no pięknie, najpierw traktuje mnie Pani delikatnie- nierzetelnym manipulatorem, następnie subtelną sugestią ubeckich metod, a finiszuje zadziwiająco mocną eksplozją: obrzydliwy kłamca i oszczerca!:).
Z mojego komputera idzie dym, aż włączył się alarm:)
Widzę, że dusi Panią ciekawość, z kim ma Pani aż tak grubą nieprzyjemność. Już ją kiedyś zaspokoiłem, ale powtórzę: „nazywam się Yassa Yanuary, syn Yogiego i Yody –proszę mi powiedzieć, tylko szczerze, jestem już wiarygodniejszy czy zostaję nadal paszkwilanckim i zakłamanym anonimem”.
Ciągle męczy Panią ta anonimowość:).
Lecę dalej, Pani ulubionym biłgorajskim maglem:)
Parę dni temu, w rozmowie z moim przyjacielem, profesorem prawa na UW
(piszę to nie, żeby epatować moimi przyjaźniami, a w innym, konkretnym celu i wyjaśniam: studia kończył w ponurych czasach komunizmu, ale doktoryzował się już w wolnej RP, więc nie do końca był szkolony na potrzeby komunistycznego reżimu:) )
powątpiewałem w zasadność sprawdzania na maturze czytania ze zrozumieniem, a on, nauczyciel tej cream of creams stołecznej młodzieży tylko się roześmiał: „żebyś ty wiedział, jakie moi studenci mają problemy ze zrozumieniem prostego tekstu”-tego pesla też nie podam:)
I przykro mi to mówić, ale nie tylko oni.
Pani oburzenie koncentruje się na moim, rzekomym, twierdzeniu, że Wielce Szanowni Publicyści „Kontratekstów” trzepią kasę na swych intelektualnych fajerwerkach. Wolne żarty nie dość, że niczego takiego nie napisałem, to nawet nie jestem pewien, ile w rzeczywistości ta amatorska, bądź, co bądź, produkcja jest warta?
A jak nauczał Milton Friedman, warta jest tyle, ile skłonny jest za nią dać nabywca. A z nim, akurat w tym wypadku, kruchutko…Chyba, że się mylę?
Tak więc rzeczywiście łżę, słowa o tym co mi Pani imputuje, nie wspominając :) i do tego anonimowo. Prawdziwa zgroza!
Wiem też, że chciałaby Pani poznać dane owego znajomego z PO. ach ta kobieca niczym nie pohamowana ciekawość tego, który jest tam dla chleba:)
No, powiedzmy; dla chleba z masłem,szynką, sałatą, ananasem i pomidorem spożywanego na siedzeniu własnego sportowego Lexusa, na Côte d’Azur- oczywiście:).
Nawet gdybym je podał, to coś by się zmieniło?
A napisałem o jego przynależności partyjnej tylko dlatego, że mimo iż poetyka „Kontratekstów” jest zgodna z linią jego partii, to i on dostrzegł jej bardzo bliskie związki z farsą.
Trzeba przyznać, że drzemią w Pani, gigantyczne, niewykorzystane do końca pokłady intryganckiego talentu.
To prowokowanie, insynuowanie i podpuszczanie:
te dowody, we własnym interesie powinieneś przedstawić, no napisz coś jeszcze, bo uznam cię za oszczercę, no udowodnij, bo jak nie, to jesteś kłamcą!
Przyznam, że zależy mi na opinii Pani o mnie, ale żeby aż tak, bez przesady:)
Niestety musi Pani mi wybaczyć, napisałem tyle, ile uznałem za stosowne i na tym skończyłem:).
A Pani proponowałbym jeszcze popracować. Nie może Pani powiedzieć, że nie macie w PO mistrzów tej dyscypliny:).
Po co Pani ta amatorszczyzna; infantylna i prostacka? To razi. W Pani wieku i w Pani środowisku? Noblesse oblige. Nie chcę być złym prorokiem, ale chyba wie Pani, jak tragicznie potoczyły się losy innej, słynnej Rudeckiej; Stefci.
Nie chce Pani chyba usłyszeć od krakowskiego lidera partii: dla nas jest Pani trędowatą!
A tak może skończyć amatorka wśród profesjonalistów:).
Poniekąd absurdalne wydaje się też domaganie udowodnienia; dlaczego coś mnie śmieszy? Śmieszy mnie to, co mnie śmieszy a poczucie humoru mam takie, jakie mam. Zdaje sobie sprawę, że mocno plebejskie. Ale cóż? Zresztą już kiedyś na ten temat miło sobie gaworzyliśmy- dla ciekawych: http://archiwum.salon24.pl/14444,index.html.
(tam też znajduje się kilka kontratekstowych perełek publicystycznych)
Z żalem przyjmuję Pani deklarację zakończenia ze mną blogowei znajomości, ale rozumiem.
Trochę niezręcznie jest Pani i Pani Przyzwoitemu Towarzystwu upajać się doskonałością formy i głębią treści, pewnej (historycznej, przełomowej, genialnej, etc, etc.) ankiety opublikowanej w Znaku, w obecności niegodnego profana, i do tego obrzydliwego kłamcy i oszczercy.
Teraz to mogę się już przyznać- ja, wtedy tam byłem. Cichutko i taktownie przysłuchiwałem się głosom rozsmakowanym w pięknie. Wymiękłem dopiero przy paralelach Tusk- Churchill, w kontekście literackiej nagrody Nobla:).
Ale seansu nie zakłóciłem. Prawda?
Nie będę też już więcej zakłócał Pani rytualnego dance macabre, z wyciąganymi z szafy truchłami stalinowskich oprawców.
Życzę, zatem powodzenia w chlubnym dziele wznoszenia monumentu Pana Premiera, cieszę się, że są już gotowe ozdabiające cokół, alegoryczne postaci kryształu i nieskazitelności: pp. Redaktorów, wspominanej wyżej-cennej netowej inicjatywy:)
Żegnam Panią z nieskrywanym smutkiem:(
Ps.
Lecz gdy kiedyś, przypadkiem, wpadniemy na siebie( w sieci, rzecz jasna), to proszę nie liczyć na obojętność z mojej strony, nie ma lekko:)
Pani Renacie, epitafium do sztambuszka,
no pięknie, najpierw traktuje mnie Pani delikatnie- nierzetelnym manipulatorem, następnie subtelną sugestią ubeckich metod, a finiszuje zadziwiająco mocną eksplozją: obrzydliwy kłamca i oszczerca!:).
Z mojego komputera idzie dym, aż włączył się alarm:)
Widzę, że dusi Panią ciekawość, z kim ma Pani aż tak grubą nieprzyjemność. Już ją kiedyś zaspokoiłem, ale powtórzę: „nazywam się Yassa Yanuary, syn Yogiego i Yody –proszę mi powiedzieć, tylko szczerze, jestem już wiarygodniejszy czy zostaję nadal paszkwilanckim i zakłamanym anonimem”.
Ciągle męczy Panią ta anonimowość:).
Lecę dalej, Pani ulubionym biłgorajskim maglem:)
Parę dni temu, w rozmowie z moim przyjacielem, profesorem prawa na UW
(piszę to nie, żeby epatować moimi przyjaźniami, a w innym, konkretnym celu i wyjaśniam: studia kończył w ponurych czasach komunizmu, ale doktoryzował się już w wolnej RP, więc nie do końca był szkolony na potrzeby komunistycznego reżimu:) )
powątpiewałem w zasadność sprawdzania na maturze czytania ze zrozumieniem, a on, nauczyciel tej cream of creams stołecznej młodzieży tylko się roześmiał: „żebyś ty wiedział, jakie moi studenci mają problemy ze zrozumieniem prostego tekstu”-tego pesla też nie podam:)
I przykro mi to mówić, ale nie tylko oni.
Pani oburzenie koncentruje się na moim, rzekomym, twierdzeniu, że Wielce Szanowni Publicyści „Kontratekstów” trzepią kasę na swych intelektualnych fajerwerkach. Wolne żarty nie dość, że niczego takiego nie napisałem, to nawet nie jestem pewien, ile w rzeczywistości ta amatorska, bądź, co bądź, produkcja jest warta?
A jak nauczał Milton Friedman, warta jest tyle, ile skłonny jest za nią dać nabywca. A z nim, akurat w tym wypadku, kruchutko…Chyba, że się mylę?
Tak więc rzeczywiście łżę, słowa o tym co mi Pani imputuje, nie wspominając :) i do tego anonimowo. Prawdziwa zgroza!
Wiem też, że chciałaby Pani poznać dane owego znajomego z PO.
ach ta kobieca niczym nie pohamowana ciekawośćtego, który jest tam dla chleba:)No, powiedzmy; dla chleba z masłem,szynką, sałatą, ananasem i pomidorem spożywanego na siedzeniu własnego sportowego Lexusa, na Côte d’Azur- oczywiście:).
Nawet gdybym je podał, to coś by się zmieniło?
A napisałem o jego przynależności partyjnej tylko dlatego, że mimo iż poetyka „Kontratekstów” jest zgodna z linią jego partii, to i on dostrzegł jej bardzo bliskie związki z farsą.
Trzeba przyznać, że drzemią w Pani, gigantyczne, niewykorzystane do końca pokłady intryganckiego talentu.
To prowokowanie, insynuowanie i podpuszczanie:
te dowody, we własnym interesie powinieneś przedstawić, no napisz coś jeszcze, bo uznam cię za oszczercę, no udowodnij, bo jak nie, to jesteś kłamcą!
Przyznam, że zależy mi na opinii Pani o mnie, ale żeby aż tak, bez przesady:)
Niestety musi Pani mi wybaczyć, napisałem tyle, ile uznałem za stosowne i na tym skończyłem:).
A Pani proponowałbym jeszcze popracować. Nie może Pani powiedzieć, że nie macie w PO mistrzów tej dyscypliny:).
Po co Pani ta amatorszczyzna; infantylna i prostacka? To razi. W Pani wieku i w Pani środowisku? Noblesse oblige. Nie chcę być złym prorokiem, ale chyba wie Pani, jak tragicznie potoczyły się losy innej, słynnej Rudeckiej; Stefci.
Nie chce Pani chyba usłyszeć od krakowskiego lidera partii: dla nas jest Pani trędowatą!
A tak może skończyć amatorka wśród profesjonalistów:).
Poniekąd absurdalne wydaje się też domaganie udowodnienia; dlaczego coś mnie śmieszy? Śmieszy mnie to, co mnie śmieszy a poczucie humoru mam takie, jakie mam. Zdaje sobie sprawę, że mocno plebejskie. Ale cóż? Zresztą już kiedyś na ten temat miło sobie gaworzyliśmy- dla ciekawych:
http://archiwum.salon24.pl/14444,index.html.
(tam też znajduje się kilka kontratekstowych perełek publicystycznych)
Z żalem przyjmuję Pani deklarację zakończenia ze mną blogowei znajomości, ale rozumiem.
Trochę niezręcznie jest Pani i Pani Przyzwoitemu Towarzystwu upajać się doskonałością formy i głębią treści, pewnej (historycznej, przełomowej, genialnej, etc, etc.) ankiety opublikowanej w Znaku, w obecności niegodnego profana, i do tego obrzydliwego kłamcy i oszczercy.
Teraz to mogę się już przyznać- ja, wtedy tam byłem. Cichutko i taktownie przysłuchiwałem się głosom rozsmakowanym w pięknie. Wymiękłem dopiero przy paralelach Tusk- Churchill, w kontekście literackiej nagrody Nobla:).
Ale seansu nie zakłóciłem. Prawda?
Nie będę też już więcej zakłócał Pani rytualnego dance macabre, z wyciąganymi z szafy truchłami stalinowskich oprawców.
Życzę, zatem powodzenia w chlubnym dziele wznoszenia monumentu Pana Premiera, cieszę się, że są już gotowe ozdabiające cokół, alegoryczne postaci kryształu i nieskazitelności: pp. Redaktorów, wspominanej wyżej-cennej netowej inicjatywy:)
Żegnam Panią z nieskrywanym smutkiem:(
Ps.
yassa -- 12.05.2008 - 17:52Lecz gdy kiedyś, przypadkiem, wpadniemy na siebie( w sieci, rzecz jasna), to proszę nie liczyć na obojętność z mojej strony, nie ma lekko:)