Wszystko co nowe kiedyś będzie stare…
Porażona błyskotliwością własnej spostrzegawczości już rozwijam o co mi chodzi.
Jak coś jest całkiem nowe to budzi nieufność a czasem lęk, w szczególności można to zaobserwować na przykładzie rozwoju tej tam no… elektroniki czy innych zdobyczy informatycznych. No.
Ponieważ jednak jak coś jest nowe to ten stan nie może trwać w nieskończoność zgodnie z powiedzeniem, że wszystko ma swój koniec, to w którymś momencie takie nowe zaczyna być poznane bardziej.
Potem powszednieje, a potem to już pies z kulawą nogą nie będzie się ekscytował czymś co już niemal przeżytek stanowi.
Wtedy pojawia się NOWE...
I patrz Pan, Panie Sergiuszu jak ktoś jest politykiem, dziennikarzem, prezesem ZUS czy innego tam to on (ten ktoś) musi wyczuć taki moment, w którym TO już ludzi nie straszy, a przeciwnie nawet popularność demonstrującą się w szerokim dostępie do TEGO widać natomiast jeszcze przeżytkiem nie jest, co zrozumiałe.
Że się wrzuca w blogosferę jak w worek? A pewnie, czemu nie.
Bo jak Pan pomyśli o swojej składce na ZUS to się Panu robi słabiej, i tak dzięki bogom wszelakim nie trzeba tych deklaracji wypełniać... Bo one się klonują, wiedział Pan?
Tu mi się przypomina moja przygoda z ZUSem a nawet dwie, ale to przeciez nie o ZUSie jest. Sorry.
Więc myśli Pan sobie o składkach i myśli Pan niezbyt ciepło. No. A tu Prezes zakłada bloga… I on Panie Sergiuszu staje się dostępny niczym nasz tekstowiskowy poradnik na trudne sytuacje. Dotąd postrzegany jako niedostępny, odtąd zamieszkuje z nami i jest wujkiem dobra rada.
A jak to jakiś znany dziennikarz? Ooooo, no to już takiego prawie dotknąć można a niejedna/niejeden by chciała/chciał.
A jak polityk?
Nie tylko my tutaj wiemy, że ludziom się dokładnie miesza wirtual z realem. Nie tylko my na tej wąskiej kanapie wiemy czym jest manipulacja.
Panie Sergiuszu
Wszystko co nowe kiedyś będzie stare…
Porażona błyskotliwością własnej spostrzegawczości już rozwijam o co mi chodzi.
Jak coś jest całkiem nowe to budzi nieufność a czasem lęk, w szczególności można to zaobserwować na przykładzie rozwoju tej tam no… elektroniki czy innych zdobyczy informatycznych. No.
Ponieważ jednak jak coś jest nowe to ten stan nie może trwać w nieskończoność zgodnie z powiedzeniem, że wszystko ma swój koniec, to w którymś momencie takie nowe zaczyna być poznane bardziej.
Potem powszednieje, a potem to już pies z kulawą nogą nie będzie się ekscytował czymś co już niemal przeżytek stanowi.
Wtedy pojawia się NOWE...
I patrz Pan, Panie Sergiuszu jak ktoś jest politykiem, dziennikarzem, prezesem ZUS czy innego tam to on (ten ktoś) musi wyczuć taki moment, w którym TO już ludzi nie straszy, a przeciwnie nawet popularność demonstrującą się w szerokim dostępie do TEGO widać natomiast jeszcze przeżytkiem nie jest, co zrozumiałe.
Że się wrzuca w blogosferę jak w worek? A pewnie, czemu nie.
Bo jak Pan pomyśli o swojej składce na ZUS to się Panu robi słabiej, i tak dzięki bogom wszelakim nie trzeba tych deklaracji wypełniać... Bo one się klonują, wiedział Pan?
Tu mi się przypomina moja przygoda z ZUSem a nawet dwie, ale to przeciez nie o ZUSie jest. Sorry.
Więc myśli Pan sobie o składkach i myśli Pan niezbyt ciepło. No. A tu Prezes zakłada bloga… I on Panie Sergiuszu staje się dostępny niczym nasz tekstowiskowy poradnik na trudne sytuacje. Dotąd postrzegany jako niedostępny, odtąd zamieszkuje z nami i jest wujkiem dobra rada.
A jak to jakiś znany dziennikarz? Ooooo, no to już takiego prawie dotknąć można a niejedna/niejeden by chciała/chciał.
A jak polityk?
Nie tylko my tutaj wiemy, że ludziom się dokładnie miesza wirtual z realem. Nie tylko my na tej wąskiej kanapie wiemy czym jest manipulacja.
Pozdrawiam Pana obiecując, że wrócę
Gretchen -- 10.07.2008 - 09:06