Zaiste, spustoszyło niektórym mózgi. Rośnie nam frakcja ludzi wierzących, że jedynym motywem postępowania człowieka jest strach. Choćby pod poprzednim moim wpisem – ileż zarzutów, że nie oceniam książki o Wałęsie, bo się czegoś boję. Próżno wyjaśniać, że nie ocenię póki nie przeczytam, a nie mam na razie ani książki, ani czasu na lekturę.
To także strach, strach przed bezpieką, przed ujawnieniem papierów, wyjaśniać ma jakoby wszelkie czyny Wałęsy, jego postawę np. wobec pani Ani Walentynowicz czy Andrzeja Gwiazdy. Trudno o większą bzdurę. Pozwolę sobie przypomnieć, jak to przed laty wyglądało. Obok sporu, czy Wałęsa był Bolkiem, warto rozważyć, kto mógł, a kto chciał być Wałęsą.
Intelektualnym trzonem kilkuosobowego Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża byli Bogdan Borusewicz i Andrzej Gwiazda i to ich trzeba uznać za głównych animatorów strajku w Sierpniu 1980. Ale lata komunistycznej propagandy zrobiły swoje: liderem strajku musiał zostać robotnik, a nie inteligent. Wybór był więc między panią Anią i Wałęsą. Ale Polska była, i w dużej mierze wciąż jest, krajem patriarchatu – to musiał być facet. Oto dwa czynniki, które wypromowały Wałęsę.
Czy był tu wybór dziejowo sprawiedliwy? 14 sierpnia pewnie nikt o tym nie myślał. Ale gdy parę dni później Wałęsa został gwiazdą światowego formatu, w niektórych sercach musiała odezwać się zwykła ludzka zazdrość. Jakże zrozumiała zwłaszcza w przypadku pani Ani – to wszak o nią wybuchł strajk; to ona, wraz z Aliną Pieńkowską, w imię obrony innych strajkujących zakładów, zatrzymała stoczniowców wychodzących po porozumieniu 16 sierpnia, gdy Wałęsa popijał koniak z dyrektorem Stoczni.
Wałęsa popełnił błąd. Szybko go naprawił i nie trzeba go było przekonywać: gdy tylko dowiedział się, co się dzieje, gdy dotarło do niego, że uzyskane dla stoczniowców gwarancje bezpieczeństwa nie obejmują innych załóg – od razu włączył się w ratowanie strajku. A jednak poczuł się zagrożony i 16 sierpnia rychło stał się tematem tabu w solidarnościowej historiografii, gdyż Wałęsie zdawało się, że ta rysa zniszczy doskonałość jego wizerunku. Doskonałość, o którą walczył zawsze, na miarę czasów.
Ze zgodnych relacji członków WZZ Wybrzeża wynika, że Wałęsa skromnie uczestniczył w planowaniu jego działalności. Owszem, przychodził na zebrania, ale notorycznie się obrażał i wychodził. To nie były warunki tworzenia wizerunku geniusza. Wszyscy członkowie WZZ z powodzeniem pisywali artykuły do Robotnika Wybrzeża: wszyscy inteligenci i pani Ania. Wałęsa – nie, bo nie umiał, nie chciał, bądź jedno i drugie. A bibuła była wszak ważnym, jeśli nie najważniejszym przejawem WZZ.
Nic dziwnego, że po triumfie strajku już we wrześniu 1980 zaczęły się tarcia. Wkrótce przerodziły się w regularną wojnę – pani Ani z Wałęsą o kształt Pomnika Poległych Stoczniowców, Andrzeja Gwiazdy z Wałęsą – o styl kierowania związkiem. Autorytaryzm Wałęsy wydawał się, chyba słusznie, głównym problemem, choć nikt nie jest bez winy – zwłaszcza w sprawie Krzyży: można wszak było cisnąć spory w kąt, by tylko powstał pierwszy w komunistycznym świecie pomnik ofiar komunistycznej zbrodni.
