Marność pożytku z czytania, czy wręcz szkodliwość lektury, na potrzebę tej notki wyjaśnię posługując się przypowieścią o referencie.

Praca referenta jest ważna. Nikt do tej pory nie wyjaśnił przekonująco ― dlaczego jest ważna i czy referent rzeczywiście jest nie do zastąpienia, ale życie bez referentów wydaje się trudne do pomyślenia. Referent to pamięć państwowa, ciągłość, trwanie i stabilizacja; delegaci mogą przyjść i wyjść, ponownie być może w ogóle nie zostaną wybrani, a referent jest wieczny jak piec kaflowy.

Na referencie spoczywają ważne obowiązki. Prawdziwości tej tezy również nikt nie potwierdził, przy czym ― zastanówmy się spokojnie i rzeczowo. Co to znaczy: "ważny obowiązek"? Praca referenta nie zakłada jego własnego bogacenia, czy przyjemności życiowej. Lepiej powiedzieć, że to nie praca, ale ― służba. Tak, referent pełni służbę, stara się, żeby ludziom żyło się lepiej. Wszystkim. Oczywistość tej prawdy jest na tyle niegroźna, że skradła ją jedna partia polityczna, i ― co to dużo mówić ― ośmieszyła. Przypomnę więc raz jeszcze: referenci są dla ludzi (nie odwrotnie), powinni przeprowadzać staruszki przez ulice, pokazywać turystom, jak dojść na Stare Miasto, starannie obliczać emerytury i nie ociągać się z wydawaniem pozwoleń budowlanych. Wyliczenie jest przykładowe.

Referent musi być odważny. Nie chodzi przy tym o gotowość do prewencyjnej akcji na stadionie albo spożycie posiłku w biurowej stołówce. Musi być odważny cywilnie! Kiedy kierownik zleca mu dziwne zadanie, po wykonaniu którego równowaga kosmosu zostałaby istotnie zachwiana, albo upomina się o dopisanie dwóch zdań w zarządzeniu, wyraźnie sugerując dyskrecję, wówczas referent powinien stanąć okoniem. W zasadzie nie ma innego wyjścia.

Praca referenta nie jest łatwa. Tego nie będę już wyjaśniał, bo dla sprawy nie ma to znaczenia, ale tym bardziej zrobiło mi się przykro, kiedy trafiłem na taką oto przypowieść:

"Pewien wezyr z urzędu złożony, w stan derwiszów wstąpił; błogość ich społeczeństwa wpływ na nim wywarła; zebranie ducha i spokojność umysłu osiągnął. Król znowu serce do niego przychylił i na urząd go powołał. Wezyr nie przyjął, mówiąc: «Lepiej mi bez urzędu niż z urzędem». Król na to: «Cóżkolwiekbądź, mnie potrzeba człowieka rozumnego i zdatnego, zdolnego do kierowania sprawami państwa». «O Panie mój, człowieka rozumnego i zdatnego po tym poznać, że się w tego rodzaju sprawy nie rzuca»".

Duże rozczarowanie. Wszystkim referentom pod rozwagę. Sam będę o tym trochę myślał, więc na jakiś czas żegnam się z państwem.