Gdybym był młodszy, gdybym krócej śledził wydarzenia polityczne w moim kraju, analizował ich przyczyny i skutki, pewnie postawiłbym na końcu tytułu znak zapytania. Ale bardzo młody już nie jestem, a obserwacja tego, co się działo i dzieje prowadzi do jednego wniosku – sukces polityczno-wyborczy PO jest właściwie niemożliwy.
Tusk i jego ludzie mają pecha. Udało im się sięgnąć po władzę za późno, by myśleć o utrzymaniu wyborczego wyniku. Cykle w gospodarce mają swoją nieubłaganą logikę zmienności. Świat, a razem z nim nasz kraj, właśnie zmierza ku co najmniej stagnacji. Cieszymy się ostatnimi momentami (to w ekonomii oznacza rok – dwa) w miarę wysokiego rozwoju ekonomicznego Polski, ale bardzo poważne kłopoty są już przed nami wyraźnie widoczne.
Związana ze wzrostem gospodarczym poprzez wzrost płac inflacja zmusza RPP do podnoszenia stóp procentowych, czyli pogorszenia dla przedsiębiorców warunków gospodarowania. (Swoją drogą jest w tym jakiś fatalizm – efektem rozwoju jest wzrost płac; efektem wzrostu płac jest inflacja; efektem inflacji osłabienie rozwoju. Od tego łańcuszka właściwie nie ma ucieczki.) Umocnienie złotego (kto pamięta tak taniego dolara?) pogarsza opłacalność eksportu, co się przekłada na jego (eksportu) zmniejszenie, czyli obniżenie tempa wzrostu. Jeśli do tego dodać podobne kłopoty w krajach, z którymi handlujemy, nie sposób nie uświadomić sobie nadchodzących trudnych czasów.
Co to ma wspólnego z polityką? Z jednej strony niewiele, bo politycy z omawianymi zjawiskami gospodarczymi mało mają wspólnego. Nie były ich zasługą lata wzrostu, nie będą i lata jego wyhamowania. Ludzie SLD, PiS i PO nie zrobili dla naszej gospodarki niczego przesądzającego o jej stanie. Zwyczajnie administrowali/administrują.
Jest jednak i druga strona medalu – dużo mniej dla polityków przyjemna. Bo o ile pozytywne zjawiska gospodarcze tylko mogą się przełożyć na poparcie dla partii, o tyle negatywne odbijają się zawsze i na pewno. Oczywiście na tych, którym się akurat udało osiągnąć wyborczy sukces.
Rzeczywistość jest dla nich wręcz okrutna – choćby nie mieli nic wspólnego z aktualną sytuacją, i tak zostaną za nią obarczeni odpowiedzialnością. Świetnie to pokazuje historia lat 1993-2001. Postkomunistów (1993-1997) można uznać za farciarzy dyskontujących cudze osiągnięcia. Z kolei AWS nie były w stanie uratować nawet wielkie reformy, na jakie się zdobył firmowany przez nią rząd. Tak już jest, że wyborcy jako masa kojarzą fakty w sposób (że tak eufemistycznie powiem) uproszczony. Rządzisz – odpowiadasz za stan obecny. Czyli np. za masowość exodusu do Irlandii lub niskie płace pielęgniarek.
Czy to źle? I tak, i nie. Z jednej strony trudno uznać za sprawiedliwą sytuację, w której płaci się za nie swoje winy. Ale z drugiej – czy warto żałować polityków, którzy pchają się w górę na własne życzenie, sięgając po każdą dostępną metodę i przez długie lata aktywności biorą większy lub mniejszy udział we władzy, korzystając z jej przywilejów? Tylko naiwni, którzy ufają jakiemukolwiek politykowi, mogą tak myśleć. Kto wie, czy owa niesprawiedliwość nie jest właśnie odpowiednią ceną dla panów z wszelkich partii za sposób, w jaki sięgają po władzę i w jaki z niej korzystają.
