miałem napisać coś madrego. O tym, że Ci konserwatyści nie są szczegónie gorsi od innych. Tak, zeby stawić opór. No bo to prawda. Mnie jakoś się roi, że np. Docent Stopczyk na tekstowisku pisał o wyciskaniu Prawdziwych polaków jak pryszczy, czy coś w tym stylu. No, taka typowa faszystowska gadka leciała o ile się orientuję.
W ogóle jako taki właśnie straszny konsrewatysta, antykomunista, w ogóle do kościoła w niedzielę łażący… I oczywiście na emigracji, więc w dwójnasób zły i zakłamany… Może bym się nie wypowiedział.
Ale prawda jest taka, że ten konserwatyzm, to kwestia estetyczna. kwestia woności wyboru. Tego, że jedni postrzegają wolność słowa jako wolność pyskowania, a drugdzy jako wolność milczenia i niesłuchania. Pierwsi widzą wolność osobistą jako wolność do wszystkiego, a drudzy jako wolnośc wyboru czegoś sensownego.
I nie potrafię nawet oceniać, którzy mają rację. Czuję wewnętrzną potrzebę, by być bliżej tych drugich. Może to kwestia pierwszego estetycznego poruszenia?
Jeden miał nienajwygodniej od początku, bo nawet za gówniarza trząsł nim jakiś niepokój i niedopasowanie. Bo ja tak pamiętam dzieciństwo. I zobaczył to misterium pełne wewnetrznego spokoju. I uwierzył jak dziecko, bo był dzieckiem, że istnieją pewne ryty i kolej rzeczy. Zwróćcie czasem uwagę jak uporządkowana jest msza Św.
Drugiemu w tym czasie stawał na “Wolność prowadzącą ludzi na barykady”, bo tam była baba z cycem namalowana. I tak też mu zostało.
Zostaje takie coś w człowieku z tego pierwszego wzruszenia.
Też nie wiem co gorsze. o we mnie z samego poruszenia i odczucia tak na serio zostało niewiele. Wiem mnóstwo rzeczy, których wcześniej nie wieziałem i Kościół Katolicki jawi mi się inny niż wtedy.
Dalje chodzę do kościola co niedzielę, czasem coś jeszcze w nim czuję, a czego podliczam rachunki w głowie i snuję nieśmiałe plany zrobienia ze swojego życia czegoś sensownego. Ale myślę, że nikomu nie szodzę chodząc na msze.
I co kurde?
Ach! Antykomunizm. Już mam! Otóż tutaj nie ma z moim antykomunizmem problemu, bo wystarczy poczytać Gazetę Wyborczą, albo blog RKK, czy Azraela, by zorientować się, że jestem “radykałem ostatniej godziny”. To ze wzgędu na wiek. Za komuny moi drodzy nie walczyłem, gorzej, jakbym więcej chodził do przedszkola to bym pewnie i donosił na kolegów z piaskownicy, a teraz uroiło mi się w głowie, że tych co to przez pół wieku rozpierdalali kraj w którym się urodziłem, nie lubię.
Oczywiście to jest bez sensu. Jak możesz nie lubić ludzi prezentujących określone i sprzeczne z twoimi poglądy, mających na sumieniu nie tylko niszczenie kraju, ale i pospolite morderstwa, skoro mając sześć czy siedem lat nie walczyłeś z nimi?
Ty radykale ostatniej godziny jaskiniowy, Ty!
No dobra. W tamtą stronę nie mam nic do przekazania prócz brzydkich słów.
Myślę, że problem jest w tym pasujacym do myślenia powiedzeniu. “A jakbym spotkał w ciemnej uliczce…”.
Otóż jakbym spotkał w ciemnej uliczce akiegoś dawnego komunistę, alo jakiegoś współczesnego lewicowca zapalonego, czy inną faszystowską mendę, to najprawdopodobniej dostałbym po pysku i stracił portfel. Bo oni tacy są.
