nawet, jak Czajnik zrobi jajecznicę, czyli ona jest wypasiona, ta jajecznica (mi taka dobra nie wychodzi, cholera, a znacznie bardziej skomplikowane potrawy jakoś się udają) – to mogę do niej spożyć dwie kromki świeżego chleba, posmarowane masłem.
Ale jeśli chleb jest niezbyt świeży, to masło tylko pogarsza sytuację. Albo jak jajecznica jest zaledwie akceptowalna w smaku. Albo takie buły z szynką/żółtym serem, rozdawane jako ten prowiant na wycieczki, grubo pomazane tym żółtym świństwem… A tfuu…
Uff, resentymenty kulinarne.
Dzięki za prezent :) Pino to męskie imię włoskie, o czym nikt nie wiedział, jak mnie tak przezywać zaczęto.
A Paryż, hm… jakby mi dali bilet, to bym pojechała z entuzjazmem, bo ja wszędzie z entuzjazmem, czy do Peru, czy do Węglowej Wólki. Ale bardziej mnie inne kawałki Francji interesują (nigdy nie byłam), np. Normandia. Bienvenue chez les Ch’tis…
Tak,
nawet, jak Czajnik zrobi jajecznicę, czyli ona jest wypasiona, ta jajecznica (mi taka dobra nie wychodzi, cholera, a znacznie bardziej skomplikowane potrawy jakoś się udają) – to mogę do niej spożyć dwie kromki świeżego chleba, posmarowane masłem.
Ale jeśli chleb jest niezbyt świeży, to masło tylko pogarsza sytuację. Albo jak jajecznica jest zaledwie akceptowalna w smaku. Albo takie buły z szynką/żółtym serem, rozdawane jako ten prowiant na wycieczki, grubo pomazane tym żółtym świństwem… A tfuu…
Uff, resentymenty kulinarne.
Dzięki za prezent :) Pino to męskie imię włoskie, o czym nikt nie wiedział, jak mnie tak przezywać zaczęto.
A Paryż, hm… jakby mi dali bilet, to bym pojechała z entuzjazmem, bo ja wszędzie z entuzjazmem, czy do Peru, czy do Węglowej Wólki. Ale bardziej mnie inne kawałki Francji interesują (nigdy nie byłam), np. Normandia. Bienvenue chez les Ch’tis…
pozdrawiam nordycko