uważam, że używasz pojęć nie z tego katalogu co trzeba.
Polityka to nie igrzyska olimpijskie. Bywa też, że ktoś zwyczajnie nie zasługuje na szacunek, ani nawet na dopuszczenie do dyskusji.
Gadanie o kolorach i odcieniach, które łączą to kolejne nieporozumienie. Ten postulat jest wykorzystywany zwykle do rozmywania obrazu tam, gdzie akurat powinien on zostać wyostrzony.
Przypomnę tylko, że bycie letnim oznacza kwalifikację do wyplucia – przynajmniej w/g Nowego Testamentu.
Stawianie w jednym szeregu ideowego zaślepienia i zdolności do widzenia ostro konturów rzeczywistości jest chwytem nie fair, lub świadczy o myleniu całkowicie różnych spraw.
Artur trafnie zauważa, że te prawacko-lewackie potyczki to w sumie jałowy serial kostiumowy. Tyle, że sam w nim od dawna i świadomie uczestniczy.
Nie chodzi raczej o cud. Chodzi tylko o to, kto z ideowych przeciwników zdobędzie się na coś więcej niż zabawę w symulacje strzelaniny.
Merlocie,
uważam, że używasz pojęć nie z tego katalogu co trzeba.
Polityka to nie igrzyska olimpijskie. Bywa też, że ktoś zwyczajnie nie zasługuje na szacunek, ani nawet na dopuszczenie do dyskusji.
Gadanie o kolorach i odcieniach, które łączą to kolejne nieporozumienie. Ten postulat jest wykorzystywany zwykle do rozmywania obrazu tam, gdzie akurat powinien on zostać wyostrzony.
Przypomnę tylko, że bycie letnim oznacza kwalifikację do wyplucia – przynajmniej w/g Nowego Testamentu.
Stawianie w jednym szeregu ideowego zaślepienia i zdolności do widzenia ostro konturów rzeczywistości jest chwytem nie fair, lub świadczy o myleniu całkowicie różnych spraw.
Artur trafnie zauważa, że te prawacko-lewackie potyczki to w sumie jałowy serial kostiumowy. Tyle, że sam w nim od dawna i świadomie uczestniczy.
Nie chodzi raczej o cud. Chodzi tylko o to, kto z ideowych przeciwników zdobędzie się na coś więcej niż zabawę w symulacje strzelaniny.
s e r g i u s z -- 30.11.2008 - 22:25