-“Witam szanownych pasażerów naszego autobusu na kolejnym etapie podróży. Przed nami trasa do Radości Średniej. Jak Państwo pewnie wiecie, droga, która od pewnego czasu toczyła nam się gładko, teraz taka prosta nie będzie. Niespodziewanie okazało się, że po zimie wystąpiły przełomy w asfalcie, wyboje się pogłębiły, a na jezdni tu i ówdzie leżą kamienie. Łatwo nie będzie….
Pan Mechanik ( witamy! ) uważa, że im prędzej przejdziemy z naszego metanolu na gaz , tym łatwiej przez zwiększenie mocy silnika pokonamy przeszkody. Nasz autobus nie jest już samotnym gruchotem, ale należy do korporacji przewoźników pasażerskich. Większość nowoczesnych i dużych wozów jeździ już na gazie, jednakowym dla wszystkich, tylko nowi akolici używają paliwa miejscowego wyrobu. Jego jakość jest ostatnio różna, silnik dostaje czkawki, wóz jeździ zrywami, raz szybciej, raz wolniej i niemiłosiernie dymi.
Pan Kierowca i jego szanowny Zmiennik uważają z kolei, że trzeba zainwestować w aparaturę do produkcji metanolu, bo to przyzwoite paliwo, a dobre, bo nasze. Jeżeli nie da się kontrolować jakości i czasem wóz słabnie, to zdaniem Zmiennika, trzeba wspólnego wysiłku całej społeczności, i Pasażerowie powinni zgodnie przez koleiny i wyrwy autobus przepchać.
Do zmiany paliwa nie można się spieszyć, bo nie ma pewności, czy nasz silnik to wytrzyma.
A najlepiej rozdać wszystkim karteczki i niech każdy napisze, czy chce zamiany spirytusu na gaz, a jeżeli tak, to kiedy?”
-“Zaraz, zaraz panie Konduktorze! Przecież już raz wszyscy pisaliśmy odpowiedzi, czy chcemy być niezależnym przewoźnikiem, czy pragniemy przejść do Unii Transportowej. Wtedy się już zgodziliśmy na ten gaz. A silnik dostosować trzeba i tak, ale można to w czasie drogi zrobić!”
-“Hańba! Metanol jest z naszej polskiej wierzby płaczącej, to element tożsamości narodowej. Rezygnacja ze spirytusu to zgoda na ograniczenie suwerenności!”
-“Dobrze mówi! Spirytus jest nasza narodową specjalnością, naszym firmowym znakiem, a jak go rozbełtać z sokiem….”
-“Cicho stary! Tu nie o tym mówią. Po tym metanolu to byś umarł, albo co najmniej oślepł A z tym gazem to prawda. Niemcy gazu używają, a wiecie jak to u nich w historii z gazem było….”
-“Jezusicku! To już nie będzie naszego kochanego polskiego spirytusu? A to, co mam odłożone w banieczkach na czarną godzinę? Przepadnie? Nie pozwolimy! A z tym gazem przyjdą do nas obce, zabiorą nasze gorzelnie, z pracy powyrzucają. Orła z koroną na dystrybutorach zamalują i tą niemiecką czarną wronę nakleją. Albo francuskiego koguta w trzech kolorach.
Słuchajcie Ojca Apostoła! On jest głos wołającego na puszczy!”
-“No właśnie! Wiara nasza święta jest zagrożona. Tradycyjne chrześcijańskie wartości. Najpierw to na gazie zaczniemy jeździć, a potem to chłopy będą się ze sobą żenić, a baby z babami. A dzieci to już się nie będą normalnie rodziły tylko przez to jak to nazywają „in witro”, czy jakoś.”
-“Ludzie, cóżeście pogłupieli?! Przecież gaz jest lepszy od denatury, a to zainwestowanie w nasze gorzelnie to dopiero zaprzedanie Narodu. Inni Kierowcy nam pożyczą, pewnie że tak, ale potem trzeba będzie z nawiązką oddać. I to gazem trzeba spłacić. A jak wam się wydaje , że tożsamość narodowa jest zagrożona, to zawsze możecie na dystrybutorach i butlach wymalować Piłsudskiego, albo Dmowskiego.”
