Dziennik podróży: BALI - dzień trzeci

Śniła mi się praca. Kolejna awantura z moim udziałem i całkowicie pijana szefowa. którą transportuję do domu.

***

Budzę się przed dziewiątą. Mam poczucie, że jestem w skończonym raju.

Zaczynam od śniadania. Basen. Plaża. Basen.

Życie potrafi być wyczerpujące.

Trochę przytomniejszym wzrokiem rozglądam się po okolicznościach przyrody, po ludziach. Siedzę pod dachem z kwiatów. One tu wszędzie rosną. Na drzewach, na krzewach, tylko na chodnikach nie.

Obok mnie siada muzułmańska rodzina. Ona szczelnie ubrana, ale w wersji na plażę, on też w wersji na plażę lecz może bardziej powszechnie przyjętej. Mają dwoje dość małych dzieci. Ona się do mnie uśmiecha promiennie i niezwykle życzliwie.
Przyznaję, że gapię się na nich ukradkiem.
Widać, że niezwykle kochają swoje dzieci, otaczają je taką czułością i delikatnością. Potem razem idą popływać.

Przebiega mi przez głowę myśl, że muzułmanki przynajmniej mają z głowy te wszystkie zachodnie przepychanki związane z kultem ciała.
Masz się mieścić w rozmiarze 36 do 38, powyżej już trzeba zacząć nad sobą pracować.

O ile wybierasz się na plażę, stocz walkę ze swoją skórą – ma być jędrna i chrupiąca.

Masz cellulitis? Fuuuu, natychmiast zacznij kurację anty.

To samo z rozstępami.

Ujędrnij uda!

Zrób coś z pośladkami!

Może jakaś operacja plastyczna twarzy?

Zadbaj o fryzurę.

Depilacja!

Manicure, pedicure, masaże.

Potem dopiero na słońce, ludziom się pokazywać.

Nabieraj ciemno złotego koloru, równiutko z każdej strony.

Co prawda, to jak nic innego, zniszczy twoją skórę, ale za to na jednym balu będziesz królową. Być może…

Ciekawe czy muzułmanki też mają takie jazdy?

Odganiam te myśli, bo w końcu mam odpoczywać. No.

Dobre miejsce wybrałam. Miejsce, w którym wszystko wspomaga ten mój jeszcze kulejący odpoczynek. Zapachy, kolory, dźwięki, światło. Można gdzieniegdzie spotkać posągi Buddy delikatnie i tajemniczo uśmiechniętego. W tle cichutka wschodnia muzyka grana na cymbałkach z bambusa. Szum wody.

Nikt się nigdzie nie spieszy i wszyscy chodzą wolniej, nawet hotelowa obsługa.
Obcy ludzie się do siebie uśmiechają i nie ma w tym najmniejszego śladu pozy, wymuszenia, sztuczności. Po sobie widzę, że coś się zmienia i zaczynam świadomie patrzeć na innych, kiedy ja się uśmiecham to wiem o tym.

Balijczycy co i raz stawiają małe pudełeczka plecione z trawy wypełnione płatkami kwiatów, owocami, i razem z zapalonymi kadzidłami umieszczają je w świątyniach rozrzuconych co kilkadziesiąt metrów. To dziękczynienie składane Bogu.

Za możliwość bycia w takim miejscu trzeba dziękować.

***

Sporo tutaj starszych osób, niektóre w wieku bardzo podeszłym. Zadowoleni, rozluźnieni, samodzielni.
Myślę o tym i przychodzi mi do głowy myśl jak wiele pokoleń Polaków zostało okaleczonych przez historię, choćby w tym.

Analogiczne starsze panie w moim kraju siedzą przy kuchennym stole z krzyżówką, opierając łokcie na poduszcze obserwują świat przez okno.
W małych miejscowościach siedzą przy drodze.
Koniec życia przed śmiercią?
Dotkliwa niemożność dogonienia codziennych zobowiązań.
Szybciej gasną.
To, co widzę tutaj to inna forma, inny etap lecz bez cienia wątpliwości to nadal jest życie. Starsi ludzie tutaj inaczej wyglądają, inaczej się ubierają, inaczej się starzeją.

