Profesor Andrzej Zybertowicz opublikował w tygodniku „Wprost” artykuł pod tytułem „Bezradność zaskórniaków”. Tezy w nim zawarte zasługują na należną atencję, albowiem ich autor twierdzi, iż obecny minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski znajduje się w konflikcie w typie uwikłań.
Cóż to jest ów konflikt typu uwikłań? Ano zdaniem pana profesora Zybertowicza, jest to uczestnictwo w układzie, które charakteryzuje się bezpośrednim lub pośrednim uwikłaniem w czyny „brudnej wspólnoty” przy jednoczesnym występowaniu konfliktu interesów.
W tym miejscu należy przytoczyć definicje wskazanych pojęć. Otóż zdaniem profesora „układ” to: „sieć nieformalnych, w istotnej mierze skrytych powiązań, dzięki którym jakaś grupa osób (interesów) uzyskuje nienależne korzyści”. Kolejnym pojęciem, które profesor Zybertowicz zdefiniował to „konflikt interesów”. Profesor pisze: „konflikt interesów zachodzi wtedy, gdy człowiek działa w warunkach podwójnej lojalności, czyli powinien realizować cele, których jednoczesne osiągnięcie w danej sytuacji jest niemożliwe. Na przykład gdy szef tajnej służby albo prokuratury ma dziś nadzorować postępowania wobec podmiotów, które wcześniej były jego materialnymi dobroczyńcami. I jeszcze jedno pojecie, a mianowicie „zaskórniak”. Według znakomitego autora to: „ktoś co ma coś za skórą. W strukturach obrosłych postagenturalnymi nieformalnymi powiązaniami, często utkanymi wokół zasobów komunistycznego państwa policyjnego, jakim była PRL, ludzie układów doskonale wiedzą, kto co ma za skórą. Przypomina się zasad umoczenia: na odpowiedzialne stanowiska nie mianuje się osób, na które nie ma haków. Oto jeden z mechanizmów tzw. układu”.
Konstatacja profesora Zybertowicza, jakoby minister Ćwiąkalski jest w konflikcie w typie uwikłań, to zatem teza daleko idąca i radykalna. Jak to być może, iż w demokratycznym państwie prawa minister sprawiedliwości w najlepszym przypadku jest zaskórniakiem. Niestety z artykułu się tego nie dowiadujemy, ponieważ autor poprzestał na samym stwierdzaniu konfliktu w typie uwikłań. Nie podał on argumentów potwierdzających jego zadnie, a może tylko przeświadczenie, a może chwile iluminacji twórczej. Czy posiadanie przez ministra Ćwiąkalskiego stopnia doktora habilitowanego nauk prawnych i tytułu profesora uniwersyteckiego ma świadczyć, iż jest on „uwikłany”? Myślę, iż Andrzej Zybertowicz, profesor socjologii UMK w Toruniu, nie ukuł by tak autoironicznej kreacji. Pozostaje zatem, uprzedni zawód ministra Ćwiąkalskiego, czyli wykonywanie zwodu adwokata. Jeżeli członek palestry w momencie nominacji staje w konflikcie interesów, o których pisze autor artykułu, to tym bardziej staje w nim każdy prokurator, ponieważ wcześniej prokuratura była jego materialnym dobroczyńcą. Więcej, może on wpływać – jak wiemy z praktyki nie tak odległej – na tok postępowań, których był gospodarzem, lub był familiarnie zainteresowany. Profesor Zybertowicz, nie przytoczył żadnego argumentu, mającego utwierdzić czytelnika w przekonaniu, iż znakomity adwokat i powszechnie szanowany akademik jest gorszym kandydatem na ministra sprawiedliwości niż były aplikant prokuratorski, być może wpisany już na listę adwokatów. Czy profesor dostrzegał konflikt interesów i nieformalność postępowania w naradach, w czasie których prokurator generalny ustalał z szefem rządu, czy i kiedy kogoś aresztować?
Profesor Zybertowicz nie wskazał żadnego czynu ministra Ćwiąkalskiego, który potwierdzał by jego przypuszczenia. Zresztą pisząc o konflikcie w typie uwikłań, autor pozostał niejednoznaczny, jakby nie do końca wierząc w silę swych twierdzeń. Na taką a nie inną formułę i treść artykułu profesora socjologii z pewnością nie miał wpływu nieformalnego fakt, iż jest on doradcą prezydenta RP ds. bezpieczeństwa. Na pewno.
