Czarodziejskie słowo. Pamiętam gierkowskie otwarcie granicy z Niemcami. Marka(wschodnia) była równa złotówce. Jakoś tam to trzeba było wymieniać oficjalnie. Trzeba też było pieczątkę w dowodzie zdobyć. Nie postarałem się o to. Nie jeździłem. Nie chodziłem w enerdowskich butach czy czymś takim. Ogłądałem za to rzesze Niemców, kupujących u nas mięso i prywaciarską tandetę.
Waluta zaś, czyli zachodnie walory pieniężne, to był obiekt pożądania. Kilka dolarów stanowiło majątek.
W osiemdziesiątych latach mój syn pojechał był, ze studenckim kołem łazików międzynarodowych, do Mongolii. Gdzieś tam w Azji rozbolał go ząb i udał się do dentysty. Ów, przeprowadziwszy zabieg, zapytany o zapłatę, usłyszawszy, że w dolarach skrzywił się. – Gdyby w złotych, to by była inna rozmowa. To jest prawdziwa waluta. Ale w dolarach? – powiedział stary, doświadczony i wartość mamony znający skośnooki medyk.
Mowa była o polskich peerelowski złotówkach, które już wtedy kopami sie zarabiało, zupełnie zresztą niepotrzebnie, bo kartki były rzeczywistym pieniądzem. A do nas przez wschodnią granicę zjeżdżały rzesze dalekowschodnich kupców. Po co? Bóg raczy wiedzieć.
Waluta
Czarodziejskie słowo. Pamiętam gierkowskie otwarcie granicy z Niemcami. Marka(wschodnia) była równa złotówce. Jakoś tam to trzeba było wymieniać oficjalnie. Trzeba też było pieczątkę w dowodzie zdobyć. Nie postarałem się o to. Nie jeździłem. Nie chodziłem w enerdowskich butach czy czymś takim. Ogłądałem za to rzesze Niemców, kupujących u nas mięso i prywaciarską tandetę.
Stary -- 21.12.2007 - 16:21Waluta zaś, czyli zachodnie walory pieniężne, to był obiekt pożądania. Kilka dolarów stanowiło majątek.
W osiemdziesiątych latach mój syn pojechał był, ze studenckim kołem łazików międzynarodowych, do Mongolii. Gdzieś tam w Azji rozbolał go ząb i udał się do dentysty. Ów, przeprowadziwszy zabieg, zapytany o zapłatę, usłyszawszy, że w dolarach skrzywił się. – Gdyby w złotych, to by była inna rozmowa. To jest prawdziwa waluta. Ale w dolarach? – powiedział stary, doświadczony i wartość mamony znający skośnooki medyk.
Mowa była o polskich peerelowski złotówkach, które już wtedy kopami sie zarabiało, zupełnie zresztą niepotrzebnie, bo kartki były rzeczywistym pieniądzem. A do nas przez wschodnią granicę zjeżdżały rzesze dalekowschodnich kupców. Po co? Bóg raczy wiedzieć.