Ucierpiał. Podszewka wyszła spod fastrygi, w dodatku odkształcając się przy kołnierzu i pasku, jakby sama fastryga mogła utrzymać takie szarpnięcia... Gdyby wszył porządnie, a tak przecież radziła matka - "podwójnym krzyżykiem", podkładając ścinek flaneli ze starej koszuli po świętej pamięci nieboszczyku, co częściowo poszła pod zmywak, na pewno by się nie wyszarpała; nic by się nie stało! Skoro jednak wolał remontować pokój na Saskiej Kępie, niż przyłożyć się do płaszcza, to wysiepanego poliestru i odprutego rękawa nic, ale to - nic!, nie usprawiedliwia, i on dobrze o tym wie...

Wieszak. Wieszak wyrwany z obu stron; zaczepił się o zatrzask schowka i po prostu zniknął. Zdecydowanie trzeba nowego wieszaka. Z czterech guzików zostały trzy, w tym jeden na ostatniej nitce. Guziki szurały po siedzeniach, kiedy przeciągali płaszcz między klasą business i economy. Wtedy to również prawa poła ściągnęła ze stolika kebab i kubek z sokiem żurawinowym. Jest duża trudna plama!

Podszewka, jak zapewniał producent: "klasyczne navy blue", imitująca ornament z czternastej strony Book of Kells, wymięta i wypaskudzona. Gdzie te lilije?; gdzie kipiąca słońcem winnorośl?; gdzie sploty równe i niosące niczym końska grzywa w kłusie po Plantach? Nic już nie ma, nic nie zostało; gówno, jest gówno, jest gówno gówno gówno.

Potargany pasek owija się panu w talii trzy razy. Przed wylotem owijał się raz. Skąd tyle paska? Kieszeń nie trzyma. Na ziemię lecą drobne. Przy mankietach mufy z watoliny, jedynie tam nie przepikował, uznał, że mieszkanie na Saskiej Kępie jednak ważniejsze... Mieszkanie na Saskiej Kępie, mieszkanie na Saskiej Kępie, mieszkanie na Saskiej Kępie...