Panie Zbigniewie, miałam taką możliwość związaną z okolicznością życiową, żeby Wrocław zwiedzać ze starymi mapami. Proszę mi więc nie mówić, że się komunistom nie udało naruszyć substancji miasta. Całe ulice wyrżnięte w pień, teraz sprawiające wrażenie okaleczonych i pustych.
Mogłabym Panu pokazać analogiczne części Warszawy, porządnie po miejsku postawione. I tak samo jak we Wrocławiu, choć zapewne w mniejszej skali, będą one urocze, logiczne, zwyczajnie piękne.
Może Pan uważać to za wykręt historyczny, ale fakty są takie, że Warszawa została zdruzgotana. Przez Powstanie na ten przykład weźmy, Wrocław to było miasto niemieckie z kości i krwi. Warszawa została z ziemią zrównana, a potem przyszli kochający estetykę komuniści i cały naród stolicę wybudował.
Sobie w niej siedzę i zarabiam etatowo na rękę 1600 złotych po ostatnich podwyżkach. Nie z tego żyję oczywiście, bo mam jeszcze kolejne trzy prace. Urodzona Warszawianka. Nie ma dokąd uciec Panie Zbigniewie, normalnie nie ma.
Widział Pan Park Skaryszewski (ukłon w stronę Pragi)? Szczęsliwice? Morskie Oko?
Przeszedł się Pan po uliczkach Starego Mokotowa, jak choćby ulicą Narbutta? Albo po mojej ukochanej Ochocie? Albo po terenach Woli, z Cmentarzem Żydowskim?
Reasumując Panie Zbigniewie: każdy widzi to, co chce widzieć. Po piętnastu latach, nie dostrzegł Pan nic w Warszawie co byłoby piękne?
Mnie jest trudno dostrzec brzydotę opisywaną przez Pana, nie dlatego żebym uważała, że to jest najpiękniejsze miasto świata, ale dlatego, że to jest moje miasto. Znane i kochane.
Marzyłabym o odrobinie szacunku ze strony osób, które przyjeżdżają tu po coś konkretnego. Ot, choćby po tysięcy złotych sześć.
Ha!
Panie Zbigniewie, miałam taką możliwość związaną z okolicznością życiową, żeby Wrocław zwiedzać ze starymi mapami. Proszę mi więc nie mówić, że się komunistom nie udało naruszyć substancji miasta. Całe ulice wyrżnięte w pień, teraz sprawiające wrażenie okaleczonych i pustych.
Mogłabym Panu pokazać analogiczne części Warszawy, porządnie po miejsku postawione. I tak samo jak we Wrocławiu, choć zapewne w mniejszej skali, będą one urocze, logiczne, zwyczajnie piękne.
Może Pan uważać to za wykręt historyczny, ale fakty są takie, że Warszawa została zdruzgotana. Przez Powstanie na ten przykład weźmy, Wrocław to było miasto niemieckie z kości i krwi. Warszawa została z ziemią zrównana, a potem przyszli kochający estetykę komuniści i cały naród stolicę wybudował.
Sobie w niej siedzę i zarabiam etatowo na rękę 1600 złotych po ostatnich podwyżkach. Nie z tego żyję oczywiście, bo mam jeszcze kolejne trzy prace. Urodzona Warszawianka. Nie ma dokąd uciec Panie Zbigniewie, normalnie nie ma.
Widział Pan Park Skaryszewski (ukłon w stronę Pragi)? Szczęsliwice? Morskie Oko?
Przeszedł się Pan po uliczkach Starego Mokotowa, jak choćby ulicą Narbutta? Albo po mojej ukochanej Ochocie? Albo po terenach Woli, z Cmentarzem Żydowskim?
Reasumując Panie Zbigniewie: każdy widzi to, co chce widzieć. Po piętnastu latach, nie dostrzegł Pan nic w Warszawie co byłoby piękne?
Mnie jest trudno dostrzec brzydotę opisywaną przez Pana, nie dlatego żebym uważała, że to jest najpiękniejsze miasto świata, ale dlatego, że to jest moje miasto. Znane i kochane.
Marzyłabym o odrobinie szacunku ze strony osób, które przyjeżdżają tu po coś konkretnego. Ot, choćby po tysięcy złotych sześć.
Chyba wolno jeszcze marzyć?
Gretchen -- 15.12.2008 - 17:38