Zdaniem polskiego premiera przekroczenie granicy za realnego socjalizmu graniczyło z cudem. Fraza ta padła z ust Donalda Tuska podczas fety z okazji wejścia Polski do strefy Schengen. I oto dd dziś cud dany jest obywatelom powszechnie.
Oczywiście nie bronię polityki podróżniczej bloku sowieckiego. Na zawsze zapamiętam druty kolczaste, wieżyczki strzelnicze, masywne betonowe szlabany, upokorzenia na granicy, i w kolejkach: do złożenia wniosku o paszport; po jego odbiór; po to, by go oddać po powrocie; by złożyć wniosek o przydział dewiz; by te dewizy kupić uzyskując stempelek w książeczce walutowej (kto je jeszcze pamięta?). I wizy.
Ale nie odpowiada mi tworzenie mitów, które mają się nijak do rzeczywistości. Tak, za Bieruta wyjazd z Polski był niemal cudem, za Gomułki – trudny. Ale Gierek praktycznie granice otworzył. Do większości państw bloku (NRD, CSRS, Węgry, Bułgaria, Rumunia) jeżdzić można było niemal swobodnie. Na Zachód – po licznych formalnościach – też się dawało, trzeba tylko było mieć trochę waluty.
Przydział 130$ po oficjalnym kursie, w teorii raz na trzy lata, był istotnie niemal nie do zdobycia. Ale waluta kupiona na czarnym rynku i wpłacona na konto dawała prawo ubiegania się o paszport i zwykle kończyło się to sukcesem. To nie była żadna wolność i nie w jej imię Gierek Polaków wypuszczał. Chciał waluty przywożonej do Polski przez pracujących nielegalnie na Zachodzie, liczył też na efekt wentylu bezpieczeństwa.
Faktem jest jednak, że większość Polaków miała w latach 70., a w mniejszym stopniu także w latach 80. wrażenie, iż wyjazd na Zachód jest w zasięgu. Różniło to Polskę od reszty bloku, choć reszta nie była jednolita. Węgry i CSRS stosowały system podobny do polskiego, tyle, że dużo mniej liberalnie. Bułgarzy wypuszczali partyjnych działaczy i od czasu do czasu, jakby dla kamuflażu, pojedyńczych zwykłych obywateli. Sowieci wypuszczali dość liczne, ale ostro nadzorowane wycieczki niższego aktywu do Finlandii, Szwecji, czasem do Włoch czy Hiszpanii. Na szarym końcu – NRD i Rumunia: stąd wyjechać na Zachód mógł topowy sportowiec, artysta, lub… emeryt – i basta.
Wakacyjne wyjazdy z Polski na Zachód w latach 70. szły w milion i więcej rocznie. Cud liczony na miliony cudem być przestaje.
komentarze
Można to interpretować inaczej.
Jeśli już łapiemy Tuska za słówka (bo niby dlaczego nie?), to przyjmijmy założenie, że realny socjalizm skończył się razem z Gomułką.
Za Gierka to był bój "o dalszy dynamiczny rozwój" i nieudany (nie ubolewam) marsz do komunizmu.
Za Jaruzela to było nie wiadomo, co. Na pewno nie realsoc.
Wtedy niech Tuskowi ten cud płazem ujdzie :-)
oszust1 -- 21.12.2007 - 12:37Przez to otwarcie granic
To mi przyszły zięć Sójka Szymon, do Holandii się wybiera, choć prawdę mówiąc, poza jedną ważną osobą, nic ciekawego w tej Holandii nie ma! No jeszcze jest Pandada.
Zresztą koło mojej Goliny jest wioska pod tytułem: Węglewskie Holendry, bo tam się te ancymony z Niderlandów osiedlały. I komu to przeszkadzało? I dlaczego?
Jacek Jarecki
Jacek Jarecki -- 21.12.2007 - 12:46panie redaktorze
jezeli bylo wtedy tak dobrze, to czemu bylo tak zle?
“Ale Gierek praktycznie granice otworzył.” – przeciez to byl pic na wode i nawet ten slawetny eksperyment z przekraczanie granicy “na dowod” tez dlugo nie pociagnal.
To byla wszystko sciema, pic na wode i fotomonaz, kolejna zagrywka systemu majaca na celu robienia ludzi w bambuko.
A wie Pan ile dolarow mogl sobie kupic np. nauczyciel na czarnym rynku?
