Płytki, bezmyślny, sprowadzony do merkantylno-komercyjno-teatralnej powierzchowności katolicyzm.
Coś dla dobrego samopoczucia, coś co pozwala czuć się lepszym od innych.
U Mad Doga są fragmenty Pasji – Gibsona.
Obawiam się, ze dla wielu ludzi są też tylko jeszcze jedną okrutną opowieścią, odległą i egzotyczną i oczywiście z happpy endem.
Do oglądania popijając piwko, lub herbatę. Jak filmy z gatunku fiction.
Jeszcze jedna historyjka, w żaden sposób nie odnoszącą się do nas samych.
Mad Dog zauważa, że to może dziać się teraz. A ja dodam, że się dzieje. Każdej sekundy. To nasze lustro, w którym jednak nie widzimy siebie.
Boli mnie to oczekiwanie jak najszybszego happy endu – samego Zmartwychwstania. Boli mnie łatwość z jaką odwracamy głowy i nie chcemy znać ceny za nasze “wesołe święta”.
Ceny nie w boskim a w czysto ludzkim wymiarze.
Tak, gorycz, ból...
Płytki, bezmyślny, sprowadzony do merkantylno-komercyjno-teatralnej powierzchowności katolicyzm.
RRK -- 22.03.2008 - 00:10Coś dla dobrego samopoczucia, coś co pozwala czuć się lepszym od innych.
U Mad Doga są fragmenty Pasji – Gibsona.
Obawiam się, ze dla wielu ludzi są też tylko jeszcze jedną okrutną opowieścią, odległą i egzotyczną i oczywiście z happpy endem.
Do oglądania popijając piwko, lub herbatę. Jak filmy z gatunku fiction.
Jeszcze jedna historyjka, w żaden sposób nie odnoszącą się do nas samych.
Mad Dog zauważa, że to może dziać się teraz. A ja dodam, że się dzieje. Każdej sekundy. To nasze lustro, w którym jednak nie widzimy siebie.
Boli mnie to oczekiwanie jak najszybszego happy endu – samego Zmartwychwstania. Boli mnie łatwość z jaką odwracamy głowy i nie chcemy znać ceny za nasze “wesołe święta”.
Ceny nie w boskim a w czysto ludzkim wymiarze.