Motywacje Gwiazdy były zrazu chyba bardziej instytucjonalne niż ambicjonalne. Na kolejnych zebraniach KKP i gdańskiego MKZ walczył o udział zdrowego rozsądku w polityce związku. To on był wówczas “umiarkowanym”, a Wałęsa – “radykałem”. Gwiazda ponosił kolejne dotkliwe klęski, jego frakcja topniała w oczach, bo Wałęsa każdą próbę polemiki traktował jako zamach na siebie – czyli na Solidarność – i adekwatnie postępował z przeciwnikami. Gwiazda ewidentnie cierpiał widząc, że nie słucha go niemal nikt w kraju, a świat ma tylko jednego idola bez względu na fakty. Śmiem twierdzić, że wiosną 1981 w psychice Andrzeja stało się coś nieodwracalnego, co pchnęło go na ścieżkę prywatnej wojny z Wałęsą, a jego żona lojalnie podążyła za nim.
W Gdańsku spędzałem wtedy pół życia i przegadałem wiele nocy. Przeróżne rzeczy mówiło się o Wałęsie. Ale wątek donosicielski, wątek “Bolka”, był praktycznie nieobecny. Także pani Ania, także Gwiazdowie zaczęli go używać znacznie później. Między innymi dlatego z wielkim dystansem traktuję dzisiejsze deklaracje, jakoby “wszyscy wiedzieli”. Dlatego też śmieszy mnie pewność tych, którzy wiedzę czerpią wyłącznie z papierów i są przekonani, że to zawartość esbeckich archiwów była motorem wszelkich działań.
Jak już tu pisałem – być może Wałęsa kiedyś donosił. Na pewno o wielu rzeczach nie umie mówić szczerze. Ale zaiste inne są źródła jego wojny z częścią tych, którzy dziś widzą w nim jedynie agenta.
komentarze
Panie Krzysztofie, dzięki
za tekst co nieco przybliżający w powodzi nawalanek.
Ale i tak nic z tego, większość bowiem woli napierdalankę, ba nawet dumna jest z tej swojej pseudoniezależności ilubi wznosic okrzyki czy to pro czy antywałesowskie.
Najczęściej bezmyślne.
Pozdrawiam.
grześ -- 22.06.2008 - 13:11Panie Krzysiu
Bzdura?
No toś sam sobie odpowiedział.
Tu nie chodzi o Wałęsę.
Tu chodzi o ludzi, o ich traktowanie.
Czyż trza pisać, że Walentynowicz jest tylko suwnicową i dumną kobietą, matką, gospodynią domową? a może trza nazwać Gwiazdę anarcho-syndykalistą?
Przecież to wszyscy wiedzą.
Czy trza przywoływać jak został potraktowany Stomma i jego środowisko?
Przez kogo?
Owszem, przez faceta potrafiącego unieść odpowiedzialność.
Przez chwilę.
Jednocześnie prostaka, nieuka, chytrego i pazernego chłopka.
Zagarniającego wszystko i co się da, pod siebie.
Który do dzisiaj nie zna miary.
I to co najgorsze.
Niewdzięcznego.
Co do reszty to cię odsyłam tutaj:
http://tekstowisko.com/yayco/55030.html
Igła -- 22.06.2008 - 13:22@KL
Bardzo dobry wpis – dziękuję!!!
Szkoda tylko, że na prawicy i tak nikt go nie “kupi”... zabetonowali się.
Pozdrawiam!
Zbigniew P. Szczęsny -- 22.06.2008 - 13:45tym właśnie różni się rzetelne dziennikarstwo
i zdrowy rozsądek od ideologicznego zaczadzenia i machania sztandarami zamiast myślenia, tudzież od owczego pędu.
Panie Krzysztofie, dziękuję za ten tekst.
s e r g i u s z -- 22.06.2008 - 13:52@Igła
Bufonadę, nadęcie i inne wady charakteru mozna Wałęsie zarzucać. Ale nie wydaje mi się, żeby Walentynowicz, Gwiazda czy Wyszkowski akurat to mu mieli za złe. Oni leją bez pardonu i zarzucają mu zdradę! A to jest już trochę inny kaliber – moim zdaniem.
Zbigniew P. Szczęsny -- 22.06.2008 - 14:03No
właśnie.