Dlatego myślę, że nie warto żałować PO, której przyszło rządzić w takim, a nie innym momencie. Warto od niej oczekiwać i owe oczekiwanie wyrażać. Nie chodzi o żaden cud ( :):):) ), lecz o to, co jest możliwe do zrobienia przez ten rząd. Czyli na przykład o porządkowanie i dyscyplinowanie budżetu (zwane reformą finansów publicznych). Tu jest potrzebna przede wszystkim polityczna wola i charakter do przełamania oporu urzędników oraz własnego, oczekującego stołków, zaplecza. W naszej sytuacji nie sposób także nie żądać przynajmniej prób zmian w systemie opieki zdrowotnej. W końcu chodzi o zaspokojenie elementarnych potrzeb, a system jest od dawna w fatalnym stanie.
I to jest druga przesłanka przemawiająca za scenariuszem negatywnym dla PO. Bo co nam przyniosły ostatnie dni? Bez względu na to, która z informacji o przyczynach dymisji prof. Gomułki jest bliższa prawdy (ta czy ta), wszystko wskazuje na to, że rząd nie zamierza żadnych oczekiwań (i tym samym obietnic) spełniać. A nicnierobienie mogłoby być dobrą metodą na pozostanie przy władzy czy utrzymanie silnej pozycji w okresie niczym nie zagrożonego wysokiego wzrostu gospodarczego i braku rozumnej opozycji (czyli wypisz wymaluj jak w latach 1993-1997). Ten drugi warunek PiS jest wprawdzie w stanie spełnić ( :):):) ), ale w sprawie pierwszego to i cudu pewnie byłoby mało – gospodarczą stagnację mamy jak w banku.
Paradoksalnie najlepszą rzeczą, jaka może pozostać po rządach PO jest nie coś, co polega na stworzeniu jakiegoś projektu, lecz działanie odwrotne – redukujące. Dziś, pół roku po wyborach, największą nadzieją tej partii jest tak naprawdę happeningowiec J. Palikot. Miał bowiem rację D. Tusk, kiedy podczas obchodów rządowej studniówki klarował, iż przepisów to mamy raczej za dużo niż za mało. O czym może się przekonać każdy, kto np. kupuje dom czy prowadzi dowolną działalność gospodarczą. Doszło więc do tego, że partia inteligencji, biznesu i wysoko kwalifikowanej siły roboczej w trosce o swój los trzyma kciuki za faceta znanego przede wszystkim z wymachiwania nietypowymi akcesoriami sypialnianymi. Życie naprawdę bywa zabawne. :) Pozostaje nam zatem obserwować, jak PO, odmawiającej tworzenia, wyjdzie likwidowanie. Jeżeli i na tej działalności postawi przysłowiową kreskę, to wróżę jej przejście do historii. Niechlubne.
W zasadzie powyższy tekst stanowi balsam na skołatane dusze zwolenników przegranego PiS. :) Aby i oni nie żyli w fałszywych miazmatach bezpodstawnej nadziei, małe przypomnienie – po dwóch latach (nie kilku miesiącach) rządów ich pupili trudno wskazać w naszej rzeczywistości jakieś pozytywne ślady ich przełomowej podobno działalności. O czym ludzie pamiętają i pamiętać będą. Tym bardziej, że będzie komu przypominać zarówno o reformatorskim nihilizmie, jak i o rozmaitych ekscesach lat 2005-2007.
A jakby tego było mało, w osłabionym sytuacją wyborczo-sondażową pisowskim organizmie zagnieździł się groźny nowotwór. Objawia się walką narządów (czytaj: o rządy). Póki co, mózg nie został zaatakowany, ale z nowotworem nigdy nic nie wiadomo – może się rozwinąć w dowolnym kierunku. Na hurraoptymizm jest więc za wcześnie. Albo za późno, jeśli i w tej partii nic się nie zmieni.
