Przeczytałem. Opinii wyrażonych wcześniej nie zmieniam o jotę.
W tekeście nie znalazłem diagnozy żadnej z chorób Kościoła. Tym bardziej nie znalazłem żadnej recepty. Jest jedynie gorzko-ironiczne biadolenie nad powszechnym spłyceniem, brakiem głębokiej refleksji i wiary Polaków. Szydzenie iż myślimy wyłącznie o żarciu i przyjemnościach świętowania.
W kolejnych komentarzach, zwłaszcza ostatnich, zawarła Pani sostrzeżenia dla mnie istotne. Wskazujące na realną troskę o Kościół. I z nimi się zgadzam.
Z samego tekstu bije gorycz. Najgorsze, że nie ma w nim ni cienia nadziei.
Jakby Bóg umarł ostatecznie.
Jakby zmartwychwstania nie było.
Pani Renato
Przeczytałem. Opinii wyrażonych wcześniej nie zmieniam o jotę.
W tekeście nie znalazłem diagnozy żadnej z chorób Kościoła. Tym bardziej nie znalazłem żadnej recepty. Jest jedynie gorzko-ironiczne biadolenie nad powszechnym spłyceniem, brakiem głębokiej refleksji i wiary Polaków. Szydzenie iż myślimy wyłącznie o żarciu i przyjemnościach świętowania.
W kolejnych komentarzach, zwłaszcza ostatnich, zawarła Pani sostrzeżenia dla mnie istotne. Wskazujące na realną troskę o Kościół. I z nimi się zgadzam.
Z samego tekstu bije gorycz. Najgorsze, że nie ma w nim ni cienia nadziei.
Jakby Bóg umarł ostatecznie.
Jakby zmartwychwstania nie było.
Ponownie — jestem tym zaskoczony.
odys -- 27.03.2008 - 00:42