Oni zarzucają mu zdradę własnych towarzyszy.
Czy to mało?
Pomijając już, że oni w swoich poglądach są nieciekawi.
Wałęsa, też nie ma poglądów.
W zasadzie jest nieciekawy.
Jest tylko narzędziem dla innych.
Igła -- 22.06.2008 - 14:08Tyle, że interesownym.
I dość głupawym.
@Igła
No dobra – ale o co Ci chodzi?
Wałęsa nie jest moim idolem, ale zarzucanie mu zdrady to zagranie bardzo nieczyste i owocujące konserwowaniu sceny politycznej wg dawnego podziału PC-UD, który jest obecnie calkowicie nieadekwatny wobec wyzwań cywilizacyjnych, przed jakimi stoi Polska.
Więc Walentynowicz, Gwiazda czy Wyszkowski nie są moimi bohaterami tym bardziej. A właściwie są obecnie moimi antybohaterami.
Zbigniew P. Szczęsny -- 22.06.2008 - 14:29Panie Szczęsny
Oj naiwny, naiwny…
Toć tylko o to aby się zamknął, zaczął pisać pamiętniki a jego pseudo-obrońcy, łajdacy i przewalacze medialno-polityczni, przyznali renty zdrowotne&emerytalne innym zasłużonym z tamtego czasu.
Ale on jest jak prałat Jankowski – podobno katolik?
Tyle, że obrzydzenie już a nie podziw wzbudzający.
I tylko tyle.
Igła -- 22.06.2008 - 14:33Matoły.
Pierwotnie ten komentarz miał być osobną notką, ale zdecydowałem jednak rzec coś u Ciebie.
Chodzi mi o to, że kilku kilkunastu kilkudziesięciu blogowiczów, którzy nieustannie mówią mi jak mam żyć, kim jestem, kim byłem, kto z kim spał, co jak i dlaczego- a wszystko w autorytatywnym tonie, bądź przy użyciu dziecinnej ironii- ci blogowicze dają się robić jak dzieci.
A przecież już w 1994 roku powstała książka Rogera Boyes`a pt. “Nagi prezydent: życie polityczne Lecha Wałęsy”. Kto to przeczytał mógł sobie wyrobić zdanie nt. Lecha.
Tyle, że ta książka nie była wypromowana ani wtedy, a i dziś jakoś nie widzę by szlachta blogerska skaziła się jej znajomością.
Żałosne. Trzeba im dopieru podać coś na talerzu, bo dupy nie ruszą, by schylić się po coś, co jest od dawna dostępne.
Human Bazooka
Mad Dog -- 22.06.2008 - 18:20Mad..
Przestań.. :)
Kolację jem.
I się mogę zakrztusić?
Z powagi temata.
Ha,hahahahaaaa… aa
Igła -- 22.06.2008 - 18:27Na zdrowie.
A potem wrzuc do sieci “Nagiego prezydenta”. Albo i sam przeczytaj.
Human Bazooka
Mad Dog -- 22.06.2008 - 18:48myślisz że taka kataryna, czy inna (tfu) Maryla
będzie sobie dupę zawracała jakąś książeczka sprzed półtorej dekady?
Mad, tu chodzi Polskę!
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 23.06.2008 - 11:12Than living as a puppet or a slave
Mad Dog
Widzisz, Mad, jest jeden problem. Jako ówczesny korespondent The Daily Telegraph znałem oczywiście Rogera, korespondenta Timesa. Był to bardzo miły człowiek. Jako dziennikarz miał kilka wad. Po pierwsze, nie lubił wychodzić z domu. Wszystko, co pisał, zmuszony byłem traktować z należnym dystansem.
Krzysztof Leski -- 24.06.2008 - 19:36ale trzeba przyznac, ze jednak ta kniga troche wnosi
Human Bazooka
Mad Dog -- 24.06.2008 - 19:47no i co z tego?
nawet jeśli połowę zmyślił a drugą spisał od innych, to co to zmienia?
Troll Zdalnie Sterowany -- 26.06.2008 - 13:48Dzisiejsi odkrywcy prawdy to tak czy tak matoły. Mad ma tu rację.