Obejrzałem stronę “Miasto Feniksa”. Pomysł dobry, chociaż powtórzony 28 razy osłabia nieco pierwsze wrażenie.
Dwie sprawy uderzyły mnie nieprzyjemnie, a jedna rozśmieszyła, więc od niej zacznę:
Wersja eksportowa strony, z nazwami ulic po angielsku to buractwo do sześcianu. Do tego liczne niezdarności tekstu sprawiają komiczne wrażenie. Grzesiu, jak wpadniesz do Warszawy, to spotkamy się pod palmą, na rogu Jerusalem Avenue i New World Street, OK?
Nieprzyjemnie:
Nachalna autopromocja firmy Oneshot Design, autorów pomysłu i wystawy.
Bardzo nieprzyjemnie:
Użycie kotwicy “Polski Walczącej” w logo wystawy, gdzie P zastąpiono F.
Wstyd i świństwo.
Co ciekawsze nazwa “Miasto Feniksa” jest atrakcyjna sama w sobie i znakomicie obroniłaby się bez tego “cytatu”.
Pójdę obejrzeć w naturze za kilka dni.
Widzę Gretchen, że nie poszłaś na śpiewy? Ja też nie i teraz żałuję...
OK.
Obejrzałem stronę “Miasto Feniksa”. Pomysł dobry, chociaż powtórzony 28 razy osłabia nieco pierwsze wrażenie.
Dwie sprawy uderzyły mnie nieprzyjemnie, a jedna rozśmieszyła, więc od niej zacznę:
Wersja eksportowa strony, z nazwami ulic po angielsku to buractwo do sześcianu. Do tego liczne niezdarności tekstu sprawiają komiczne wrażenie. Grzesiu, jak wpadniesz do Warszawy, to spotkamy się pod palmą, na rogu Jerusalem Avenue i New World Street, OK?
Nieprzyjemnie:
Nachalna autopromocja firmy Oneshot Design, autorów pomysłu i wystawy.
Bardzo nieprzyjemnie:
Użycie kotwicy “Polski Walczącej” w logo wystawy, gdzie P zastąpiono F.
Wstyd i świństwo.
Co ciekawsze nazwa “Miasto Feniksa” jest atrakcyjna sama w sobie i znakomicie obroniłaby się bez tego “cytatu”.
Pójdę obejrzeć w naturze za kilka dni.
Widzę Gretchen, że nie poszłaś na śpiewy? Ja też nie i teraz żałuję...
merlot -- 01.08.2008 - 20:58