“najkrócej: po mojemu jak sie licytuje rózne dziwne rzeczy, to w sumie nie bardzo sie pamieta po co sie to robi. Adrenalina leci w góre, jest mnóstwo radochy ale mało ma to zwiazku z jakims chorym dzieckiem czy jedzeniem dla chorego w hospicjum.
Mysle,ze tak się głownie pasie ego i uspokaja sumienie.”
Czy nie liczy się raczej efekt niż intencje?
Jeśli ktoś zapłaci za jakąś pierdółkę te kilka tuysięcy i jest z tego przy okazji dobry program w radiu i rywalizacja i zabawa i te kilka tysięcy idzie rzeczywiście na pomoc dzieciom, to co w tym złego?
Nie każdy przecież ma okazję ochotę i możliwość, by np. samemu pomagać w hospicjum itd
A co do sumienia, nie wiem, nie lubię czyjegoś osądzać.
Hm, dalej nie rozumiem,
“najkrócej: po mojemu jak sie licytuje rózne dziwne rzeczy, to w sumie nie bardzo sie pamieta po co sie to robi. Adrenalina leci w góre, jest mnóstwo radochy ale mało ma to zwiazku z jakims chorym dzieckiem czy jedzeniem dla chorego w hospicjum.
Mysle,ze tak się głownie pasie ego i uspokaja sumienie.”
Czy nie liczy się raczej efekt niż intencje?
Jeśli ktoś zapłaci za jakąś pierdółkę te kilka tuysięcy i jest z tego przy okazji dobry program w radiu i rywalizacja i zabawa i te kilka tysięcy idzie rzeczywiście na pomoc dzieciom, to co w tym złego?
Nie każdy przecież ma okazję ochotę i możliwość, by np. samemu pomagać w hospicjum itd
A co do sumienia, nie wiem, nie lubię czyjegoś osądzać.
pzdr
grześ -- 29.12.2008 - 19:33