Wniosek z takich rozważań jest nieprzyjemny – na horyzoncie nie majaczy żaden scenariusz dający wyborcom nadzieję na satysfakcję ze skutków swoich elekcji. Bo w którą stronę by nie spojrzeć, wszędzie widnieją znajome, ograne fizjonomie, kojarzące się ze wszystkim, tylko nie z nadzieją.
komentarze
popisowiec
nawet ni ma czego się mocniej czepić:)
co do Gomułki to nie wiem, raczej nie mam przekonania
jeden wielki plus widzę – kończy sie plazowanie na Copa Cabanie
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 22.04.2008 - 13:50Szanowny Panie P.
Widzę, że nie tylko mnie udzieliły się fatalne nastroje poniedziałkowe prezentowane przez Pana Marka O. I rzeczywiście jest to chichot historii, gdy nadzieją na jedyne zmiany jest poseł Janusz Palikot.
Pozdrawiam
Lorenzo -- 22.04.2008 - 13:55Mamy do wyboru
tchórzliwe, ciepłe kluchy z PO i nieudacznych rewolucjonistów z Pisu.
I własne taczki do popychania.
Igła -- 22.04.2008 - 13:57Igła
maxie
Masz rację. Te miodowe miesiące rządów to plaga jest prawdziwa. Cieszą się barany (wszystkie) sondażami i zapoznają z robotą niczym student z zgadanieniami egzaminacyjnymi w październiku.
Gomułka nie odszedł bez powodu. Politykiem nie jest, nie ma powodu mu nie wierzyć.
Pozdr.
popisowiec -- 22.04.2008 - 14:12Lorenzo
No chichot, fakt niezbity i iroina losu. Tylko takiego losu, co to każdy jest jego kowalem. Co od baranów nie zależy, to nie zależy. Ale za to, co robią i czego nie robią, odpowiadają sami.
Nastrój mam nie tylko poniedziałkowy. Politycznie to bardziej długookresowy.
Pozdr.
popisowiec -- 22.04.2008 - 14:20Popisowiec
o Copa Cabanie myślełem także w kontekście decyzji Sikorskiego,
bardzo mnie to się spodobało:)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 22.04.2008 - 14:23Igło
I prawdę mówiąc, na tych taczkach Polska jest ukonstytuowana. Żadne tam państwowe fundamenty czy gmachy. Liczy się tylko tempo tego dżyt, dżyt, dżyt ze starego kawału.
Pozdr.
popisowiec -- 22.04.2008 - 14:24Panie Igło,
litości ,,tchórzliwe”, nie zaś tak jak pan napisał.
Od ,,tchórza” bowiem.
Niech pan wyedytuje, bom się o dysleksji dziś nasłuchał i wyczulony żem:)
pzdr
grześ -- 22.04.2008 - 16:03P.S.
Zmęczony żem, więc nie przeczytałem, Popisowcze, tekstu do konca, ale to co przeczytałem, to w sumie mogę skwitować: jak zwykle masz rację.
grześ -- 22.04.2008 - 16:04Poprawiłem
Panie Grzesiu, cały czerwony z nerw bo ten Sergiusz cały, zamiast pilnować, to śpi.
Igła -- 22.04.2008 - 16:33Igła
A tak wogóle,
to gdyby Popisowiec zmienił tytuł na – PO skazana na pożarcie – to Julll miałaby, jako postępowa, miejska wielko inteligentka, cuś do zjedzenia i to łatwego do przyrzadzenia.
A może i w Sandomierzu też to zjedli zamiast Popiołów.
Igła -- 22.04.2008 - 16:37Igła
Wie co robi, Panie Igło.
On śpi i samo mu rośnie:-))
Lorenzo -- 22.04.2008 - 16:38Hmmm... Czarno to wszystko widzę
Dobrze piszesz, chciałbym, byś się mylił, ale raczej nie znajduję luk w Twoim tekście.