-“A taki angielski autobus to na swoim biopaliwie jedzie i dobrze mu się dzieje. Wielu z naszych pasażerów to już się nawet tam przesiadło.”
-“Też już zaczyna prychać i kopcić. Poza tym jak oni jadą? Nie tą stroną drogi co trzeba. Prędzej, czy później i oni się rozkraczą…”
-“No proszę! Mamy już zalążek szerokiej dyskusji społecznej w kwestii dostosowania naszej prędkości do zmiennych warunków terenowych. Sytuacja jest trudna, ale przy świadomym zaangażowaniu jak największej ilości Pasażerów wyjdziemy z kryzysu.
Ale oddajmy głos panu Kierowcy, który jako osoba w autobusie najważniejsza chce zwrócić się do Pasażerów z orędziem.”
-“Drogie Pasażerki i Pasażerowie!
Sytuacja jest trudna, i niestety, opisywane przeze mnie i mojego Zmiennika położenie nasze gorzej wypada niż w rzeczywistości. A jak zaraz wykażę, będzie jeszcze gorzej. Szybkie przejście na gaz może nic nie dać, przecież nikt nie da pewności, że się polepszy. Najważniejsze to chronić miejsca siedzące. Dlatego trzeba na razie zamontować w silniku turbinkę Bug & Glap , co pozwoli na doładowanie gazem od czasu do czasu. Ale paliwem zasadniczym powinien pozostać nasz rodzimy metanol. Trudniejsze odcinki pokonamy odrzucając ręcznie kamienie i pchając autobus pod większe wzniesienia. Nie mamy odpowiednich opon i wspomagania jak nowocześniejsze autobusy, ale mamy patriotyczny zapał i przekonanie o słuszności obranej drogi. Zresztą, mój Zmiennik mówił mi, że niemiecki autobus też na tych koleinach wyraźnie zwolnił i ledwo człapie, a w słowackim wyłączyli pasażerom światło i latarkami sobie świecą. A na gazie przecież dopiero co zaczęli jechać. My też w końcu musimy zmienić paliwo na to unijne. Ale śpieszyć się nie ma potrzeby. Poczekamy, jak się sytuacja będzie rozwijać, a jak im tam się jeszcze pogorszy, to może więcej ustępstw da się wywalczyć. Wiem, że są tacy, którzy by nas wszystkich do jednego wielkiego autobusu wsadzili z klimatyzacją i darmowymi drinkami, ale wtedy nasza tożsamość narodowa zupełnie by się w tej masie rozmyła. Lepszy zatem nawet stary, dychawiczny JELCZ, bo nasz polski. I jeżeli nasz spirytus metylowy jest wyróżnikiem narodowej tożsamości i symbolem niezależności, to niech nim pozostanie jak najdłużej!
Dlatego drodzy Pasażerowie….ble,ble,ble.
……………………lewy kurs!”
komentarze
Tak sobie myślę, Panie Tarantulo,
że z ta jazdą na gazie to nie do końca tak dobrze. Po pierwsze zakrętu można nie zlapać i w drzewo wyrżnąć. Podobnie jak na naszym rodzimym napędzie.
Jak bym tak jeszcze bardziej pomyślal, a jeszcze do tego zastanowil, to trudno mi znaleźć przyklad na to, że na tym gazie jeździ się szybciej. W tamtych krajach. Może trochę bezpieczniej, ale to raczej kwestia wiary.
A z wiarą u nas, Panie Tarantulo, to jeszcze jakoś jest. Podobnie jak z kryzysem. Bo my go zwyczajni, panie Sąsiedzie. Od lat niepamiętnych. Sam Smok W. to Panu potwierdzi. Tylko, że to przyzwyczajenie strasznie nudne się stalo.
A co Kierowcy i jego Zmiennika, to jest takie powiedzenie w Polszcze: jak się nie polepszy, to się popieprzy. Albo na odwrót. I to jest ta wytyczna. Zresztą każdego u nas kierowcy, o zmiennikach nie wspominając.