***

W grudniu na Bali latają motyle.

***

Późnym wieczorem siedzę na balkonie i nagle zaczyna padać deszcz taki prawdziwie tropikalny ciepły i szumiący.
Wysyłam dwa smsy do Polski o treści:

TAK WYGLĄDA RAJ, O ILE ISTNIEJE

Dostaję dwie odpowiedzi w jednej informują mnie, że mogę wygrać fiata pandę, a w drugiej, że wygodniej mi będzie jeśli złożę polecenie przelewu stałego.

Pada… Jakiś ptak całkiem niedaleko nawołuje.
Jaszczurki chowają się w zakamarkach muru.

Photobucket

Noc.

Ogród oświetlony spokojnym światłem. Zielono mimo ciemności.

Photobucket

Przestaje padać. Idę spać.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Nie chciałnym, Pani Gretchen,

psuć nastroju, ale z tym uśmiechem będzie Pani coś musiała za tydzień zrobić. Bo jak się Pani przyklei i przywiezie go Pani do Polski, to może być śmiesznie (nomen omen). Tak jak z tym głupawym uśmiechem Buddy.

Poza tym donoszę uprzejmie i bezinteresownie ( a jakże), że u nasz wszystko normalnie.

Ukłony zasyłam

PS. Proszę pozdrowić wszystkich tych, których pozdrowienie uzna Pani za stosowne


Ciepły deszcz...

cudowności…

w sumie głupio pytac : co myślą muzułmanki, pewnie jakoś dają sobie radę:)

prezes,traktor,redaktor


Ja poproszę o dużo zdjęć w następnych częściach,

znaczy by sobie można też popatrzeć na ten raj:)

A tekst się strasznie szybko kończy.

Znaczy za krótki.

pzdr


Panie Lorenzo

Najbardziej mnie martwi to normalnie , bo już ja wiem czym to pachnie. Poczytałam trochę dzisiaj.

Może trochę na przekór się będę uśmiechać jednak.

Jako ten Budda, z uśmiechem głupawym co u niego normalne (czasem się tylko rozchichra, ale to w postaci jaka siedzi u mnie na parapecie). I czego się uśmiecha ten Budda? Bo to wiadomo?

Słyszałam, że w kraju mróz. A tutaj ludzie śniegu w życiu nie widzieli. Nienormalni jacyś.

Nieskończone pozdrowienia Panie Lorenzo.


Max

Kocham deszcz i taki jak tutaj, że ciepły i miły to już doprawdy zbyt dużo szczęścia.

Muzułmanki jak widzę dają radę bez wyrzeczeń. O ile dobrze widzę.

Rodzina opisana u Ciebie, to nie ta sama co tutaj wspomniana. Próba dalece niereprezentatywna, ale badam dalej.

Pozdrawiając oczywiście.


Grzesiu

Zdjęć będzie jeszcze tyle, że Ci się znudzi. Obiecuję :)

Dziennik z podróży ma to do siebie, że zmienia tempo i rytm. Tak właśnie jak podróż.

Przechodzisz ze swojej skóry zmęczonej, przez pierwsze wstrząsy zmiany, aż do utrwalenia i zakorzenienia.

To ja te teksty obcinam, żeby się nie dłużyły, a Ty mówisz że za krótki.

O masz…

:)


Bardziej prawidłowo, Pani Gretchen,

będzie się zapytać “A przeciwko komu ten Budda się uśmiecha?”.

No, ale koniec z tym, prosze się relaksować i uśmiechać. Do mnie też.

W związku z tym radosnego uśmiechu życzę


Panie Lorenzo

On się uśmiecha proszę Szanownego Pana Lorenzo zapewne przeciwko nam . Nie może być inaczej. Usiadł w pozycji roślinnej i się uśmiecha tajemniczo. No to niby przeciwko komu?