Zastanawiam się, ile razy platforma w ciągu krótkiego czasu może sobie strzelić w stopę. Ostatnio kilkakrotnie:
- przejście do porządku dziennego (czytaj: zamiecenie pod dywan) peeselowskich afer personalnych,
- poddanie podatku liniowego, z wewnętrznym sporem w MF włącznie,
- Gowin. Tego wywalić na zbitą twarz albo zabronić występów publicznych, niech idzie z Rokitą do pis-light XXI.
- Palikot. Psuje swoim pajacowaniem wszystkie pozytywy,
- odłożenie ad calendas graecas zrobienia porządku z abonamentem i ogólnie w publicznych mediach,
- oddanie bez walki propozycji wprowadzenia JOW, z powobu sprzeciwu psl.
platforma jest silna słabością pisu i reszty sceny politycznej. Niestety, ogólna polityczna mizeria powoduje, że naprawdę nie mamy kogo wybrać.
A taki psl znowu kręci lody jak dawniej…
Niedobrze, bo nadchodzi zadyszka gospodarcza, inflacja rośnie, eksport pada.
Czy po takiej zawierusze znowu jakiś mesjasz Tymiński nadejdzie…
oszust1 -- 22.04.2008 - 17:39gorzki tekst
słusznie pisze oszust1, że PO jest silna słabością opozycji. Jednak to jest jazda na krótka metę. Ludzie myślą o wakacjach, o słonecznej pogodzie i ogródkach. PO ma w sondażach ogromną przewagę i może popaść w samozadowolenie, ale sporo problemów sobie drzemie.
Jednak za kilka miesięcy gdy znowu przyjdzie się zastanowić co z wyprawka do szkoły, co ogrzewaniem na zimę, co z prezentami pod choinkę i ludzie sobie przypomną o tym, ze rok mija i rząd należy rozliczyć. Co wtedy?
Obudzą się zmory z IV RP, SLD się odrodzi czy jakiś Lepper nowy się objawi??
sajonara -- 23.04.2008 - 07:43chyba, ze PO rzuci jakiś ochłap, bo wyprzedadzą to co szykują do wyprzedania.
maxie
Wyobraź sobie, że nie czytałem. Dzięki za link. :)
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 15:33grzesiu
alerz z ćiebje wrarzliwjec caukiem jagja
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 15:34grzesiu
Nie mogę zbyt często czytać takich Twoich komentarzy, bo zaczynam wierzyć w ich sens, a to jest zabójcze dla charakteru, intelektu (domniemanego) i duszy. Na szczęście jest łyżka dziegciu w tym, co piszesz – nie doczytałeś. Czyli nudne to straszliwie (skądinąd fakt). Czyli jest nad czym pracować.
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 15:37Do Wszystkich
A dlaczego mi nikt uwagi nie zwrócił, że nie ma linków? Ciągle zapominam, że się tu z Worda nie przenoszą. :(
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 15:39Igło
Ty uważaj z tą irytacją. Niezdrowa jest. Ciśnienie podnosi. A dużo jest fajniej podnosić je sobie dla przyjemności w sposób powszechnie w naszym kraju przyjęty.
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 15:41Igło
Mam tyły. Tego o Jull nie złapałem. :)
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 15:44Lorenzo
Faktem jest. Chłopom samo rośnie. :)
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 15:45popisowiec
a miały być?
max -- 23.04.2008 - 15:46przydatne sa takie cuda jak _ bo cytaty sie pojawiają * bo pogrubiaja, też fajne:)
Prezes , Traktor, Redaktor
maxie
Miały być. I od paru momentów są. Informacje o formatowaniu znalazłem jakiś czas temu i generalnie daję radę, ale bywa, że o czymś zapominam. Zagoniony ciągle jestem i wszystko z doskoku robię.