A więc w góry nasze nam trzeba, Panie Sąsiedzie, fosy kopać wokól domów naszych. Do korzeni powrócić. Szczególnie do tych, na których nalewki specjalne się robi. Taki np. arcydzięgiel ciekawą roślinka jest. I zdrowotną.
Pozdrawiam serdecznie, Panie W.
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 02.03.2009 - 22:34Wicie, rozumicie, panie Tarantulo
Ten nasz metanol coraz mniej cukru w cukrze posiada. I coraz to nowi wynalazcy dalsze pomysły na rozwodnienie mają. I tak jakby coraz mniej gazowego ekwiwalentu za litr metanolu otrzymać można… Ciężko, ale swojsko.
I niech mi ktoś powie, że woli fiołki w Neapolu, to psami poszczuję.
oszust1 -- 03.03.2009 - 00:04Co do nalewek
To rośnie u mnie orzech. Potężny, a owoce jak pięść. W skorupce natomiast w środku ziarna niewiele i podłego jest smaku. Jak to Andrzejewski pisał “Przewrotna natura często za szlechetnym obliczem umieszcza pospolite miernoty”. Nie czekam aż skorupa się wyksztalci, tylko z początkiem czerwca tnę na plastry i zalewam. Potem odstawiam w miejsce ciemne. Podobno robi dobrze na wątpia. Ale tylko pół maleńkiego kieliszka.
Większa ilość inicjuje proces garbowania kiszek. Do biesiadowania w stylu polskim się nie nadaje.
Ale dereń, albo mięta? Ho, ho!
Pozdrawiam serdecznie i przyłączam sie do niecierpliwego oczekiwania na sezon!
tarantula
tarantula -- 03.03.2009 - 07:34oszust1
Niestety, nikt mi nie wyłuszczyl przekonująco wad ani zalet utrzymywania starego czy promowania nowego systemu napedu.Ma mi sie to oplacac, a na razie z mojej dostepnej wiedzy wyglada to teraz tak, że najbardziej opłaca sie renta gruntowa. I może trzeba będzie przejść na barter.
tarantula
tarantula -- 03.03.2009 - 07:38Panie Wojciechu!
Najśmieszniejsze jest, że na gaz można przestawić silnik bez żadnych przeróbek, okresów przejściowych itp. Wystarczy tak jak za Władysława Grabskiego wprowadzić dwuwalutowość tyle, że z eurem zamiast dolara. Tyle, że na tym spekulanci nic nie zarobią, więc nasza władzuchna nie jest zainteresowana.
Proszę mi przypomnieć, kto i w jaki sposób informował przed referendum akcesyjnym, że jest to głosowanie za zlikwidowaniem złotego. Bo jakoś nie mogę sobie tego przypomnieć.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 03.03.2009 - 23:23Panie Jerzy,
Znaczy jak miałaby ta dwuwalutowość wyglądać?
Bo od niedawna polskie firmy mogą wystawiać faktury i prowadzić rachunki w innych walutach niż złoty, również w rozliczeniach w kraju. Niektórzy deweloperzy już ceny podają w euro. Tak że podstawy prawne są.
Zresztą nawet i bez tego za wycieczkę w biurze podróży już wiele lat temu płaciłem “X funtów przeliczonych po kursie sprzedaży banku Y na PLN”.
Czyli teoretycznie mamy już wielowalutowość. Ale spekulanci zarabiają dalej – i to nieźle – na manipulacjach kursami, owym sławetnym spreadzie. Bo w końcu klient, który ma złote (no bo złote zarabia) musi gdzieś tę inną walutę kupić.
Mnie się, za przeproszeniem, dwuwalutowość kojarzy z Pewexem i grupą cinkciarzy na Oławskiej. Dopóki ludzie nie zaczną zarabiać w innej walucie, to cała dwuwalutowość to będzie pic i fotomontaż.
