Rozumiem, że wstydzi się pan, iż uległ pokusie wpisywania się namiętnego w moim wpisie o takim tytule. Proszę się nie martwić – ludzka rzecz, zwłaszcza męska.
Proszę wybaczyć, że nie odniosłam się bezpośrednio tam, ale komentarzy na egzaltowanej dupie mej zrobiło się za dużo jakby. Zresztą prawie pięć dni nie było mnie w ogóle w internecie. Ale przeczytałam sumiennie całą waszą dyskusję, zapewniam pana.
Że nic pan nie zrozumiał z mego tekstu, tym proszę się nie martwić. Bardziej mnie powinno smucić, że (w skutek tytułu i Nicponia zapewne) w porywach ze trzy osoby skumały w ogóle, o co biega.
Rozczuliło mnie, że najpierw zarzucił mi pan, o ile pamiętam, wysmarowanie pustego tekściku pełnego frazesów, potem uznał, że Nicpoń ma rację (tak jakby mój wpis miał być polemiką z nim, jednak problem z rozumieniem słowa pisanego jest w narodzie), a na koniec, uwaga uwaga – zażądał ode mnie jakiejś recepty na skomplikowane bolączki świata tego.
Gdzie sens, gdzie logika?
Co na to pańscy uczniowie?
Jak pan widzi, jestem metodyczna i najpierw załatwiam sprawy zaległe.
Do egzegezy pańskich wyczynów w tym wątku przystąpię, gdy raczy pan wyrazić taką chęć. Dziękuję, że tak odważnie pan się zgłosił.
Na koniec dedykuję panu myśl matki mojego eksia, twardej kobiety rodem z Pogórza Grybowskiego:
jak kto głupi, to je głupi i rozumu se nie kupi
miłego dnia życzę
P.S. Nie pana upoważniłam do wytykania mi pieprzenia bez sensu, tylko Gretchen.
Choćbym pieprzyła jak potłuczona zupełnie, jeszcze będę się wyrażać sensowniej od pana w jego najlepszej formie, obawiam się.
Wołałam, a przyszliście do mnie,
dzień dobry, panie sajonaro.
Rozumiem, że wstydzi się pan, iż uległ pokusie wpisywania się namiętnego w moim wpisie o takim tytule. Proszę się nie martwić – ludzka rzecz, zwłaszcza męska.
Proszę wybaczyć, że nie odniosłam się bezpośrednio tam, ale komentarzy na egzaltowanej dupie mej zrobiło się za dużo jakby. Zresztą prawie pięć dni nie było mnie w ogóle w internecie. Ale przeczytałam sumiennie całą waszą dyskusję, zapewniam pana.
Że nic pan nie zrozumiał z mego tekstu, tym proszę się nie martwić. Bardziej mnie powinno smucić, że (w skutek tytułu i Nicponia zapewne) w porywach ze trzy osoby skumały w ogóle, o co biega.
Rozczuliło mnie, że najpierw zarzucił mi pan, o ile pamiętam, wysmarowanie pustego tekściku pełnego frazesów, potem uznał, że Nicpoń ma rację (tak jakby mój wpis miał być polemiką z nim, jednak problem z rozumieniem słowa pisanego jest w narodzie), a na koniec, uwaga uwaga – zażądał ode mnie jakiejś recepty na skomplikowane bolączki świata tego.
Gdzie sens, gdzie logika?
Co na to pańscy uczniowie?
Jak pan widzi, jestem metodyczna i najpierw załatwiam sprawy zaległe.
Do egzegezy pańskich wyczynów w tym wątku przystąpię, gdy raczy pan wyrazić taką chęć. Dziękuję, że tak odważnie pan się zgłosił.
Na koniec dedykuję panu myśl matki mojego eksia, twardej kobiety rodem z Pogórza Grybowskiego:
jak kto głupi, to je głupi i rozumu se nie kupi
miłego dnia życzę
P.S. Nie pana upoważniłam do wytykania mi pieprzenia bez sensu, tylko Gretchen.
Choćbym pieprzyła jak potłuczona zupełnie, jeszcze będę się wyrażać sensowniej od pana w jego najlepszej formie, obawiam się.