Witam panie Yayco
miałem napisać coś madrego. O tym, że Ci konserwatyści nie są szczegónie gorsi od innych. Tak, zeby stawić opór. No bo to prawda. Mnie jakoś się roi, że np. Docent Stopczyk na tekstowisku pisał o wyciskaniu Prawdziwych polaków jak pryszczy, czy coś w tym stylu. No, taka typowa faszystowska gadka leciała o ile się orientuję.
W ogóle jako taki właśnie straszny konsrewatysta, antykomunista, w ogóle do kościoła w niedzielę łażący… I oczywiście na emigracji, więc w dwójnasób zły i zakłamany… Może bym się nie wypowiedział.
Ale prawda jest taka, że ten konserwatyzm, to kwestia estetyczna. kwestia woności wyboru. Tego, że jedni postrzegają wolność słowa jako wolność pyskowania, a drugdzy jako wolność milczenia i niesłuchania. Pierwsi widzą wolność osobistą jako wolność do wszystkiego, a drudzy jako wolnośc wyboru czegoś sensownego.
I nie potrafię nawet oceniać, którzy mają rację. Czuję wewnętrzną potrzebę, by być bliżej tych drugich. Może to kwestia pierwszego estetycznego poruszenia?
Jeden miał nienajwygodniej od początku, bo nawet za gówniarza trząsł nim jakiś niepokój i niedopasowanie. Bo ja tak pamiętam dzieciństwo. I zobaczył to misterium pełne wewnetrznego spokoju. I uwierzył jak dziecko, bo był dzieckiem, że istnieją pewne ryty i kolej rzeczy. Zwróćcie czasem uwagę jak uporządkowana jest msza Św.
Drugiemu w tym czasie stawał na “Wolność prowadzącą ludzi na barykady”, bo tam była baba z cycem namalowana. I tak też mu zostało.
Zostaje takie coś w człowieku z tego pierwszego wzruszenia.
Też nie wiem co gorsze. o we mnie z samego poruszenia i odczucia tak na serio zostało niewiele. Wiem mnóstwo rzeczy, których wcześniej nie wieziałem i Kościół Katolicki jawi mi się inny niż wtedy.
Dalje chodzę do kościola co niedzielę, czasem coś jeszcze w nim czuję, a czego podliczam rachunki w głowie i snuję nieśmiałe plany zrobienia ze swojego życia czegoś sensownego. Ale myślę, że nikomu nie szodzę chodząc na msze.
I co kurde?
Ach! Antykomunizm. Już mam! Otóż tutaj nie ma z moim antykomunizmem problemu, bo wystarczy poczytać Gazetę Wyborczą, albo blog RKK, czy Azraela, by zorientować się, że jestem “radykałem ostatniej godziny”. To ze wzgędu na wiek. Za komuny moi drodzy nie walczyłem, gorzej, jakbym więcej chodził do przedszkola to bym pewnie i donosił na kolegów z piaskownicy, a teraz uroiło mi się w głowie, że tych co to przez pół wieku rozpierdalali kraj w którym się urodziłem, nie lubię.
Oczywiście to jest bez sensu. Jak możesz nie lubić ludzi prezentujących określone i sprzeczne z twoimi poglądy, mających na sumieniu nie tylko niszczenie kraju, ale i pospolite morderstwa, skoro mając sześć czy siedem lat nie walczyłeś z nimi?
Ty radykale ostatniej godziny jaskiniowy, Ty!
No dobra. W tamtą stronę nie mam nic do przekazania prócz brzydkich słów.
Myślę, że problem jest w tym pasujacym do myślenia powiedzeniu. “A jakbym spotkał w ciemnej uliczce…”.
Otóż jakbym spotkał w ciemnej uliczce akiegoś dawnego komunistę, alo jakiegoś współczesnego lewicowca zapalonego, czy inną faszystowską mendę, to najprawdopodobniej dostałbym po pysku i stracił portfel. Bo oni tacy są.
Bo ja nic bym in nie zrobił, bo nie lubię.
mindrunner -- 08.11.2008 - 12:51