Koniec zazwyczaj oznacza początek… No ale nieważne w tej chwili. Jest świeżutko po kolejnym deszczu, palmy delikatnie poruszają sobą, komary jak zwykle (pozdrowienia Panie Yayco) i życie wydaje się całkiem, całkiem…

Pozdrawiam Pana uśmiechając się doń.


Gretchen, witaj!

Rozejrzyj się proszę, może warto tam jakiś biznesik założyć. Będę wdzięczny za info ;) Wyobrażasz sobie nagłówki gazet? Polska fala emigracji dotarła do Bali!

Biznesik w RAJU – szczyt szczęścia! No bo w RAJU na Ziemi trzeba zarabiać :(

Zaciekawiło mnie skąd są ci muzułmanie, których podpatrywałaś. To miejscowi czy przyjezdni?

Pozdr


Gretchen,

śmiem przypuszczać, że ta pani może mieć podobne probelmy z cellulitem, ale przynajmniej nie musi się martwić że jej boczki wystają z obcisłych jeansów.

Dziś w Warszawie świeciło słońce, a przed ambasadą Chin na Bonifraterskiej są drzewa z zielonymi liśćmi.

P.S. A w czym ona pływała?


Pani Gretchen,

tak sobie pomyślałem, że ta refleksja o ludziach starszych, w Polsce, w porównaniu, bardzo koresponduje z przejmującym tekstem prof. Przystawy, dlatego jest obok.

Pozdrowienia


Witaj Rafał :)

Więc się rozglądam, ale jakoś hmmm… No sama nie wiem czy oni tu naszego biznesiku potrzebują. Nam by się przydało zapewne, bo rzeczywiście pracować w raju to jest coś.

Ci muzułmanie to najczęściej przyjeżdżają na wakacje z Javy. Sporo też jest muzułmanów na samej Bali, ale ci podpatrywani to ewidentnie są na wakacjach. Jak widzę więcej ich (zwłaszcza kobiet) siedzi w pokojach, ale są też takie co plażują i wodnych uciech zażywają.

Ha.

Pozdrawiam oczywiście.


Pani Gretchen,

się we mnie odezwała ambiwalencja.

Bo z jednej strony, to ja się cieszę, widząc we świecie aktywnych wypoczynkowo starszych ludzi. Tak jak się cieszę, że moja mamusia jeździ na wycieczki. Po Polsce.

No bo to fajne jest. Daje pewne perspektywy i wcale nie trzeba zaraz na Bali (choć niewątpliwie tam byłoby fajniej).

Z drugiej strony, jak już akurat jestem na plaży, to przyznam, że jednak trudno mi stanowczo odrzucać kult ciała. No przyjemnie jest, jak te ciała są przyjemne wokoło. Ale to nieładne jest. Oraz seksistowsko. Wiem i się wstydzę.

Pozdrawiam porannie, bo czwartek

PS Czy gekony jedzą komary?


Anu

Niektórym boczki całkiem ładnie się okazują :)

Muzułmanki mają takie specjalne stroje na plażę. Przypominają odrobinę strój do nurkowania z tym, że bardziej wyszukany materiałowo. Mają więc ten kombinezon, butki i czepek na głowę, żeby włosy pod nim schować. W tradycyjnym kostiumie można się przy nich czuć zupełnie niestosownie.

To słońce do Warszawy to ja w paczkach wysyłałam, ale o zielonych liściach nic nie wiem – to nie ja.

Pozdrawiam Cię serdecznie :)


Panie Sergiuszu

Umieszczenie mojego tekstu obok tekstu profesora Przystawy jest dla mnie wyróżnieniem.

Dziękuję.


Szanowna Gretchen

Proszę sobie w stopce wpisać tytuł – Dalekowschodni Korespondent TXT.

Ja to bym na pani miejscu nie wracał, przecież może pani tam zostać, rozmnożyć się w sposób post nowoczesny, podbić miejscowych aborygenów, założyć kolonię a potem zbudować Drugą Polskę i niech pani uważa żeby jaka miejscowa skumbria jej nie pożarła.

U nasz normalka, właśnie będą pokazywać w telewizorze zapis eutanazyjnej śmierci, w sam raz widoczek do lanych klusków na mleku albo do obejrzenia na dworcu na stojąco. Wcześniej pokazywali niejakiego Palikota grożącego prezydentowi sądem i więzieniem.


Panie Yayco

Proszę mnie nie prowokować. No.

Mnie tam cały ten kult ciała nuży lekko. Nie moja to zasługa, że jestem dość jeszcze młoda i nie pomarszczona. Nie jest to wina starszych ludzi, że mają akurat odwrotnie.

Czas proszę Pana z każdym z nas zrobi co do niego należy i tyle.

Sporo tu widzę młodych kobiet, które są naprawdę duże, to samo dotyczy mężczyzn. I uważam, że nic nikomu do tego. Są jacy są.

Dobrze, że chociaż się Pan wstydzi. To mnie trochę pociesza.

O tych starszych ludziach to kiedyś już napisał Pan Lorenzo i tam rozmawialiśmy o tym. Ja się też cieszę, że nie każda jednak starsza osoba w Polsce siedzi z krzyżówką, ale też widzę zdecydowane różnice, o których wspomniałam.

Co do gekonów, to codziennie wieczorem zadaję sobie to pytanie, a nawet im zadaję: czy wy macie jeść te komary i się normalnie obijacie w robocie, czy komary akurat się nie załapują.

Gekoni milczą i patrzą w innym kierunku.

Pozdrawiam Pana, mimo Pańskich ambiwalencji.


Szanowny Panie Igło

Chciałby się Pan mnie pozbyć, ale to się Panu nie uda :)

I jeszcze mi Pan tu oczy mydli tym korespondentem .

Niestety tu nie zostanę, nie założę kolonii, nie zbuduję drugiej Polski, i nie rozmnożę się post nowocześnie (może Pan przybliżyć tę formę rozmnażania?).

Wrócę Panie Igło i będę Pana dręczyć.

Co oni w tej telewizji pokazują? I w jakim celu? A przede wszystkim na jakie cholere Pan to ogląda przy kluskach lanych na mleko?

Zadziwił mnie Pan z tym Palikotem jednakże, bo wedle wieści z kraju sprzed tygodnia to on się miał przerzucić na brata Prezydenta, z powodu, że samego Prezydenta mu się nadmiernie żal zrobiło.
Jakiś niekonsekwentny ten Palikot czy jak.

Pan wyłączy ten telewizor i spokojnie zje śniadanie.

Posyłam pozdrowienia dla Pana i Ciapka.


A co niby mam oglądać?

Już się trochę przyzwyczaiłem, że jakaś murzynka tłumaczy mi że 0 stopni to mróz ale widać to za małe atrakcje są.
Muszę zobaczyć jaka tam u pani pogoda jest w telewizorze bo pani to ja nie wierzę, w to co ona widzi.

A jeżeli chodzi o postnowoczesność to myślałem, że pani do tej Tajlandii w tych sprawach poleciała, na kursa jakieś, czy cuś.
A pani bogobojnie kabluje o poczciwych rodzinach co to razem się kąpią w jakimś zbiorniku.
Też mi atrakcja, z własną babą cisnąć się we wannie.


Wow,

ja myślę, że pan Igła to zakaz pisania komentarzy z samego rana mieć powinien, bo mnie rozbawiają zanadto i rozpraszają a tu trza się skupić i do pracy iść.
A takie komentarze jak ten z 8.32 nie ułatwiają tego:)


Panie Igło

Pan sobie sprawdzi uprzejmie proszę, tylko niech Pan patrzy na Indonezję a nie na Tajlandię. No.

Tym zdaniem rozbawił mnie Pan do łez niemal:

Też mi atrakcja, z własną babą cisnąć się we wannie.

