Piszac o “wypieraniu” w kontekscie The Blues pisałem o sobie, a nie o Tobie. Nie ma więc w tym protekscjonalizmu, tylko pokazanie mechanizmów jakim JA podlegam. Może właśnie – jako typowy kibic. Bo i mi się podoba gra Chelsea, tylko gdzieś tłucze się w tyle głowy myśl – to nie żadna Chelsea, tylko paczki pieniędzy Abramowicza. A jako kibic, chciałbym wierzyć, że liczy się ciężka praca, zgranie, wola i determinacja zawodników, a nie zwykła dominacja finansowa. Wiem jak jest, ale ta wiedza sprawia że przestaję cokolwiek oglądać. Jaki jest sens ogladania wyścigu dużego fiata z testarossa?
Sprawa druga – nie jestem hanysem, tylko na Śląsku czas jakiś pomieszkuję. Miastem ulubionym jest Wrocław – oczywiście też to Śląsk, tyle że z górnym nie ma w praktyce nic wspólnego. No i nie mam nic przeciwko Legii. Wszelkie zadymy i klanowość kibicowską omijam z daleka. Podoba mi się natomiast to, co kibice robią wokoło Lecha. Nawet jak był w drugiej lidze, na mecze trafiało po 20 tyś widzów. Zabawa, piknik, mecz w tle. Lokalna wspólnota, rodziny i szaliki na szyjach ludzi od 5 do 95. Kibicowanie w zachodnim stylu. Generalnie.
Barca to marzenie każdego “zwyczajnego” kibica. Żadnego kunktatorstwa, liczenia punkcików, gry na remis. Ogień, żywioł, otwartość. Mecz to nie turniej szachowy. Wprowadzenie zasad włosko/brytyjskich do gry klubów ligii hiszpańskiej zawsze spotykało9 się z oporem kibiców – bowiem w Hiszpanii można pieknie przegrać, ale brzydkie wygrywanie jest niedozwolone.
Pino
Piszac o “wypieraniu” w kontekscie The Blues pisałem o sobie, a nie o Tobie. Nie ma więc w tym protekscjonalizmu, tylko pokazanie mechanizmów jakim JA podlegam. Może właśnie – jako typowy kibic. Bo i mi się podoba gra Chelsea, tylko gdzieś tłucze się w tyle głowy myśl – to nie żadna Chelsea, tylko paczki pieniędzy Abramowicza. A jako kibic, chciałbym wierzyć, że liczy się ciężka praca, zgranie, wola i determinacja zawodników, a nie zwykła dominacja finansowa. Wiem jak jest, ale ta wiedza sprawia że przestaję cokolwiek oglądać. Jaki jest sens ogladania wyścigu dużego fiata z testarossa?
Sprawa druga – nie jestem hanysem, tylko na Śląsku czas jakiś pomieszkuję. Miastem ulubionym jest Wrocław – oczywiście też to Śląsk, tyle że z górnym nie ma w praktyce nic wspólnego. No i nie mam nic przeciwko Legii. Wszelkie zadymy i klanowość kibicowską omijam z daleka. Podoba mi się natomiast to, co kibice robią wokoło Lecha. Nawet jak był w drugiej lidze, na mecze trafiało po 20 tyś widzów. Zabawa, piknik, mecz w tle. Lokalna wspólnota, rodziny i szaliki na szyjach ludzi od 5 do 95. Kibicowanie w zachodnim stylu. Generalnie.
Barca to marzenie każdego “zwyczajnego” kibica. Żadnego kunktatorstwa, liczenia punkcików, gry na remis. Ogień, żywioł, otwartość. Mecz to nie turniej szachowy. Wprowadzenie zasad włosko/brytyjskich do gry klubów ligii hiszpańskiej zawsze spotykało9 się z oporem kibiców – bowiem w Hiszpanii można pieknie przegrać, ale brzydkie wygrywanie jest niedozwolone.
Griszeq -- 17.12.2008 - 09:30