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 16:03oszuście1
Pierwsze dwa myślniki doskonale rozumiem, ale przy Gowinie i Palikocie bym oponował. W przypadku pierwszego dlatego, że on niegłupi, a jam kołtun i wiele jego poglądów podzielam. A za drugim się ujmę, bo ma chłop okazję poruszyć trochę naszą biurokrację. Jeśli mu wódz pozwoli i jeśli on (Palikot) rzeczywiście tego chce. Pracowitość wskazywałaby, że tak. Dajmy mu więc szansę mimo jego denerwującej skłonności do pajacowania.
Końcowe myślniki też bez zastrzeżeń – z mojego punktu widzenia.
To, że nie ma kogo wybrać, zapowiada największą tajemnicę przyszłości. Wszyscy pokazali już żenadę i nie wiemy kogo nam los ześle jako przełomowca. Nie strasz z tym Tymińskim. Brrr…
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 16:20Sajonaro
Nadchodzi czas pisania budżetu. Będzie walka o ochłapy, będą strajki i wszelkiego rodzaju protesty. Za jakiś czas pojawią się odczuwalne oznaki nadchodzących kłopotów gospodarczych. Ludzie zapomną o radości z pozbycia się Kaczyńskich i zapytają samych siebie, co nam wszystkim z rządów PO. Kogo wtedy wybiorą? Na kogo będą mieli możliwość głosować? To jest polska zagadka obecnej kadencji.
Mam nadzieję, że Donald nie postanowił po prostu wykupić miejsca w pałacu za pieniądze ze zhandlowanych firm i coś tam jednak w kraju zmieni.
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 16:46pytanie
Co to jest inflacja i skąd się bierze?
jacer -- 23.04.2008 - 17:44Panie Jacer
Będziemy się bawić w przepisywanie podręcznika czy słownika? Wal Pan od razu, o co chodzi. Będzie prościej i ekonomiczniej. :)
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 18:01popisowiec
Związana ze wzrostem gospodarczym poprzez wzrost płac inflacja zmusza RPP do podnoszenia stóp procentowych,
Tak napisałeś. Ale to chyba nie jest tak.
Inflacja to spadek wartości pieniądza. A ta bierze się z tego, że rząd wpuszcza na rynek lewe pieniadze.
jacer -- 23.04.2008 - 18:06definicja
No niech będzie definicja, bez zdefiniowania terminów nie jest możliwa rozmowa.
American College Dictionary: „Szkodliwa ekspansja lub wzrost ilości waluty krajowej, spowodowana w szczególności poprzez druk pieniądza papierowego, nie dającego się wymienić na twardy pieniądz”.
jacer -- 23.04.2008 - 18:09Jacer
Rząd rzuca więcej pieniędzy niż może, bo się zapożycza, to fakt. Ale robi tak co roku od lat, na mniej więcej tym samym poziomie. Muszą więc działać jakieś inne czynniki. I tu się kłania wzrost płac i związany z nim wzrost zadłużania się ludzi. Pieniądze rzucają na rynek konsumpcyjny banki. Gdy ludzie zaczynają lepiej zarabiać, zaczynają więcej kupować. Na kredyt, bo widzą możliwości jego spłacenia. I mamy na rynku więcej pieniędzy niż by wynikało ze wzrostu gospodarczego. A razem z nimi inflację. Jeśli źle kombinuję, proszę korygować.
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 18:14Jacer
Dziś rządy pieniądze pożyczają, nie drukują. Co się wiąże z zabieraniem pieniędzy z rynku na obsługę długu. Czyli klasyczna definicja nie bardzo nam się już sprawdza.
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 18:20>popisowiec
Rząd rzuca na rynek więcej pieniędzy, bo je dodrukowuje.
Pożycza ale też spłaca raty kredytów z odsetkami a więc suma wcale nie musi być dodatnia. Warto by to było sprawdzić. Pewno biora więcej niż pożyczają.
jacer -- 23.04.2008 - 18:29Jacer
No właśnie szukami informacji na temat wysokości środków przeznaczanych rocznie na obsługę zadłużenia, aby ją porównać z wysokością deficytu. To by nam dawało rozeznanie, ile rzeczywiście pieniędzy państwo dolewa do gospodarki z powodu pożyczek.
