent (Morgan Freeman) spija śmietankę. W tym samym roku, w którym powstają owe filmy, kierownictwo NASA szczyci się, że za cenę wyprodukowania kiczowatych obrazów o tematyce kosmicznej wysłało na Marsa dość ważną misję.

Mars Phoenix Lander w przeciwieństwie do Pathfindera nie będzie śmigał po czerwonej planecie. Przycupnie, rozwinie pięciometrowe baterie słoneczne, wgryzie się w marsjański grunt i będzie badał. Jednym z jego zadań będzie poszukiwanie śladów życia. Kolejna sensacja, którą zdyskontować mogą jedynie entuzjaści SF? Może, ale nie koniecznie.

Właśnie jestem w trakcie lektury „Przewrotu kopernikańskiego” Thomasa Kuhna. Autor przedstawia w książce historię kolejnych donośnych odkryć naukowych i ukazuje wpływ, jaki wywarły one na politykę, kulturę i autoumiejscowienie człowieka w relacjach ze światem. Kuhn mówi, że wszyscy jesteśmy dziećmi Kopernika, Freuda, Darwina, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jesteśmy również dziećmi oświecenia. Jesteśmy dziećmi przełomów. Jesteśmy dziećmi Jamesa Wasona odkrywcy DNA i jemu podobnych. Czy będziemy również dziećmi Pheonixa, jeśli uda mu się odkryć ślady życia na czerwonej planecie? Implikacje, jakie może nieść ze sobą takie odkrycie trudno dzisiaj sobie wyobrazić. Będzie trzeba znowu zredefiniować kolejne punkty odniesienia. Co prywatne to polityczne, co kosmiczne to polityczne!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Ezekielu!

Ciekawy wpis, ale nie do końca zgadzam się z wnioskami. Jeśli na Marsie znajdzie się ślady życia, to dla nas na ziemi nic się nie zmieni. Gdyby na czerwonej planecie istniało życie w formie rozwiniętej, to byłoby to coś, ale nie spodziewałbym się tego, po poprzednich wyprawach.

Pozdrawiam


Oj zmieni się, Panie Jerzy, zmieni.

Już się po części zmienilo. Choćby te technologie rozliczne. A jak coś tam znajdą, to i kolejne miliardy pójdą na badania, rozwój technologii etc. Tu, na Ziemi.

Pozdrawiam serdecznie


ezekiel

mimo że późno świetnie się czytało

pozdrawiam

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Ezekielu!

Problem polega na tym, że śladów życia już szukano na Marsie i szybciej bakterie znajdzie się na Wenus, ale tam za blisko Słońca, więc za ciepło na wycieczki.

Pozdrawiam


Z chęcią bym podyskutował ale...

Przedawkowałem tabakę i do merytoryki będę zdolny dopiero jutro. ...A właściwie dzisiaj. Ale po brzasku.

Pozdrawiam


Panie Ezekielu

A czytał pan o tym kamieniu co to go na Antarktydzie znaleźli a jest z Marsa i ma w sobie skamieniałe bakterie?

A co do tempa zmian?
Za szybko lecą.

Czuję się tak jak z Kompem, zawsze mam stary a jak kupię nowy, to on znowu następnego dnia jest już stary.


Jerzy Maciejowski:

Oczywiście na istenienie rozwiniętego życia na Marsie nie ma żadnych szans. Jednak znalezienie życie w ogóle poza Ziemią byłoby ogromnym przełomem. Jeżeli istniałoby życie na dwóch planetach ukłądu słonecznego, to moglibyśmy być niemal pewni, że jest ono powszechne we wszechświecie.

Pozdrawiam


Jerzy Maciejowski:

Na wenus raczej nie ma szans na odnalezienie życia z powodu ogromnej temparatury, która tam panuje. Wenus jest gorąca nie tylko ze względu na bliskość słońca, ale też ze względu na atmosferę, która działa jak szklarnia. Największe szanse na istnienie życia w Układzie słonecznym są na jednym z księżyców Jowisza, na Europie.

Pozdrawiam


Igła:

A czytał czytał. Z tego co pamiętam to ten meteor nosi nazwę ALH 84001. Jednak jest kwestią wciąż dyskusyjną czy formy, którymi jest pokryty to skamieniałe bakterie. Wiele światła może rzucić właśnie Phoenix. Jeśli on znajdzie ślady życia, wiele może się wyjaśnić.

Pozdrawiam


P.S.

Uważajcie na tabakę. Wygląda niewinnie, ale jej nadmiar jest niezwykle nieprzyjemny.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość