Widzę głupotę ludzi, którzy nie odróżniają tych spraw.
Nie chodzi przecież o bezmyślne lanie dziecka za nielegalnie zjedzonego cukierka. Chodzi o to, by rodzic umiał ocenić, czy przestępstwo (nieposłuszeństwo, bezczelność, czy zwykła chęć poznawania świata przez najmłodsze dzieci) popełnione przez dziecko zasługuje od razu na lanie, czy też istnieją inne sposoby wychowawcze, którymi można czegoś zakazać bądź pouczyć.
Niestety. Nie istnieją szkoły uczące rodziców postępowania z ich dziećmi. Istnieje tylko biurokratyczny bełkot, który uniemożliwia łatwy dostęp do pomocy np. psychologicznej.
To jest sedno problemu
Widzę głupotę ludzi, którzy nie odróżniają tych spraw.
Nie chodzi przecież o bezmyślne lanie dziecka za nielegalnie zjedzonego cukierka. Chodzi o to, by rodzic umiał ocenić, czy przestępstwo (nieposłuszeństwo, bezczelność, czy zwykła chęć poznawania świata przez najmłodsze dzieci) popełnione przez dziecko zasługuje od razu na lanie, czy też istnieją inne sposoby wychowawcze, którymi można czegoś zakazać bądź pouczyć.
Niestety. Nie istnieją szkoły uczące rodziców postępowania z ich dziećmi. Istnieje tylko biurokratyczny bełkot, który uniemożliwia łatwy dostęp do pomocy np. psychologicznej.
Pozdrawiam
Penelopa -- 04.06.2008 - 09:13