Jiayuguan
Autobus dotarł do Jaiuguan wieczorem i zostałem „wysadzony” nie na dworcu, a przy jednej z głównych ulic. Okazało się, że jest „przelotowy”, a dworzec akurat w trakcie przebudowy. Miałem tylko przewodnikowy szkic miasta.
Kiedy próbowałem się zorientować, gdzie jestem, miejscowy Chińczyk zaproponował mi podwiezienie do hotelu, który wybrałem z przewodnika. (W pobliżu były dobrej klasy nowowybudowane hotele, ale tam z uwagi na cenę nie chciałem się „wmeldowywać”). I o dziwo nie przyjął zapłaty.
Po przenocowaniu (przyzwoity standard, prysznic, cena 100 Yn), przepytałem obsługę o dojazd do fortu; tylko taksówka, 30 Yn.
Jiayuguan leży w tak zwanym korytarzu Hexi będącym kilkunastokilometrowym zwężeniem między ośnieżonymi górami Mazong na północy i prawie równie wysokim i niedostępnym pasmem Qillian. Przez wieki stanowił okno komunikacyjne Chin z krajami położonymi na zachód. Z racji ukształtowania terenu wszystkie karawany przechodziły tą drogą. Kto kontrolował korytarz, ten kontrolował Jedwabny Szlak.
Był to też najbardziej na zachód wysunięty punkt cesarstwa; tędy przejeżdżali uciekinierzy i tu żegnali się z Chinami wygnańcy, a należy zaznaczyć, że wygnanie było najsurowszą karą stosowaną w przypadku największych zbrodni.
Tędy też przebiegał Wielki Mur którego zachodni kraniec ginął w piaskach pustyni Takla Makan nieco jeszcze za Dunhuanem.
Tak jak już wspominałem na wstępie, jednym z podstawowych celów mojej wędrówki było stanąć na Wielkim Murze w jego zachodniej części. To najbardziej na wschód wysunięty punkt wyprawy.
Fort
Fort z fragmentem “starego” muru
na dziedzińcu
j.w.
Mur widziany z fortu
Teren fortu wraz z przyległościami stanowi w założeniu kompleks rekreacyjny, gdzie można spędzić cały dzień na zwiedzaniu i odpoczynku. Niestety, jak w większości wypadków, widoczne są niedoróbki i w efekcie przygodnego turystę, który „zaliczał” cały teren, straszyły rozpadające się elementy projektu.
Są i postacie historyczne
I własne udokumentowanie
Sam fort robi wrażenie, co widać z załączonych zdjęć. Dodatkowo zwróciłem uwagę na to, że od strony zachodniej znajdowała się część całkowicie oddzielona od głównego obiektu. Odległość na tyle mała, że prawdopodobnie było połączenie kładką. Pozwalało to na likwidację atakującego przeciwnika z dwu stron (chyba efekt „ślepej bramy”).
Dziedziniec fortu
Na majdanie fortu umieszczono pawilony w których zaprezentowano różnego rodzaju scenki rodzajowe. Ciekawostką jest, że figury ze scenek mają wzrost ok. 2 m. Jest to dla mnie przykład chińskiego sposobu myślenia: historyczni przodkowie byli więksi. Zatem może to być przedmiotem dumy zwiedzających. Nawet w tym wyraźny jest wpływ oddziaływania na podświadomość.
Narada przed bitwą
Na różne okazje
Wygląda na zmęczonego
Prace domowe
Domowy ołtarzyk
Rozmowa kupców
Pisarz
Na zewnątrz fortu scenki z wielbłądami itp. Zdjęcie, przejażdżka itp.
Do zwiedzania jest jeszcze muzeum bardzo bogate w eksponaty i ciekawie urządzone.
Panorama fortu – przy wejściu do muzeum
W muzeum są też obrazy przedstawiające sceny rodzajowe
Powitanie kupców (żydowskich) – to już druga scena, gdzie występują. To podkreślenie świadczy o roli jaką spełniali. Zdjącie “z ręki” we wnętrzu.
Zdobienie otworu wejściowego
Nie tylko “armia terakotowa”. Tu miniaturki chyba ze spiżu (zaśniedziałe).
Z fortu, dzięki pomocy Chinki, która znała kilka słów po angielsku wynajmuję taksówkę i jadę w okolicę znajdujących się fragmentów Wielkiego Muru. (W rejonie fortu jest też fragment muru, ale niezbyt okazały. Ma ok. 2 – 2,5 m wysokości i szerokości ok. 1 m. U szczytu. To raczej murek).
Mur
j.w.
Dolina chroniona murem
I mur wybiegający w pustynię.
Inne ujęcie
Na pierwszym planie “stary” mur. W głębi odrestaurowany.
