Łatwo jest być zagorzłym obrońcą życia siedząc sobie w wygodnym fotelu przy komputerze, z daleka od śmierci, cierpienia i ludzkiego upodlenia, które często tę śmierć poprzedza. W takiej sytucji wzniosłość, heroizm, poświęcenie wydają się być czymś naturalnym i oczywistym. A może by tak jeden z drugim zglosił się do hospicjum, chociaż na dwie godziny dziennie i wzorem matki Teresy czy ojca Żelazka popracował trochę przy ludzich w fazie terminalnej? Nie tych, którzy spokojnie “gasną”, lecz tych, którym co kilka godzin trzeba opatrywać otwarte rany, myć, sprzątać fekalia, tych którzy czasem nie mogą już mówić i jedynie w ich oczach można dostrzec bezmiar cierpienia?
Strasznie humanitarne jest sztuczne przedłużanie im życia, przedłużnie udręki….
i czerpanie z tego satysfakcji jacy to my jesteśmy heroiczni, jacy wspaniali, jacy wzniośli.
Pouczająca może być również wycieczka po oddziałach geriatrycznych szpitali, po domach starców, można też zgłosić się jako wolontriusz do oddziłu pomocy społecznej, celem pogłębienia wiedzy na temat jak wygląda i ile jest warte życie starych, schorowanych, samotnych, nikomu niepotrzebnych ludzi. Takich, o których zapomniały ich własne rodziny, pozbywając się kłopotliwego problemu.
Ludzie niemal dosłownie wyrzuceni na śmietnik, dla ktorych prawdziwym szczęściem jest gdy dopadnie ich jakiś Alzhaimer i nie zdają sobie sprawy z tego co się z nimi stało.
Życie nie zawsze jest wartością smą w sobie. A w każdym razie nie dla wszystkich i może czasem fanatyczni obrońcy życia powinni wziąć to pod uwagę.
A ja się zgadzam z Majorem
Łatwo jest być zagorzłym obrońcą życia siedząc sobie w wygodnym fotelu przy komputerze, z daleka od śmierci, cierpienia i ludzkiego upodlenia, które często tę śmierć poprzedza. W takiej sytucji wzniosłość, heroizm, poświęcenie wydają się być czymś naturalnym i oczywistym. A może by tak jeden z drugim zglosił się do hospicjum, chociaż na dwie godziny dziennie i wzorem matki Teresy czy ojca Żelazka popracował trochę przy ludzich w fazie terminalnej? Nie tych, którzy spokojnie “gasną”, lecz tych, którym co kilka godzin trzeba opatrywać otwarte rany, myć, sprzątać fekalia, tych którzy czasem nie mogą już mówić i jedynie w ich oczach można dostrzec bezmiar cierpienia?
Strasznie humanitarne jest sztuczne przedłużanie im życia, przedłużnie udręki….
i czerpanie z tego satysfakcji jacy to my jesteśmy heroiczni, jacy wspaniali, jacy wzniośli.
Pouczająca może być również wycieczka po oddziałach geriatrycznych szpitali, po domach starców, można też zgłosić się jako wolontriusz do oddziłu pomocy społecznej, celem pogłębienia wiedzy na temat jak wygląda i ile jest warte życie starych, schorowanych, samotnych, nikomu niepotrzebnych ludzi. Takich, o których zapomniały ich własne rodziny, pozbywając się kłopotliwego problemu.
Ludzie niemal dosłownie wyrzuceni na śmietnik, dla ktorych prawdziwym szczęściem jest gdy dopadnie ich jakiś Alzhaimer i nie zdają sobie sprawy z tego co się z nimi stało.
Życie nie zawsze jest wartością smą w sobie. A w każdym razie nie dla wszystkich i może czasem fanatyczni obrońcy życia powinni wziąć to pod uwagę.
Delilah -- 02.11.2008 - 10:33