Byli w niej moja matka i ojciec, byli w niej wszyscy kuzyni którzy zdołali unieść broń i byli do czegoś przydatni.
Była w niej moja zaledwie kilkutygodniowa siostra, niestety zmarła w trudnych obozowych warunkach w 1944 roku.
Temat osobiście zbyt bolesny abym się o nim wypowiadał w sensie ogólnym, całościowym i nie o to mi chodzi tym bardziej, że lepsi znawcy tematu, historycy napisali wiele i ciągle opisują coraz to nowe fakty.
Wyrosłem w atmosferze skrywanych kombatanckich, partyzanckich opowieści, w zasadzie wszystkie tematy do znudzenia dotyczyły, Wołynia, Kresów, AK, Samoobrony, IIWŚ, Ukraińców, ludobójstwa, obrony za wszelką cenę, losów powojennej tułaczki, niemozności znalezienia sobie miejsca w powojennych realiach (5 razy moja rodzina zmieniała miejsce zamieszkania) strach przed prześladowaniami UB, ogólna trauma.
Mój ojcie gdy poszedł na wojnę w 1939r to tak naprawdę wrócił z niej w 1957 roku i to jeszcze nie do końca, fizycznie nie rozbroił się aż do śmierci, zawsze był “porządnie” zabezpieczony w broń i granaty.
Wszędzie szukał i węszył za Ukraincami i znajdował ich, znajdował ich we wrogich dla Polaków miejscach w PRL-u.
Za plecami Ojca wyśmiewaliśmy to, pukaliśmy się w głowę.
Często buntowałem się i kontrowałem śp.Ojca, że Ukraincy to też ludzie, że walczyli jak umieli o swoją ojczyzne, że Polacy wcale nie byli święci itd. itp zdarzało się, że moją skórę ratowały moje szybkie nogi przed gniewem Ojca.
W wieku 15-16 lat wyrosłem z tego, jeszcze nie do końca podzielałem zdanie Ojca ale już go nie pouczałem, nie poprawiałem i tak zostało aż do jego śmierci, zmarł w wieku 92 lat, matka 30 lat wcześniej.
Obecnie sam już jestem dość stary i zaczynam dostrzegać coraz jaśniej wszystkie “proroctwa i krakania” mojego staruszka, czasami robi mi się bardzo głupio, że byłem tak beznadziejnie głupi kontrując swojego ojca, niestety.
Niestety nie mogę już mu tego powiedzieć a nawet przeprosić.
Prawda zaczyna się robić dużo gorsza od Jego przewidywań, niestety.
Pozdrawiam.
ps.
Przeczytałem większość Pańskich wypowiedzi, artykułów, wspomnień,
Wszystkie są świetne, widać w nich talent i lekkość pióra.
Nawet nie wiem jak bym chciał być złosliwy to nie ma do czego się przyczepić.
Wszystko co Pan napisał to piekna książka, półpowieść, półdokument, to już jest “hit w proszku”.
Wystarczy uporządkować chronologicznie, poprawić, trochę uzupoełnić i ma Pan besceler pełnej miary, ma Pan gotowy scenariusz porządnego filmu.
Życzę powodzenia.
Do 27WDP AK mam bardzo osobisty stosunek
Byli w niej moja matka i ojciec, byli w niej wszyscy kuzyni którzy zdołali unieść broń i byli do czegoś przydatni.
Kosicz -- 17.01.2009 - 09:16Była w niej moja zaledwie kilkutygodniowa siostra, niestety zmarła w trudnych obozowych warunkach w 1944 roku.
Temat osobiście zbyt bolesny abym się o nim wypowiadał w sensie ogólnym, całościowym i nie o to mi chodzi tym bardziej, że lepsi znawcy tematu, historycy napisali wiele i ciągle opisują coraz to nowe fakty.
Wyrosłem w atmosferze skrywanych kombatanckich, partyzanckich opowieści, w zasadzie wszystkie tematy do znudzenia dotyczyły, Wołynia, Kresów, AK, Samoobrony, IIWŚ, Ukraińców, ludobójstwa, obrony za wszelką cenę, losów powojennej tułaczki, niemozności znalezienia sobie miejsca w powojennych realiach (5 razy moja rodzina zmieniała miejsce zamieszkania) strach przed prześladowaniami UB, ogólna trauma.
Mój ojcie gdy poszedł na wojnę w 1939r to tak naprawdę wrócił z niej w 1957 roku i to jeszcze nie do końca, fizycznie nie rozbroił się aż do śmierci, zawsze był “porządnie” zabezpieczony w broń i granaty.
Wszędzie szukał i węszył za Ukraincami i znajdował ich, znajdował ich we wrogich dla Polaków miejscach w PRL-u.
Za plecami Ojca wyśmiewaliśmy to, pukaliśmy się w głowę.
Często buntowałem się i kontrowałem śp.Ojca, że Ukraincy to też ludzie, że walczyli jak umieli o swoją ojczyzne, że Polacy wcale nie byli święci itd. itp zdarzało się, że moją skórę ratowały moje szybkie nogi przed gniewem Ojca.
W wieku 15-16 lat wyrosłem z tego, jeszcze nie do końca podzielałem zdanie Ojca ale już go nie pouczałem, nie poprawiałem i tak zostało aż do jego śmierci, zmarł w wieku 92 lat, matka 30 lat wcześniej.
Obecnie sam już jestem dość stary i zaczynam dostrzegać coraz jaśniej wszystkie “proroctwa i krakania” mojego staruszka, czasami robi mi się bardzo głupio, że byłem tak beznadziejnie głupi kontrując swojego ojca, niestety.
Niestety nie mogę już mu tego powiedzieć a nawet przeprosić.
Prawda zaczyna się robić dużo gorsza od Jego przewidywań, niestety.
Pozdrawiam.
ps.
Przeczytałem większość Pańskich wypowiedzi, artykułów, wspomnień,
Wszystkie są świetne, widać w nich talent i lekkość pióra.
Nawet nie wiem jak bym chciał być złosliwy to nie ma do czego się przyczepić.
Wszystko co Pan napisał to piekna książka, półpowieść, półdokument, to już jest “hit w proszku”.
Wystarczy uporządkować chronologicznie, poprawić, trochę uzupoełnić i ma Pan besceler pełnej miary, ma Pan gotowy scenariusz porządnego filmu.
Życzę powodzenia.