W „Dzienniku” pojawiły się informacje, że: „Doradcą [premiera ds. bezpieczeństwa] będzie osoba znająca się na polityce wschodniej, sektorze paliw i służbach specjalnych – mówi gazecie minister rządu Tuska. W kręgu kandydatów pojawią się Antoni Podolski, mianowany właśnie na wiceministra spraw wewnętrznych, specjalista ds. służb i historyk Andrzej Grajewski, Jacek Cichocki, były szef Ośrodka Studiów Wschodnich, który od niedawna pracuje w kancelarii premiera, a także Andrzej Ananicz, były szef kontrwywiadu cywilnego.
Jest się czego bać... Największe zaniepokojenie moim zdaniem wywołuje kandydatura Andrzeja Grajewskiego. Redaktor został wymieniony w sfuszerowanym Raporcie Macierewicza jako konsultant – współpracownik WSI ps. „Muzyk”. Jego życiorys jest bardzo ciekawy.
W maju 1981 roku w świat poszła wiadomość o zawiązaniu Katowickiego Forum Partyjnego. Na czele KFP stanął docent Śląskiego Instytutu Naukowego Wsiewołod Wołczew. To nie był Rosjanin, lecz Bułgar: ortodoksyjny komunista o poglądach z epoki stalinowskiej. Kierował od 1979 roku Zakładem Badań Politycznych, który był oczkiem w głowie władz wojewódzkich i I sekretarza KW PZPR tow. Zdzisława Grudnia. Pod okiem Wołczewa szlify zdobywało wielu późniejszych aktywistów. Andrzej Grajewski pracował na etacie asystenta naukowego w jednostce, którą doc. Wołczew kierował. Poniekąd też zrobił karierę.
Grajewski został kombatantem, bo Wołczew wywalił go z pracy, ale nie został internowany w 1981 roku. Po 1989 r. znalazł się w otoczeniu Lecha Wałęsy, zasiadał w Komisji Likwidacyjnej RSW. Należał do Forum Prawicy Demokratycznej, Ruchu Stu, SKL... W latach 1999-2000 był przewodniczącym kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, a potem szefem kolegium IPN. Do czasu ujawnienia faktu współpracy z WSI Grajewski był zastępca redaktora naczelnego katolickiego „Gościa Niedzielnego”. Po tej aferze zrezygnował i jest szefem działu zagranicznego. Znowu dużo podróżuje.
Grajewski korzystając ze swego stanowiska i poparcia hierarchów Kościoła miał w IPN do wykonania powierzona mu sekretną misję – sprawdzić, co zachowało się w archiwach na temat księży, ze Śląska i nie tylko.
Sprawdził się w tej roli (w innych również). Dwa lata temu w IPN odnaleziono teczkę personalną i teczkę pracy ks. bp Witolda Skworca, który miał współpracować z SB jako tajny współpracownik o pseudonimie „Dąbrowski”. Bp Skworc poprosił księdza prof. Jerzego Myszora oraz Andrzeja Grajewskiego, historyka, wicenaczelnego „Gościa Niedzielnego”, byłego szefa Kolegium IPN o to, aby go „zlustrowali”.
W „Gościu Niedzielnym” ukazał się długawy wywiad z bp. Skworcem, w którym ten przyznał, że spotykał się z bezpieką, ale za zgodą przełożonych, czyli bp. Herberta Bednorza, a potem bp. Damiana Zimonia. I nie był donosicielem.
Eksperci poproszeni o wydanie opinii w sprawie bp. Skowrca nie byli jednak zupełnie bezstronni. Ksiądz Myszor był w 1995 roku promotorem pracy doktorskiej na Akademii Teologii Katolickiej biskupa Skworca „Budownictwo kościołów w diecezji katowickiej w latach 1945-1989”. Grajewski – wiadomo – konsultant ps. “Muzyk”.
Rządowi Tuska gratuluję fachowców.