Jerry
Szeryf -- 21.12.2007 - 12:51Waluta
Czarodziejskie słowo. Pamiętam gierkowskie otwarcie granicy z Niemcami. Marka(wschodnia) była równa złotówce. Jakoś tam to trzeba było wymieniać oficjalnie. Trzeba też było pieczątkę w dowodzie zdobyć. Nie postarałem się o to. Nie jeździłem. Nie chodziłem w enerdowskich butach czy czymś takim. Ogłądałem za to rzesze Niemców, kupujących u nas mięso i prywaciarską tandetę.
Stary -- 21.12.2007 - 16:21Waluta zaś, czyli zachodnie walory pieniężne, to był obiekt pożądania. Kilka dolarów stanowiło majątek.
W osiemdziesiątych latach mój syn pojechał był, ze studenckim kołem łazików międzynarodowych, do Mongolii. Gdzieś tam w Azji rozbolał go ząb i udał się do dentysty. Ów, przeprowadziwszy zabieg, zapytany o zapłatę, usłyszawszy, że w dolarach skrzywił się. – Gdyby w złotych, to by była inna rozmowa. To jest prawdziwa waluta. Ale w dolarach? – powiedział stary, doświadczony i wartość mamony znający skośnooki medyk.
Mowa była o polskich peerelowski złotówkach, które już wtedy kopami sie zarabiało, zupełnie zresztą niepotrzebnie, bo kartki były rzeczywistym pieniądzem. A do nas przez wschodnią granicę zjeżdżały rzesze dalekowschodnich kupców. Po co? Bóg raczy wiedzieć.
Zanim napisałem
tutaj komentarz,uważnie przeczytałem na S24 Pański wpis i polemikę Obserwatora z Panem.
Czuję,że pisząc o łatwości wyjazdu za granice Polski sprawę Pan z lekka przejaskrawił.I słusznie,wpis ma wywołać dyskusję,to istota zagadnienia.
W obu przypadkach Pan i Obserwator nagięliści fakty.
Panu można to wybaczyć,biorąc pod uwagę warsztat dziennikarski.Efekt Pan osiągnąl.
Natomiast Obserwator chyba skłamał,zakładając że to co opisał zna z autopsji.
W czasach PRL emigranci to byli wrogowie ustroju.Ich rodziny były w większym lub mniejszym stopniu poddawane różnorakim szykanom.
Piszę to na podstawie własnych doświadczeń i nabytej wiedzy,znajomościom.
Podam przykład:wyjechałem do Szwecji na paszporcie turystycznym.Korzystając z legitymacji studenckiej dostałem pracę.
Po 3 miesiącach,dowiaduję się od żony,że zwolniono ją z pracy bez podania przyczyn.
Pozostałem jeszcze w Szwecji pół roku.
Po powrocie do kraju niedługo cieszyłem sie wolnością.Sąd wojskowy skazał mnie na 15 lat więzienia za szpiegowstwo!
Nie ważne,że nie było dowodów,ani świadków rzekomego przestępstwa.
Nie wierzyłem,że coś takiego mogło się stać,że funkcjonują w Polsce sądy kapturowe.
Później w Barczewie przekonałem się,że nie jestem jedyny.Takich jak ja było tam kilku,a także Jurek Pawłowski,Rysiek Kowalczyk i inni.
Lata siedemdziesiąte z jednej strony dawały wiekszą swobodę w założeniu konta dolarowego przez to ułatwienia do ubiegania się o paszport.
Jednak była i ciemna strona tego gierkowskiego luzu.
Bardzo niewielu ludzi wie,że w tym czasie szalała SB,że po roku 76 nasiły się represje,że bezpardonowo wsadzano ludzi za kraty,że fabrykowano dowody,że sądy wojskowe przeciążone były orzekaniem kar za szpiegostwo,sabotaż itp.
Tak więc z tymi cudami teraźniejszymi i wcześniejszymi warto ciut ostrożniej.
Pozdrawiam
Zenek -- 21.12.2007 - 16:26żaden liberalizm
media już uspokoiły, że będą kontrole na szosach…
więc kontrola z punktowej – szlaban
zrobiła się w liniową – droga
pozdrowienia i świąteczne życzenia
hrPonimirski -- 21.12.2007 - 20:32Jacek Jarecki
Ja to w Holandii kaukaskie jodły i serbskie świerki sprzedaje… opłaca się bo w Holandii to bardzo tradycyjny lud mieszka z samych emigrantów się składający :)
Szymon Sójka -- 21.12.2007 - 23:56pozdrawiam: