Nadzwyczajnie mi ten tekst do gustu przypadł z różnych powodów zresztą.
Tak sobie rozmyślając zauważam, że ludziom (niektórym) myli się wciąż świat wirtualny z realnym, co jest myślą tyleż błyskotliwą co powszechnie znaną.
Dalej myśląc (to bardzo dobre przyzwyczajenie Prosiaczku – powiedział Kubuś) dostrzegam coś jeszcze. Oto w czasach dawnych i mrocznych, gdy nie było wszechświatowej sieci, najczęściej ludzie komunikowali się na takim jak my poziomie z tymi, których znają.
Jak szłam już obuta i zapłaszczona do skrzynki na listy (gdy akurat przechodził tata Halinki) to ja wysyłałam list do kogoś kogo znam, no przynajmniej widziałam, czasami więcej niż raz. Pisząc list mogłam mieć przeświadczenie, że adresat będzie umiał nawet sobie zmienne tonacje mojego głosu odtworzyć. No.
A teraz?
Teraz spędzamy dużo czasu w wirtualnym towarzystwie, wirtualnych osób. Nie znamy ich, nawet się do tego poznania często nie zbliżamy. I nas nie znają, nawet do tego znania się nie zbliżając.
Do czego zmierzam, bo zapomnę.
W sieci trzeba mieć więcej dystansu, dawać szerszy margines interpretacjom, poświęcić czas na rozmowę i dogadanie choćby tego czy mówimy o tym samym czy też wręcz przeciwnie. A im sprawa ważniejsza tym powyższe powinno być silniejsze.
To nie oznacza cukru pudru na lukrze. Bywa, że trzeba walczyć.
Panie Sergiuszu
Nadzwyczajnie mi ten tekst do gustu przypadł z różnych powodów zresztą.
Tak sobie rozmyślając zauważam, że ludziom (niektórym) myli się wciąż świat wirtualny z realnym, co jest myślą tyleż błyskotliwą co powszechnie znaną.
Dalej myśląc (to bardzo dobre przyzwyczajenie Prosiaczku – powiedział Kubuś) dostrzegam coś jeszcze. Oto w czasach dawnych i mrocznych, gdy nie było wszechświatowej sieci, najczęściej ludzie komunikowali się na takim jak my poziomie z tymi, których znają.
Jak szłam już obuta i zapłaszczona do skrzynki na listy (gdy akurat przechodził tata Halinki) to ja wysyłałam list do kogoś kogo znam, no przynajmniej widziałam, czasami więcej niż raz. Pisząc list mogłam mieć przeświadczenie, że adresat będzie umiał nawet sobie zmienne tonacje mojego głosu odtworzyć. No.
A teraz?
Teraz spędzamy dużo czasu w wirtualnym towarzystwie, wirtualnych osób. Nie znamy ich, nawet się do tego poznania często nie zbliżamy. I nas nie znają, nawet do tego znania się nie zbliżając.
Do czego zmierzam, bo zapomnę.
W sieci trzeba mieć więcej dystansu, dawać szerszy margines interpretacjom, poświęcić czas na rozmowę i dogadanie choćby tego czy mówimy o tym samym czy też wręcz przeciwnie. A im sprawa ważniejsza tym powyższe powinno być silniejsze.
To nie oznacza cukru pudru na lukrze. Bywa, że trzeba walczyć.
Tylko to też jest sztuka, jak się zdaje.
Gretchen -- 27.06.2008 - 18:52