Gdyby (oby nie!) złoty zanurkował katastrofalnie, ale tak naprawdę katastrofalnie, a inflacja skoczyła niezmiernie w górę, to i firmy, i ludzie przestawiliby się na euro (czy dolara) bardzo szybko. Ale takie rozwiązanie byłoby chore, ponieważ cała sfera niekomercyjna, otrzymująca pieniądze z budżetu, dalej miałaby bezwartościowe złote w portfelach. Nie, lepiej o takim scenariuszu nie myśleć.
Co do informowania przed referendum? Proszę mieć pretensje do eurosceptyków (znaczy UE-sceptyków, będących jednocześnie €-sceptykami). Ja na przykład wiedziałem, że zobowiązujemy się do przyjęcia euro.
oszust1 -- 04.03.2009 - 07:36Panie Tarantulo,
Dobrze, że nikt nie wyłuszcza, bo każdy argument dzisiaj wyglądający na logiczny, za tydzień będzie śmieszny albo żałosny. Rok, dwa lata temu, wyglądało to inaczej.
Dzisiaj to mi wygląda na próbę montażu ABS-u w samochodzie, który jedzie i akurat wpadł w poślizg.
Co do renty gruntowej… Nie mam nic przeciwko. W ogóle coraz częściej pociąga mnie chęć oddalenia się na z góry upatrzone pozycje.
oszust1 -- 04.03.2009 - 07:40oszust1
Owa dwuwalutowośc isytotnie nasuwa w pamięci czasy końca lat 80-tych. Po uwolnieniu cen przez Messnera nieoficjalną walutą Polski powoli stawał sie dolar amerykański. Gdy podpisalismy umowę na modernizacje budynku dawnego FENIKSA w lutym 1988 dolar stał po 850. W listopadzie 1500. Potem braliśmy już wypłatę w milionach. W telewizorze w połowie roku’88 jakis dupek gadał, że dolar wypiera zlotówkę bo jest on gorszą walutą, zgodnie z prawem Mikołaja Kopernika i Thomasa Greshama.
tarantula
tarantula -- 04.03.2009 - 08:46Panie Jerzy!
Czy wyraża Pan/Pani zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej?
Tyle, i nic więcej. Implikacje mogą być prawdą dla jednych, dla innych są nadużyciem. Teraz. Wtedy nie było o tym mowy. Pasażerowie przedstawiają swoje racje. ale nie moje. Ja staram się być bezstronny i zawsze w związku z tym mam przy sobie to, co Goździkowej.
Na razie złotówka wariuje w stosunku do EURO. Tyle wiem.
tarantula
tarantula -- 04.03.2009 - 09:17Panie Wojciechu!
To jakie ktoś ma skojarzenia z dwuwalutowością, to jego broszka. Gdy Władysław Grabski wprowadzał dwuwalutowość, polski złoty nie istniał jako waluta. Był dopiero tworzony. Ze względu na powiązania Polaków ze Stanami Zjednoczonymi, wybrano dolara amerykańskiego. Nie po to, aby zapewnić kotwicę kursową czy inny idiotyzm Leszka Balcerowicza, ale po to, by zwiększyć bezpieczeństwo transakcji zawieranych przez obywateli.
Dwuwalutowość w okresie międzywojennym polegała na tym, że każda umowa mogła być zawarta, rozliczana i regulowana w złotych lub dolarach. To nie znaczy, że miał ktokolwiek wyliczaną cenę w jednej walucie a regulował ją w innej, przeliczonej po niekorzystnym kursie. Każda operacja mogła być przeprowadzona w jednej z dwóch walut równie legalnie. To, że dolar był pieniądzem w prl-u pomimo starań władzy, to już zupełnie inna historia, zakończona niesławnymi „reformami” Leszka Balcerowicza.
Papierki „europejskie” nie mają żadnej realnej wartości, a na pewno nie są pieniądzem, zatem przechodzenie ze złotego na euro służy tylko wydojeniu frajerów, czyli Polaków. (Jedną z cech pieniądza jest bycie miernikiem wartości. Jeśli płaca minimalna jest w różnych miejscach sfery euro różna, to znaczy, że euro nie mówi nam nic o wartości pracy, a zatem o wartości jako takiej.)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 05.03.2009 - 02:19