Pozdrawiam.
komentarze
Rozumie!
Ładne. Tylko trochę złośliwe, choć może to dobrze…
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 19.04.2008 - 20:53DELETE "?" w tytule
Sprawa jest oczywista i nie trzeba, by prof. Zybertowowicz dokładnie tłumaczył, o co chodzi. Zwykły obserwator sceny politycznej, bogaty w wiedzę z różnych źródeł, bez trudu znajdzie dossier ministra. A jeśli nie, to może oprzeć się na opiniii prof. Mąciora, którego Ćwiąkalski pomówił o współpracę z SB. Mącior, mimo że było to tylko pomówienie, po nominacji Ćwiąkalskiego zrezygnował z funkcji wiceprzewodniczącego Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego.
MagdaF. -- 20.04.2008 - 07:35A właśnie on zna Ćwikalskiego najlepiej, pracując z nim na UJ.
Jego życiorys znany jest od lat 70-tych, kiedy to na uczelni działał w komitecie PZPR. później był członkiem rady nadzorczej Banku Współpracy Gospodarczej, którą tworzyli głównie działacze PZPR.Gdy firma mu padła, wstąpił do Solidarności i tak przemalował się w opozycjoniste.
Później byl współwłascicielem spółki komandytowej SPCG (skrót od nazwisk współzałożycieli: Studnicki, Pleszka, wiakalski, Górski).
Ćwiąkalski byl doradcą prawnym Aleksis, choć utryzmuje, że jej nie zna. Jest też autorem transakcji sprzedazy firmy Bioferm, która oszukała miliony ludzi, proponując im produkcje tzw. “serka” z mleka. Gdy w 1992 roku sąd wydał nakaz zamknięcia firmy, ludzie nie odzyskali pieniędzy, a właściciel firmy, Tomasz Wróblewski zniknął razem z 8 mln dolarów.
Prezes Fundacji Badań nad Prawem, Jacek Bąbka zwrócił uwagę na fakt, że Ćwiąkalski bronił przestępców (Krauze, Stokłosa, Bykowski, nota bene ten ostatni doradca min. Pawlaka i założyciel firmy Drewbud, która miała budować tanie domy z drewna. Za wpłacone przez ludzi pieniądze. Bykowski założył Invest-Bank.)
Po nominacji na ministra sprawiedliwości, tych samych ludzi, których bronił, mial ścigać.
Dlatego dziwię sie Pana sformuowaniu pytania czy tytuł dr. hab. świadczy o “uwikaniu”. Przecież wszyscy wiemy, że nie o to w tym wszystkim chodzi. A teza prof. Zybertowicza jest jak najbardziej słuszna.
Magdo
masz u mnie lampkę dobrego hiszpańskiego wina. Markę wybierz sama
->Rozum. Ten znak zapytania, to błąd czy zapobiegawczość tylko ?
Nie musisz mówić nic, sam o tym dobrze wiem
MarekPl -- 20.04.2008 - 08:45Kiedy nasz rozum śpi, demony budzą się
Ludzie wciąż błądzą tak, jakby stracili wzrok
Kiedy rozumu brak, ziemię ogarnia mrok
Kiedy rozum zaśnie, kiedy pójdzie spać
To jest pora właśnie, by się bać
Bo kiedy rozum śpi, to tak jak w czarnych snach
Zaczynają nami rządzić razem gniew i strach
Kiedy rozum śpi, to nic nie mogą już
Ani groźby ani prośby, ani anioł stróż
Nie ważne, kto i skąd, nie ważna płeć i wiek
Głupota jest jak trąd, nie działa żaden lek
Nie musisz mówić nic, sam o tym dobrze wiem
Kiedy nasz rozum śpi, demony budzą się
Kiedy rozum zaśnie, kiedy pójdzie spać
To jest pora właśnie, by się bać
Gdy się rozum traci, choćby mały gram
Diabeł się bogaci, mówię wam
Bo kiedy rozum śpi, to tak jak w czarnych snach
Zaczynają nami rządzić razem gniew i strach
Kiedy rozum śpi, to nic nie mogą już
Ani groźby ani prośby, ani anioł stróż.