GW pisze że Prezydent może załatwić z Sarkozym iż Rada Europejska poprzez Polskę w sporze z KE o stocznie w zamian za ostateczne podpisanie Traktatu. Gdyby to była prawda do po raz pierwszy byłoby widać że z hucpy jaką PiS zrobił wokół własnoręcznie wynegocjowanego traktatu wynika coś dobrego dla Polski. Do dziś była to w sumie całkowicie nie zrozumiała i całkowicie szkodliwa dla polskiej polityka akcja polityczna na zasadzie “nie, bo nie”. Tym bardziej dziwna, że jest to przecież autorski traktat Lecha Kaczyńskiego. Kiedyś w Polskim Zoo był taki skecz o Wałęsie i jego ciągłych woltach polityczny – “szalony slalom za Lechem” – może analogiczna wolta Lecha 2 przyniesie nam 80 tys. miejsc pracy i 5 mld zł oszczędności?
Jednak w całym tym pięknym obrazku jest drobna ale widoczna rysa. Nawet jak się nam uda uzyskać poparcie Francji i Rady to nadal pozostanie pytanie – o co Polsce chodzi tak naprawdę w polityce zagranicznej? Wielu z Was pewnie instynktownie odpowie “aby dali na spokój”. Tyle, że współczesny świat nie daje nikomu spokoju i nie pozwala na “odpoczynek od historii”. Polska miotającą się od zgody po sprzeciw wobec traktatu, od akceptacji po krytykę tarczy zdradza całkowity brak myślenia strategicznego.
Ze smutkiem czytałem artykuł Jana Rokity w ostatnim dzienniku gdzie ten w sumie zdolny polityk, mieszał sprawy ważne z drobiazgami, budując z tego niby naszą strategię polityczną wobec Europy. A wydawałoby się, że autor najbardziej anty-konserwatywnego i anty-strategicznego hasła przedostatniego sezonu politycznego (Nicea albo śmierć) powinien już jakoś nauczyć się odróżniać sprawy małe od wielkich. Rokita każe nam “umierać” za to aby po wsze czasu utrudnić jakimś całkowicie obcym dla niego facetom brać ślub. To dla niego niby jest nasza racja stanu i nasza strategia. Gdybym był cyniczny i złośliwy to bym powiedział, że historia medialna małżeństwa Rokitów skutecznie zniechęca wszystkich hetero i homo tego świata do brania ślubów. Tyle jeśli Rokita zatraca ostatecznie proporcje i kompas tego co dobre i korzystne dla kraju to co mamy powiedzieć o legionach posłów no-name którzy “jadą” wyłącznie na instrukcjach z Nowogrodzkiej i Aleji Ujazdowskich?
Polskie elity mają problem z myśleniem długofalowym. Nie jest to zresztą jakaś nowość, tak też było przez wojną (vide dobra wojna 1920 a średni pokój ryski). Spory grzęzną w sporach czysto personalnych – polityk partii Z nie będzie popierał pomysłu z partii Y z definicji. A nawet jak “perfidnie” partia Y poprzez coś co wynegocjowała partia Z to czym prędzej politycy partii Z wyprą się swojego pomysłu.
Może, dzięki Lechowi Kaczyńskiego, w sytuacji ostatecznej i “pod ścianą” Polska nie przegra kolejnej “bitwy” o naszą pozycję w Europie (traktat) jak i nie straci ważnego sektora swojej gospodarki. Tylko czemu to zawsze musi być taka “sytuacja ostateczna i pod ścianą”????
komentarze
woodya
nie wierze w takie układziki. na zadnym poziomie nie jest on opłacalny dla nas, dla Prezydenta. jesli Lech uważa ze nie nalezy obecnie podpisywac Traktatu z przyczyn miedzynarodowych i strategicznych (bez oceniania czy ma racje), to handlowanie za stocznie, nawet trzy, to typowa zamiana siekierki na kijek. prezydent w dodatku wyjdzie na “obrotowego”, ktory co 5 dni zmienia zdanie. i ktorego mozna kupic za byle gowno. nawet on nie strzela sobie tak ewidentnie w stope, choc jak wiemy – potrafi to czasem robic.
teza, ze celowo sie wstrzymal z podpisem, by ratowac stocznie jest nie do obrony. chyba w ogole nikt nie bedzie sie z taka teza wyglupial.
bylem zdegustowany odmowa podpisania traktatu. ale z dwojga zlego – wolalbym by Lechu w swoim uporze trwal.
Griszeq -- 14.07.2008 - 14:09