Grzesiu!
Dyskusja, jakie zespoły były największe w latach 60. dla mnie jest bez sensu, ponieważ po pierwsze – patrz tytuł mojego komentarza, a po drugie lata 60., ale i 70 dzieliły się na wyraźne dwie połówki, w gruncie rzeczy nieporównywalne. Jeżeli chodzi o II połowę lat 60, a więc mojej młodości, to dla mnie największymi płytami ówcześnie było “Deep Purple”, King Crimson ze swym „In the Court Of the Crimson King”, Chicago – „Chicago Transit Authority” (tak zresztą pierwotnie się nazywali), Iron Butterfly ze swoim „In-A-Gadda-Da-Vida”, Blood, Sweet and Tears, Vanilla Fudge, Fleetwood Mac (tylko w męskim składzie), że nie wspomnę o Janis Joplin i Jimim Hendrixie. Ale dla mnie największym rokiem był 1970, wtedy to powstały albumy: „Led Zeppelin”, pierwsze albumy o nazwach zespołów: „Black Sabbath” i „Emmerson, Lake & Palmer”, najgenialniejszy album Deep Purple „Deep Purple In Rock”, debiutancki album Urial Heep „Very ‘Eavy… Very ‘Umble”.
Cream uwielbiałem, ale i The Doors również. Ale ciekawym przyczynkiem w tej dyskusji jest fakt, że to właśnie The Doors cieszy się największą popularnością wśród najmłodszego pokolenia, kiedy mają okazję omawiać zespoły lat 60.
Inna rzecz, że nie spodziewałem się takiej ilości wykonań Alabamy.
De gustibus non est disputandum
Grzesiu!
Torlin -- 19.06.2008 - 19:46Dyskusja, jakie zespoły były największe w latach 60. dla mnie jest bez sensu, ponieważ po pierwsze – patrz tytuł mojego komentarza, a po drugie lata 60., ale i 70 dzieliły się na wyraźne dwie połówki, w gruncie rzeczy nieporównywalne. Jeżeli chodzi o II połowę lat 60, a więc mojej młodości, to dla mnie największymi płytami ówcześnie było “Deep Purple”, King Crimson ze swym „In the Court Of the Crimson King”, Chicago – „Chicago Transit Authority” (tak zresztą pierwotnie się nazywali), Iron Butterfly ze swoim „In-A-Gadda-Da-Vida”, Blood, Sweet and Tears, Vanilla Fudge, Fleetwood Mac (tylko w męskim składzie), że nie wspomnę o Janis Joplin i Jimim Hendrixie. Ale dla mnie największym rokiem był 1970, wtedy to powstały albumy: „Led Zeppelin”, pierwsze albumy o nazwach zespołów: „Black Sabbath” i „Emmerson, Lake & Palmer”, najgenialniejszy album Deep Purple „Deep Purple In Rock”, debiutancki album Urial Heep „Very ‘Eavy… Very ‘Umble”.
Cream uwielbiałem, ale i The Doors również. Ale ciekawym przyczynkiem w tej dyskusji jest fakt, że to właśnie The Doors cieszy się największą popularnością wśród najmłodszego pokolenia, kiedy mają okazję omawiać zespoły lat 60.
Inna rzecz, że nie spodziewałem się takiej ilości wykonań Alabamy.