WIELKI GLEMP = WIELKI POKÓJ, kościołowa pułapka


 

Z okazji 20 lecia wolnej Polski w redakcji „Dziennika” nadszedł czas refleksji i podsumowań, także nad sytuacją Kościoła w kraju. Według redaktora naczelnego Roberta Krasowskiego żyjemy w społecznym raju na ziemi, gdzie doszło do trwałego pokoju, a nie tymczasowego rozejmu między państwem a kościołem. I rzekomo to jest korzystne dla obu stron.

Miły i wyważony artykuł, aż chciałoby się przyznać redaktorowi rację. Nie żyjemy w państwie wyznaniowym, ani w rozwiązłej obyczajowo Holandii. Znaleźliśmy złoty środek i to przede wszystkim dzięki ogromnej woli kompromisu Kościoła i prymasa Glempa.
Niestety jest to dość pobieżna ocena sytuacji, być może podyktowana niepewną przyszłością „Dziennika”, przez co nie można oddać się publicystyce w pełni, kiedy grunt pod nogami nie jest właściwie stabilny. Przede wszystkim pokój społeczny, a więc również kompromis, powinien uwzględniać światopogląd wszystkich obywateli, w tym także ateistów. Tymczasem glempowy pokój dotyczy jedynie poszczególnych frakcji kościelnych od liberalnego Tygodnika Powszechnego po toruńskiego ojca dyrektora włącznie. Ten kompromis między odłamami w Kościele to właśnie przyjęcie konkordatu i ustawy aborcyjnej w kształcie z 1993 roku. Jednak nazywanie tego porozumieniem społecznym jest daleko idącym nadużyciem.
Za państwo wyznaniowe można uznać kraj, w którym zasady i dogmaty religijne przekładają się na ustawodawstwo. W Polsce nie dochodzi do fuzji struktur państwa ze strukturami danego wyznania, a Kościół oficjalnie nie popiera żadnej politycznej partii. Zatem powstaje złudzenie, że biskupi nie mieszają się do polityki. W rzeczywistości nie ma takiej potrzeby, ponieważ zakładnikami kleru są wszystkie partie od PiSu i PO po SLD. Fakt, że teraz SLD wykrzykuje hasła liberalne obyczajowo nie ma najmniejszego znaczenia, bo jak był u władzy w gruncie rzeczy okazał się partią katolicką, w tym sensie, że nie zrobił nic wbrew woli hierarchów kościelnych. Trudno o kompromis właściwy i obiektywny w takim gronie, w którym reprezentowane są tylko i wyłącznie interesy katolików. W gruncie rzeczy pokój o którym pisze Krasowski funkcjonuje na płaszczyźnie państwa wyznaniowego, gdzie chrześcijańskie dogmaty przekładają się na ustawodawstwo: małżeństwa tylko heteroseksualne, zakaz aborcji, zakaz eutanazji, religia rzymskokatolicka w szkołach. A prawdziwego kompromisu nie będzie bo żyjemy w państwie demokratycznym, gdzie prawa dyktuje większość, w tym wypadku Kościół, który kształtuje poglądy większości społeczeństwa, przygotowuje gotowce dotyczące kwestii moralnych, więc żadna partia rządząca nie postąpi wbrew opinii biskupów. Jesteśmy zakładnikami kościoła, większość bezmyślnie wchłania jak gąbka niedzielne połajanki z ambony, po części z przyzwyczajenia, lenistwa, braku odwagi. A nawet jak nie wchłania z taką intensywnością jak kiedyś, to w odbiorze partii politycznych synonimem praktykującego obywatela jest wierzący katolik; polski stereotyp przez który jeszcze co najmniej przez jedno pokolenie będziemy tkwili w tej „kościołowej pułapce”.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Z mojego pkt. widzenia

Czyli z poziomu chodnika, jest układ.

Spokój i zwrot majątku z odsetkami karnymi, od przedwojnia oraz medialny rozejm a w zamian świeckie kadzenie i zwrotnie – pokropek.

Od poziomu gminy, gdzie proboszcz kropi otwarcie (np) nowej stacji CPN, przy udziale wójta/burmistrza, poprzez pokropek nowego urządzenia w szpitalu powiatowym (kupionego za środki zdobyte przez Owsiaka) z udziałem starosty ( tu większe namaszczenie ( uwaga !!, może być biskup ) oraz fotki i notka w gazecie sponsorowanej przez odnośne urzędy ). Po obchody centralne, z udziałem arcybiskupów, ministrów, premiera, prezydenta, prymasa, kiedy wznosi się przed kamerami modły za Ojczyznę, a na zapleczu uciera się prawo własności do nieruchomości przy głównej ulicy, którejś z polskich metropolii, remont zabytku za państwowe środki ( tu akurat + ), podział czasu medialnego w publicznej tv albo podobne drobiazgi.

Ot, życie.
Duchowe.

Jako usprawiedliwienie & choinkową lampkę dodaje się w transmisji, jakiegoś ewangelika, mułłę, naczelnego ha,ha rabina albo Biskupa Polowego Wojska Polskiego wyznania prawosławnego.
I mamy komplet.
Do kamer.


naiwnie może,

ale lubię sobie myśleć, że jednak większość Polaków nie chłonie kazań jak gąbka, ba, że tak naprawdę oni nawet wcale dokościoła nie chodzą. Bo to, że nasze babcie i duża część rodziców chodzi, to muszę się zgodzić. Nie jestem jednak taka pewna czy uzbiera się z tego większość...
spójżmy chociażby na sondaże w sprawie in-vitro: tam jest “fifti-fiti”.
Problemem tu, jak w większości spraw w naszym pięknym kraju, jest totalny brak zaangażowania społeczeństwa w cokolwiek, niechęć do wszelakich przejawów życia politycznego, marazm… tak sobie myślę

A co do istnienia tzw. kompromisu… ja go nie dostrzegam i obawiam się, że jeszcze nie prędko…


W cokolwiek,..

Marazm.
Tak.
Dlaczego?

Dlaczego Monika Olejnik i zeświniony Lis?
Dlaczego Żydzi, w jakimkolwiek kontekście?
Dlaczego, politycy-złodzieje?
Dlaczego Michnik i GW?

A reszta?
Może by Ciocia plasterek szyneczki…, och, och, a jak wujkowi te marynowane grzybki?
Jeszcze troszkę, ależ...
Bardzo proszę, a jak schabiczek…?

To co, jeszcze po jednym?


To jeszcze po jednemu!

A wtedy i Glemp, i Lis i Olejnik cokolwiek…

A potem jak zawsze przyjdzie poranek…

Bolesny i zły


A dlaczego

nie Ksiądz Proboszcz?
Co?
I bez poranka?


Ksiądz proboszcz

i jemu podobni skutków poranka nie odczuwają

I wina mszalnego też po dostatkiem…


R.Krasowski

Czyżby on dopiero przybył z KRESÓW i jeszcze nie zdążył poznać realiów.


Subskrybuj zawartość