Wie Pan, oglądam z dzieckiem na HBO Comedy hiszpański serial komediowy.
Opowiedzieć się tego nie da, ale jest serial, który nie tylko opisuje współczesną Hiszpanię, z jej zadziwiającą postępowością obyczajową, obśmiewaną tutaj okrutnie, ale jest jednocześnie uniwersalny.
Jest uniwersalny nie tylko dlatego, że pojawiają się wątki zagraniczne (w ostatnim odcinku jedna Pani przyznała się mężowi, że ich starszy syn nie jest jego, tylko działacza Solidarności z Krakowa). Ważniejsze jest to, że jest uniwersalny, bo mówi o żywych ludziach i ich prawdziwych problemach, choćby wyśmiewal je z zadziwiającą starannością.
Do tego język tej produkcji jest nowoczesny i na tyle uniwersalny, że HBO zdecydowało się pokazywać serial pod swoją marką. I tak wszyscy wiedzą, że jest hiszpański i tą hiszpańskość tam wyraźnie widać. Jest tak hiszpański, że amerykanie nie podjęli się zrobienia swojej wersji.
Naprawdę chciałbym, aby do oferty HBO trafił polski serial, dzięki któremu cały świat mógłby się pośmiać z Polaków w inny sposób niż w przypadku polish jokes. Śmiać, a nie wyśmiewać.
I jeszcze, o jakości życia w USA. Jest ona osiągana dość tanimi środkami. Tekturowe domy, sprzęt domowy mizernej jakości, co świetnie napędza koniunkturę, ale budzi tęsknotę za europejską jakością.
Amerykańskie samochody są tanie i powszechnie uważane za kiepskie. Sam widziałem w salonie jak, obok siebie stały dwa Jeepy: zrobiony w Ameryce i znacznie droższy z fabryki w Szwajcarii. Na tym droższym było napisane dużymi literami „OSTATNIE EGZEMPLARZE”
My staramy się otaczać rzeczami, które przetrwają wiek (nie jestem pewien, czy to wpływ kultury niemieckiej, czy pozostałość po socjalistycznej „gospodarce niedoboru”) i tęsknimy za taniością amerykańską.
I jeszcze o marce. Ostatnio pisano o tym, że Polska jest dla nas marką samą w sobie. To straszne. Po pierwsze, dlatego, że rzeczy podstawowe nie powinny służyć do etykietowania. Po drugie, dlatego, że świadczy to o tym, jak mało jest marek polskich, które znamy i które przemawiają do naszej wyobraźni. Zmarnowaliśmy marki powojenne: Polar, Pollena, Polonez (dla przykładu), nie odbudowaliśmy marek przedwojennych ( Baczewski , Radion, Haberbusch i Schiele, Egipskie Mocne ). Najbardziej sensowna produkcja prowadzona jest pod markami obcymi, albo takimi, które nie kojarzą się z Polską.
A my siadamy na przyzbie, zrywamy zębami kapsel i ubolewamy, że nikt nas nie zna, nie rozumie i nie lubi.
Dziękuję Panie Sergiuszu,
za dobre słowa.
Wie Pan, oglądam z dzieckiem na HBO Comedy hiszpański serial komediowy.
Opowiedzieć się tego nie da, ale jest serial, który nie tylko opisuje współczesną Hiszpanię, z jej zadziwiającą postępowością obyczajową, obśmiewaną tutaj okrutnie, ale jest jednocześnie uniwersalny.
Jest uniwersalny nie tylko dlatego, że pojawiają się wątki zagraniczne (w ostatnim odcinku jedna Pani przyznała się mężowi, że ich starszy syn nie jest jego, tylko działacza Solidarności z Krakowa). Ważniejsze jest to, że jest uniwersalny, bo mówi o żywych ludziach i ich prawdziwych problemach, choćby wyśmiewal je z zadziwiającą starannością.
Do tego język tej produkcji jest nowoczesny i na tyle uniwersalny, że HBO zdecydowało się pokazywać serial pod swoją marką. I tak wszyscy wiedzą, że jest hiszpański i tą hiszpańskość tam wyraźnie widać. Jest tak hiszpański, że amerykanie nie podjęli się zrobienia swojej wersji.
Naprawdę chciałbym, aby do oferty HBO trafił polski serial, dzięki któremu cały świat mógłby się pośmiać z Polaków w inny sposób niż w przypadku polish jokes. Śmiać, a nie wyśmiewać.
I jeszcze, o jakości życia w USA. Jest ona osiągana dość tanimi środkami. Tekturowe domy, sprzęt domowy mizernej jakości, co świetnie napędza koniunkturę, ale budzi tęsknotę za europejską jakością.
Amerykańskie samochody są tanie i powszechnie uważane za kiepskie. Sam widziałem w salonie jak, obok siebie stały dwa Jeepy: zrobiony w Ameryce i znacznie droższy z fabryki w Szwajcarii. Na tym droższym było napisane dużymi literami „OSTATNIE EGZEMPLARZE”
My staramy się otaczać rzeczami, które przetrwają wiek (nie jestem pewien, czy to wpływ kultury niemieckiej, czy pozostałość po socjalistycznej „gospodarce niedoboru”) i tęsknimy za taniością amerykańską.
I jeszcze o marce. Ostatnio pisano o tym, że Polska jest dla nas marką samą w sobie. To straszne. Po pierwsze, dlatego, że rzeczy podstawowe nie powinny służyć do etykietowania. Po drugie, dlatego, że świadczy to o tym, jak mało jest marek polskich, które znamy i które przemawiają do naszej wyobraźni. Zmarnowaliśmy marki powojenne: Polar, Pollena, Polonez (dla przykładu), nie odbudowaliśmy marek przedwojennych ( Baczewski , Radion, Haberbusch i Schiele, Egipskie Mocne ). Najbardziej sensowna produkcja prowadzona jest pod markami obcymi, albo takimi, które nie kojarzą się z Polską.
A my siadamy na przyzbie, zrywamy zębami kapsel i ubolewamy, że nikt nas nie zna, nie rozumie i nie lubi.
yayco -- 07.02.2008 - 08:45