Ale na głupa to się już dziś nie drukuje. Pewnie nawet nie wolno.
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 18:36>popisowiec
Na głupa nie.
Robi się to po cichu, za pomoca np. obligacji. Przynajmniej tak jest w USA.
cytat:
Nasze rządy sprzedają bankom swoje obligacje lub inne papiery dłużne (IOU). W zamian za nie, banki płacą rządowi, tworząc w swoich księgach „depozyty bankowe”, z których ten ostatni może korzystać. Bank ze swej strony może ta obligacje rządowe czy inne papiery dłużne sprzedać bankowi Rezerwy Federalnej , który płaci za nie albo poprzez stworzenie kredytu depozytowego, albo poprzez druk banknotów Rezerwy Federalnej. Taki jest właśnie mechanizm produkowania pieniądza.
jacer -- 23.04.2008 - 18:58>popisowiec
A co do cen.
Byłem dwa tyg temu w NL i tam cena LPG praktycznie się nie zmieniła od 6 lat.
U nas o jakieś 130%. I teraz pytanie: czy to cena LPG u nas wzrosła czy wartość nabywcza naszego pieniądza spadła i kto nas tak okradł?
jacer -- 23.04.2008 - 19:13jacer
Mam dane za rok 2007. Znajdzie je Pan tu: http://www.mf.gov.pl/_files_/budzet_panstwa/szacunkowe_wykonanie_budzetu...
Rząd pożyczył niecałe 17 mld, a wierzycielom oddał ponad 27. Z czego prawie 5 za granicę, czyli poza rynek wewnętrzny. A 22,5 mld oddane polskim wierzycielom też nie oznacza wrzucenia ich w konsumpcję. Można więc powiedzieć, że w ubiegłym roku do inflacji się raczej nie przyczynił. Oczywiście idealnie by było, gdyby rząd w ogóle pieniędzy nie pożyczał, ale na to liczyć nie możemy.
Źródła obecnej inflacji tkwią w samych procesach gospodarczych. Kiedyś bywało inaczej, rządy bruździły.
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 19:43jacer
Aby rzetelnie ocenić przyczyny wzrostu cen gazu, należałoby sprawdzić, po ile 6 lat temu kupowaliśmy surowiec, jakimi podatkami był obłożony produkt końcowy, a jaką wysokość mają one obecnie, jakie były wówczas koszty, jakie są dziś itd. W ND pewnie się te zmienne zmieniły niewiele, w przeciwieństwie do nas.
A pieniądz to sześć lat temu mieliśmy w stosunku do euro zapewne słabszy. Zaraz sprawdzę.
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 19:48jacer
Już mam – średni kurs euro był w kwietniu 2002r. minimalnie wyższy niż dzisiaj. proszę sobie porównać:
http://www.nbp.pl/kursy/archiwum/2002.xls
http://www.nbp.pl/kursy/archiwum/2008.xls
popisowiec -- 23.04.2008 - 19:55jacer
Nie wiem, czy okradł to jest dobre słowo, ale za wzrost cen LPG w bardzo dużym stopniu odpowiadają panowie Bush, Putin i Arabowie z OPEC. Baryłka ropy w 2002r. kosztowała 26 dolców, dziś jakoś tak ze stówę, czyli mniej więcej cztery razy tyle. To się raczej nie mogło nie przełożyć, prawda? A w ND to może im państwo dołożyło, że niby ekologia. Inaczej tego sobie wytłumaczyć nie potrafię.
Pozdr.
popisowiec -- 23.04.2008 - 20:05>popisowiec
A widziałeś to?