Może ja im to powtórzę? Przemyślę jeszcze :)

Co do oglądania to nie wiem, może przynajmniej jakieś przyrodnicze programy, albo kulinarne? A jak Pan lubi taki obłęd to ja już nie poradzę.

Pozdrawiam Pana serdecznie i bez cienia kąśliwej złośliwości


Grzesiu

Zareagowaliśmy podobnie. Pan Igła niby kluski na mleku podjada lane, a tu proszę jaki wybuch poczucia humoru.

:))


Bo mnie żona własnie

jakimiś proszkami faszeruje jak gąsiora.
I na popołudniową szychtę idę.

A jaka to różnica między Indonezją a Tajlandią jest?
Co?
Daleko i pełno żółtych, małych ludzików między nogami się plącze i jakieś barany z Komodo co to podobno w panienkach z Europy gustują?

O, pan Grześ rano wstał.
On tak samo jak pani jest postnowoczesny i uzależniony.


A widzisz Gretchen,

wszystko jasne z tym sloncem! Pozdziekowac :)


Pani Gretchen miła

Ten Igła to po prostu Pani zazdrości, choć słońce u nas akurat też zaświeciło. Co prawda nie tak mocno, by w kostiumach kąpielowych, nawet tych muzułmańskich, chodzić.

Za to w Krakowie halny, aha!

A tym gekonom to prosze spróbowc komary w potrawce zaserwować. Może oni (ci gekoni) są już po prostu tak rozbestwieni, że bez garnirowania ani rusz.

Miłego wieczoru życzę

PS. A co do tych komarów, to prosze spróbować olejku goździkowego. Nie wiem, czy pomoźe, ale przynajmniej piękny zapach będzie Pani rozsiewać:-) No, chyba źe z młotkiem będzie Pani za nimi ganiać, jakieś góralskie piosnki przy tym nucąc, bo one na dźwięk teź podobno reagują.


Panie Igło

Kto Panu naopowiadał, że oni są żółci ? Ja bym powiedziała, że mają raczej kolor kakao. Nie wiem jak w Tajlandii gdyż tam mnie nie zaniosło, ale balijczycy z pewnością mają skórę w kolorze kakao.

Pańska żona to Pana faszeruje tak ot, czy też Pan zaniemógł? Tak pytam, bo żony różnie mają z tego co słyszałam.

Grzesia proszę się nie czepiać, bo nie zasłużył. Co do mnie to zmilczę.

Miłego dnia Igielnego.


Anu

Myślałaś, że skąd to słońce w grudniu?
Uwijam się tu jak mróweczka przy wysyłce.

:)


Szanowny Panie Lorenzo

Na moje oko ci gekoni to sobie żarty stroją, ale jako że sympatyczni są w sobie to komary im odpuszczam trochę. Trochę.

Jakiś specyfik mam lokalny, nawet skuteczny i nie śmierdzący, co nie zmienia faktu, że obgryzłwszy mi łydkę dobierają się do stopy. Skaranie jakieś, ale nie ma co narzekać.

Pieśni górlaskie to nawet mam ze sobą i muszę Panu powiedzieć, że dziwnie się tych naszych dźwięków tutaj słucha. Zwłaszcza góralskich. Natomiast, że piękne są ponad miarę i unikalne w wykonaniu to wzięłam.

Pozdrawiam Pana bezwietrznie


Igła, Gretchen

to i tak spory awans, z balii (małą literą) do wanny

hi, hi ładna gra słowna mi wyszła:)))

prezes,traktor,redaktor


Max

To coś więcej niż awans, to rewolucja :))


Statystycznie Szanowna Pani Gretchen

U Pani bezwietrznie, u mnie halny. Czyli średnio statystycznie u obojga z nas mamy lekki wietrzyk. Taki zefirek:-)

Miłych kąpieli nocno-poranno-popołudniowo-wieczornych życzę


Panie Lorenzo

A jakże, statystycznie na to by wyszło – zefirek :)

Dziękuję za życzenia i choć nie mogę napisać wzajemnie, to i tak przesyłam same serdeczności. O!


