Problemem podstawowym i do opowiedzenia (niekoniecznie wyjasnienia, bo to bardzo subiektywne ze strony opowiadającego, a jak jeszcze bral w tym udzial, to ho,ho), jak sie ta cala historia dalej rozwijala. Kto byl koniem, kto żabą podstawiającą nogę do kucia.
Aczkolwiek z perspektywy historycznej, dla niewiedzących – takich jak ja – najbardziej liczą się efekty końcowe, ewentualny sukces. Szkoda tylko – znowu z punktu widzenia niewiedzącego – cale towarzystwo (przy udziale i za poduszczeniem polityków i mediów) zaczęlo się naparzać, zamiast świętować.
A politykom w to graj. I tylko tym, ktorzy kawalek życia przy tym stracili, chyba jest trochę smutno. Bo zamiast świętować w poczuciu dobrze spelnionego obowiązku i osiagniętego sukcesu, biora udzial w czymś, co raczej trudno milymi slowami określić.
Dzięki piekne za wyjasnienia, Panie Yasso.
Problemem podstawowym i do opowiedzenia (niekoniecznie wyjasnienia, bo to bardzo subiektywne ze strony opowiadającego, a jak jeszcze bral w tym udzial, to ho,ho), jak sie ta cala historia dalej rozwijala. Kto byl koniem, kto żabą podstawiającą nogę do kucia.
Aczkolwiek z perspektywy historycznej, dla niewiedzących – takich jak ja – najbardziej liczą się efekty końcowe, ewentualny sukces. Szkoda tylko – znowu z punktu widzenia niewiedzącego – cale towarzystwo (przy udziale i za poduszczeniem polityków i mediów) zaczęlo się naparzać, zamiast świętować.
A politykom w to graj. I tylko tym, ktorzy kawalek życia przy tym stracili, chyba jest trochę smutno. Bo zamiast świętować w poczuciu dobrze spelnionego obowiązku i osiagniętego sukcesu, biora udzial w czymś, co raczej trudno milymi slowami określić.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 09.09.2008 - 07:02