“Money is debt”
A co do Holendrów. Gdy im powiedziałem, że u nas gaz ziemny podrożał o 10% akurat gdy wyjeźdzałem zapadła decycja, to byli w szoku. U nich nigdy ceny o tyle nie wzrastały.
ja myśle, że te wzrosty cen LPG to był nakaz z Brukseli (akcyza), LPG juz nie będzie drożał, mamy teraz ta samą cenę co na Zachodzie i o to chodziło, o wyrównanie.
jacer -- 24.04.2008 - 09:22Jacer
To jest zapewne czynnik, który w największym stopniu podniósł nam cenę. Chociaż na pewno nie jedyny. UE niczego nie daje za darmo. Są korzyści, są i straty. Takie życie.
Spróbuję poszukać danych na temat akcyzy na LPG.
Pozdr.
popisowiec -- 24.04.2008 - 10:03Rząd jest uczestnikiem
rynku finansowego tak jak inne podmioty.
Igła -- 24.04.2008 - 10:14Ma ograniczenia ustawowe, konstytucyjne a na straży gospodarki finansowej państwa stoi NBP.
To co wypisuje tu Jacer to są tzw mądrości życiowe dla prostaczków z portalu Korwina dla wyznawców.
Np. pożyczenie przy pomocy obligacji = dodruk pieniądza.
To niby kto drukuje?
Te banki co pożyczają?
Druk odbywa się PWPW.
Igła
>popisowiec
Tam LPG kosztuje 0,6eurocentów gdy to pomnozymy przez 3,5zł wychodzi nam cena 2,10zł czyli taka jak w PL.
Wątpię żeby tam cokolwiek dotowano, cena benzyny też za wiele się nie zmieniła. Poprostu docisnieto nas akcyzą.
http://research.stlouisfed.org/fred2/data/OILPRICE_Max_630_378.png
Na tym wykresie mozna zobaczyć zmianę ceny ropy, zauważ, że gwałtowny wzrost nastąpił w połowie lat 70tych. Wtedy do USA powiązały kurs dolara z wydobyciem ropy tzw petrodolary.
Odejście od parytetu złota i powiązanie dolara z ropą nie było dobrym rozwiazaniem. Ciekawe jak to się skonczy?
jacer -- 24.04.2008 - 10:18>Igła
Tak, tak, prostaczków.
A PWPW to na czyje zlecenie drukuje banknoty?
jacer -- 24.04.2008 - 10:21@Jacer
NBP.
Igła -- 24.04.2008 - 11:06Igła
Jacer
Obecnie stawka akcyzy na LPG wynosi 695 zł na 1000kg: http://biznes.onet.pl/0,1729805,wiadomosci.html
W 2004r. wynosiła 630zł na 1000kg: http://www.mf.gov.pl/_files_/sluzba_celna/akty_prawne/podatek_akcyzowy/s...
Niestety, nie dokopałem się, co było dwa lata wcześniej. Cena LPG w 2004r. wynosiła u nas ok. 1, 70zł, dziś ok. 2,20zł. Akcyza w tym czasie wzrosła więc o ok. 10%, a cena paliwa o ok. 29%. A trzeba pamiętać, że akcyza jest tylko jedną ze składowych ceny produktu i jej wzrost o 10% nie może się przekładać na wzrost ceny o 10%.
Wniosek jest jeden – nie wszystko da się wytłumaczyć wrednym działaniem państwa.
Pozdr.
popisowiec -- 24.04.2008 - 11:36Jacer
Ale ten wykres pokazuje również największy, horrendalny wzrost cen od mniej więcej 2002r. Co w jakiejś mierze wyjaśnia wzrost cen w naszym kraju, ale zupełnie nie wyjaśnia stabilności cen w ND.
Pozdr.
popisowiec -- 24.04.2008 - 11:48Jacer
Ale powiązanie dolara z ropą oceniam podobnie – to nie był dobry pomysł.
Pozdr.
popisowiec -- 24.04.2008 - 11:56