Przecież muzykę poważną z definicji traktuje się poważnie.
Najlepszą, najbardziej wyrobioną publicznością operową jaką znam jest, w swojej masie, publiczność moskiewska.
Znająca każdy takt, każdą nutkę partytury i każde słowo libretta.
Bezbłędnie wychwytująca najmniejszy fałsz i potknięcie.
Bo prawdziwy koneser znajduje przyjemność w słuchaniu tego co już zna.
I porównywaniu wykonań.
Siłą rzeczy, bo ilość dzieł tej konwencji jest, jak wiadomo, mocno ograniczona.
On przychodzi na spektakl dla wielkich i niezwykłych głosów, dla idealnie wykonanej muzyki, dla perfekcyjnych elementów aktorskich, baletowych…
To go zachwyca.
Jego nie da się zwieść stepującym i popiardujacym Godunowem, puszczającym bańki mydlane nosem…
Szczerze wątpię czy na czymś takim bawiłby się świetnie.
Myślę, że gdyby zatęsknił za taką rozrywką, to raczej wybrałby się do cyrku, kabaretu lub w najlepszym wypadku do wodewilu.
Merlocie,
nie bardzo wiem dlaczego irytują Cię poważni.
Przecież muzykę poważną z definicji traktuje się poważnie.
Najlepszą, najbardziej wyrobioną publicznością operową jaką znam jest, w swojej masie, publiczność moskiewska.
Znająca każdy takt, każdą nutkę partytury i każde słowo libretta.
Bezbłędnie wychwytująca najmniejszy fałsz i potknięcie.
Bo prawdziwy koneser znajduje przyjemność w słuchaniu tego co już zna.
I porównywaniu wykonań.
Siłą rzeczy, bo ilość dzieł tej konwencji jest, jak wiadomo, mocno ograniczona.
On przychodzi na spektakl dla wielkich i niezwykłych głosów, dla idealnie wykonanej muzyki, dla perfekcyjnych elementów aktorskich, baletowych…
To go zachwyca.
Jego nie da się zwieść stepującym i popiardujacym Godunowem, puszczającym bańki mydlane nosem…
Szczerze wątpię czy na czymś takim bawiłby się świetnie.
Myślę, że gdyby zatęsknił za taką rozrywką, to raczej wybrałby się do cyrku, kabaretu lub w najlepszym wypadku do wodewilu.
Pozdrawiam serdecznie
yassa -- 26.02.2010 - 17:35