Lech Kaczyński wyciął numer! Kilka dni temu upłynęła kadencja prezesa Trybunału Konstytucyjnego Jerzego Stępnia. Zasady są takie, że nowego prezesa wybiera prezydent spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Starannie ważąc swoje siły Zgromadzenie uznało, że najlepszymi kandydatami będą ― aktualni sędziowie ― Janusz Niemcewicz i Bohdan Zdziennicki.

Za wyborem stała prosta kalkulacja. Szanowna większość trybunalska była przekonana, że Kaczyński na pewno nie poprze komucha Zdziennickiego, zagryzie wargi i chcąc nie chcąc powoła polityka dawnej Unii Demokratycznej i Unii Wolności, czyli Niemcewicza. W ten sposób wszystko zostanie jak trzeba i w sprawach, w których należy dać światopoglądowe świadectwo, sędziego sprawozdawcę dalej będzie wyznaczał "nasz człowiek".

A tu niespodzianka! Kaczyński zrobił prezesa ze Zdziennickiego! Piękna akcja, przyznaję, że jestem pod wrażeniem. Dlaczego?

Otóż, nie wiadomo, czy Zdziennicki będzie gorszy, czy lepszy od Niemcewicza. W sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie Trybunał trudno zresztą powiedzieć, co znaczy ― lepszy albo gorszy prezes. Zdziennicki jest profesorem prawa, doświadczonym aparatczykiem z przeszłością w ministerstwie sprawiedliwości w latach siedemdziesiątych. Nie ma renomy wybitnego taktyka i wizjonera "nowoczesności". To postać ― względnie ― bez właściwości. Jeden z wielu, którzy zostali wysłani przez postkomunistów (komunistów), żeby ― jakby co ― trzymał rękę na pulsie i przynajmniej składał zdania odrębne. Bez wątpienia Niemcewicz byłby lepszym strażnikiem interesów. Poseł na Sejm, funkcjonariusz partyjny, adwokat, strateg (jak na ich miarę). W dodatku pełni od pewnego czasu funkcję wiceprezesa Trybunału; znaczy ― człowiek doświadczony. Dobry gwarant status quo.

No!, i jest jeszcze jedno! Niemcewicza chciała trybunalska société*! Nasuwa się smutne pytanie, co można dzisiaj sensownie robić, kiedy sąd konstytucyjny funkcjonuje w takim układzie personalnym, i gdy nie ma rokowań, że coś w najbliższym czasie się zmieni? A przecież robić coś trzeba, bo życie płynie. Odpowiadam: w całej tej bezsilności można im tylko mieszać szyki. Wszędzie gdzie się da**.

Więc Kaczyński pomieszał société szyki. Good job!



- - - - -
* Jak pisał Rybiński: "Po waszemu société, po naszemu szajka".
** Zdanie zawiera myśl, która już nie wyraża przekonań autora.