choć nieszczerze, bo ja od kilku dni w biegu jestem i dzisiaj jedynie tyskie piwo do obiadu wypiłem.
Jutro jakąś nieznajomą Rioję pić będę, jak czas na zrobienie obiadu w sobie znajdę. Jak będzie czegoś warta, to się podzielę. Wrażeniem.
Niestety czas Świąteczny oznacza, że małżonka moja dziwne rzeczy do domu przynosi, co to jej dają w ramach podarków. Toto to przynajmniej z jakiejś numerowanej edycji pochodzi, ale sam Pan wiesz, że to dla tych druciaży niewiele znaczy.
Zazwyczaj to jakieś paskudne francuskie sikacze są, ale czasem się zdarza miła okoliczność.
Ech tam, głupoty. Wie Pan, że ja wielkim fanem tego caberneta franca jestem, w pogardzie sauvignoński mając?
To z dawnych czasów mam, kiedy to zdarzyło mi się w akademiku z Węgrem jednym przemieszkiwać.
On to mnie nauczył, czym się różni Egerski Bikaver od podrób z Wielkiej Niziny Panońskiej. Ale bardziej mu zawdzięczam ten cabernet z Villány (już dokładnie marki nie pamiętam, bo to za komunizmu było).
Kiedyś przez tego caberneta się nawet do Urzędu Stanu Cywilnego o dwie godziny spóźniłem, co i tak mi nie pomogło.
Zazdrosne pozdrowienia załączam
Panie Referencie, współczuję bardzo
choć nieszczerze, bo ja od kilku dni w biegu jestem i dzisiaj jedynie tyskie piwo do obiadu wypiłem.
yayco -- 15.12.2007 - 18:00Jutro jakąś nieznajomą Rioję pić będę, jak czas na zrobienie obiadu w sobie znajdę. Jak będzie czegoś warta, to się podzielę. Wrażeniem.
Niestety czas Świąteczny oznacza, że małżonka moja dziwne rzeczy do domu przynosi, co to jej dają w ramach podarków. Toto to przynajmniej z jakiejś numerowanej edycji pochodzi, ale sam Pan wiesz, że to dla tych druciaży niewiele znaczy.
Zazwyczaj to jakieś paskudne francuskie sikacze są, ale czasem się zdarza miła okoliczność.
Ech tam, głupoty. Wie Pan, że ja wielkim fanem tego caberneta franca jestem, w pogardzie sauvignoński mając?
To z dawnych czasów mam, kiedy to zdarzyło mi się w akademiku z Węgrem jednym przemieszkiwać.
On to mnie nauczył, czym się różni Egerski Bikaver od podrób z Wielkiej Niziny Panońskiej. Ale bardziej mu zawdzięczam ten cabernet z Villány (już dokładnie marki nie pamiętam, bo to za komunizmu było).
Kiedyś przez tego caberneta się nawet do Urzędu Stanu Cywilnego o dwie godziny spóźniłem, co i tak mi nie pomogło.
Zazdrosne pozdrowienia załączam