Jestem rozczarowany. Odrestaurowany fragment (w gardzieli doliny) osiąga do ok. 3,5 m. Wysokości. W koronie najwyżej 1,5 m. W części wchodzącej na skaliste wzgórza ma niekiedy mniej niż metr wysokości. Myślałem, że będzie to potężna budowla, podobna do prezentowanych odcinków z okolic Pekinu.
Chyba rzeczywiście prawdziwe są twierdzenia, że mur tylko częściowo miał walory obronne. W znacznej części jego znaczenie było magiczne.
Słoma ryżowa. W głębi poletka tuż po zbiorze.
Wracam do miasta. Obiad, porządki. Jeszcze spacer po mieście. Na dworcu autobusowym dowiaduję się, że jest sypialny do Urumczi wieczorem. Spróbuję znaleźć wcześniejszy pociąg.
Do łóżka. Dość. O 22 telefon z propozycją. Niestety po chińsku. Sugeruję rozmowę po angielsku. Brak zrozumienia. Zapomniałem o zapiskach Marco Polo z tego rejonu. Nic się nie zmieniło.
Rano wypytuję o autobus na dworzec kolejowy. Odjeżdża z przed hotelu – 1 Yn. To ok. 20 km. Udaje mi się kupić bilet na nocny pociąg. Zatem mam cały wolny dzień na zwiedzanie. Nie chce mi się robić wycieczki do mauzoleum. Postanowiłem powłóczyć się po miejscowości. To niezbyt duże miasto, około 200 000 mieszkańców. Ponieważ nie mam mapy i nie widziałem miejsca, gdzie można ją kupić, decyduję się chodzić od centrum aż na przedmieście, przejść do ulicy równoległej i wracać.
Zazwyczaj centra miast są nowoczesne, pełne szkła i metalu. Ale o życiu ludzi znacznie więcej można się dowiedzieć na przedmieściach, targach warzywnych, czy obserwacji scenek jakie zdarza się zanotować.
Miejsce na emeryckie pogawędki w dzielnicy “administracyjnej”
Chodząc wstępowałem do lokalnych, małych sklepików w nadziei, że może znajdę tam coś lokalnie interesującego. Niestety standard. Chińska tandeta na każdym kroku.
Ale po drodze dostrzegam jeszcze niewykończoną halę sportową i apartamentowiec w podobnym stanie. Chyba przygotowania do olimpiady.
Hala sportowa…
... i apartamentowiec po drugiej stronie ulicy
Wracam w pobliże mojego hotelu. Tu jest targ warzywny. Niewiele się różni od tego co można obejrzeć na naszych bazarach. Podobnie wyglądało jeszcze 20 lat temu w okolicach W-wy. Może nieco mniej samochodów. Więcej osłów.
Smętnie wałęsam się po mieście; gdzieś porcja pierożków gotowanych na parze, jakieś piwo (wstrętne – na wspomnienie Żywca, czy Warki chce mi się wracać do domu), kiedy nogi zbyt głęboko wnikają w pozostałą część organizmu.
Wreszcie decyduję się, że resztę czasu spędzę w dworcowej poczekalni.
Ale o tym w następnym wpisie.
komentarze
@Autor
Ten “murek” faktycznie zaskakujący, robi wrażenie miniaturki z ogródka przedszkolnego :) Obronny to on raczej nie był, ale jak tak spojrzeć, całkiem wygodny do spacerowania po tych (bez niego) raczej prawie niedostępnych trasach.
“Zmęczony” eksponat świetny, widać jednak poczucie humoru muzealnicy też posiadają ;)
Pełna zgoda co do chińskiego piwa – niewiarygodna lipa, raz tylko dałem się w życiu namówić.
Za to fort imponujący. Bardzo udane też to ujęcie z kwiatami na pierwszym planie, świetny kontrast z surowością budowli.
s e r g i u s z -- 17.02.2008 - 00:22Zaraz, nie rozumiem, to jest na żywo?
Dlaczego tam jest tak ciepło? Przecież to mniej więcej nasza szerokość.
Po prostu
miras -- 17.02.2008 - 11:56miras
Tam nie jest dużo cieplej. Tzn. w ciągu dnia tak, ale noce są zimne. Klimat w dużej mierze pustynny.
KJWojtas -- 17.02.2008 - 22:18Europa ma dobrze , bo ma Golfstrom.
W poprzednim wpisie podawałem, że w rejonie Golmudu (to jest jakieś 300 do 400 km na południe od Jiayunguanu), byli akurat tuż po żniwach (początek września).
Ale wśród owoców pojawiły się granaty.
Mniemam, że niektóre rośliny wymagają “ostrego” słońca, aby dać plon.