A dlaczego nie wzajemnie, miła Pani Gretchen?

Ja, na ten przykład, moge już za dwie, albo za dwie i pół godziny znaleźć się w Besenovej na Słowacji, albo od kilku dni w Bukowinie Tatrańskiej, gdzie mogę sie popluskać na otwartym powietrzu w basenach kilku, w wodzie o temperaturze powyżej 30 stopni C. W najcieplejszym to nawet tak trochę powyżej 40 jest. I takie jakby jacuzzi.

Jak bardzo zimno to tylko czapeczkę muszę załoźyć, bo w uszka trochę szczypie. A dookoła szczyty pokryte śniegiem.

Woda zaś jest bardzo zdrowotna, bo z dużą zawartościa żelaza i innych minerałów. I komarów nie uświadczysz! Się na Bali wyprowadziły:-)

Do miłego poczytania


Panie Lorenzo

W takim razie jak najbardziej wzajemnie. To oczywista jest sprawa.

Brzmi tak zachęcająco, że muszę wyrazić podziękowanie za podanie stosownych danych. O czapeczce będę pamiętała w razie gdyby, a i Pan niech nie zapomni.

Chyba odkrywam w sobie jakiegoś świra za przeproszeniem, na punkcie wody. Bo i moknąć lubię, i wszelkie odmiany wody inne niż deszcz też lubię.

Ognisty znak Panie Lorenzo widać musi się w wodzie ugasić od czasu do czasu.

Pozdrawiam chlapiąc.


Czyżby, Panie Gretchen,

była Pani Lwicą? To tak jak ja. Znaczy się ja jestem Lew, a nie Lwica:-)

Do miłego i przenosze się do kolejnego odcinka


Pani Gretchen, powtórzę za Grzesiem:

Proszę nie skracać, o obrazki w większej ilości też bardzo poproszę.

I sugeruję z czystej życzliwości nie czytać żadnych wiadomości z kraju, naszego oczywiście, dla zdrowia własnego psychicznego w szczególności.

Pozdrawiam i cierpliwie czekam na cd


Pani arundati.roy

Postaram się, obiecuję. Co do obrazków to będzie ich sporo, ach sporo. W tym przypadku obraki więcej mówią, moim zdaniem.

Co do zasady nie czytam tych wiadomości, ale jak mnie czasem podkusi… I po co? sama siebie potem pytam…

Pozdrowienia Pani arundati.roy


Lorenzo,

jako że ja Lew:), a Gretchen w tym samym dniu urodzona, to musi być ona ci Lwica.

Ale że ty Lew, to nie wiedziałem, w sumie choć nie wierzyłem nigdy w horoskopy, to teraz mnie dziwi że właściwie z lwami internetowymi na TXT rozumiem się bardzo dobrz i zgadzam nadzwyczaj często.

Albo przynajmniej takie wrażenie mam


Bo Lwy, drogi Grzesiu,

są dość specyficzne skrzywione:-) Poza tym lubią ludzi, a ludzie lubią Lwy. Czy jakoś tak… Tylko nie wiem, w jakiej kolejności – przed czy po konsumpcji…

Wesołego popołudnia


Chyba najbardziej

to lubią w trakcie, bo nalepiej smakują pewnie wtedy:)
No chyba że się za bardzo te ludzie rzucają i lwom skonsumować nie dają.
Czy jakoś tak.

pzdr


Przypominam

że u lwów polują lwice.

Ha ha.


Wiemy, Panie Gretchen, wiemy,

ale my tu bardziej o gustach, czy może bardziej o degustacji niż o polowaniu:-)

Hu, hu. Mniam. Powiedział, mlasnął i zarzucił grzywą.


Że wiecie

to i ja wiem. No.

Ktoś musi polować, by degustować mógł ktoś.

:)


Subskrybuj zawartość