Oczekiwanie dymisji prezydenta ze względu na spadek poparcia jest groteskowe.
Gdyby rzeczywiście rządzić w demokracji miał jedynie ten, kto jest aktualnie popierany, kadencje trzeba by skrócić do jednomiesięcznych lub dwutygodniowych.
Albo w ogóle zlikwidować wybory, i aktualny parytet w parlamencie, rządzie itd. obliczać codziennie na bazie zaawansowanych sondaży…
To przecież nonsens.
Prezydent ma działać całą kadencję, poza przypadkami ściśle (i niegłupio) przez konstytucję określonymi.
Rząd ma działać tak długo, jak długo ma poparcie w parlamencie (a nie w sondażach), a ściślej — jak długo parlamentarna opozycja nie jest w stanie powołać nowego rządu.
I, sorry bardzo, honor tutaj akurat nie ma wiele do rzeczy.
A sytuacja de Gaulla była także zupełnie inna. Wiązała się z tym, że jego projekt radykalnych zmian ustrojowych napotkał mur oporu społecznego. De Gaulle zrezygnował, o ile mi wiadomo, nie dlatego, że naród go nie lubił, ale dlatego że nie był w stanie zrealizować swojego projktu politycznego.
Na razie niezbyt jasno się rysuje jakikolwiek projekt Lecha Kaczyńskiego i nie bardzo widać, by ten projekt był skutecznie udaremniony.
Co zresztą nie czyni go wyjątkiem wśród polskich polityków…
Agawo
Oczekiwanie dymisji prezydenta ze względu na spadek poparcia jest groteskowe.
Gdyby rzeczywiście rządzić w demokracji miał jedynie ten, kto jest aktualnie popierany, kadencje trzeba by skrócić do jednomiesięcznych lub dwutygodniowych.
Albo w ogóle zlikwidować wybory, i aktualny parytet w parlamencie, rządzie itd. obliczać codziennie na bazie zaawansowanych sondaży…
To przecież nonsens.
Prezydent ma działać całą kadencję, poza przypadkami ściśle (i niegłupio) przez konstytucję określonymi.
Rząd ma działać tak długo, jak długo ma poparcie w parlamencie (a nie w sondażach), a ściślej — jak długo parlamentarna opozycja nie jest w stanie powołać nowego rządu.
I, sorry bardzo, honor tutaj akurat nie ma wiele do rzeczy.
A sytuacja de Gaulla była także zupełnie inna. Wiązała się z tym, że jego projekt radykalnych zmian ustrojowych napotkał mur oporu społecznego. De Gaulle zrezygnował, o ile mi wiadomo, nie dlatego, że naród go nie lubił, ale dlatego że nie był w stanie zrealizować swojego projktu politycznego.
Na razie niezbyt jasno się rysuje jakikolwiek projekt Lecha Kaczyńskiego i nie bardzo widać, by ten projekt był skutecznie udaremniony.
odys -- 16.10.2008 - 18:41Co zresztą nie czyni go wyjątkiem wśród polskich polityków…