wirtualność, czyli to całe odarcie kontaktu człowieka z człowiekiem z mowy ciała, milczących spojrzeń, klimatu wspólnego (fizycznie) miejsca, np. kawiarni, to niewątpliwie sprawia, że rozmowa w Internecie niewiele różni się od czytania książek. Wzajemnie. Stąd tak mocno zatrudniamy wyobraźnię. A ta plłata figle, prowadzi na manowce, tworzy rzeczywistość wirtualną “drugiego poziomu” itd.
Ma Pani rację, że tym bardziej te wszystkie braki trzeba nadrabiać nasłuchiwaniem. Słuchać to mało. Tu jeszcze bardziej niż w realu sprawdza się zasada: *żeby słyszeć, trzeba milczeć*.
Tym bardziej więc, jeśli ktoś nie tylko nie słucha, ale jeszcze zamiast mówić, krzyczy, to czego można się spodziewać poza zwyczajną wyszalnią?
Pani Gretchen,
wirtualność, czyli to całe odarcie kontaktu człowieka z człowiekiem z mowy ciała, milczących spojrzeń, klimatu wspólnego (fizycznie) miejsca, np. kawiarni, to niewątpliwie sprawia, że rozmowa w Internecie niewiele różni się od czytania książek. Wzajemnie. Stąd tak mocno zatrudniamy wyobraźnię. A ta plłata figle, prowadzi na manowce, tworzy rzeczywistość wirtualną “drugiego poziomu” itd.
Ma Pani rację, że tym bardziej te wszystkie braki trzeba nadrabiać nasłuchiwaniem. Słuchać to mało. Tu jeszcze bardziej niż w realu sprawdza się zasada: *żeby słyszeć, trzeba milczeć*.
Tym bardziej więc, jeśli ktoś nie tylko nie słucha, ale jeszcze zamiast mówić, krzyczy, to czego można się spodziewać poza zwyczajną wyszalnią?
Pozdrawiam Panią.
s e r g i u s z -- 27.06.2008 - 19:31