czyli, kak się nie zwrócisz, żo… znaczy, tak czy owak iść do maxa muszę. No co za los, doprawdy.
Owszem, coś mi przemknęło, że to jakieś dziwne jak na wędlinę, ale byłam wściekle głodna, niczym główny bohater Ręki mistrza Kinga (horrory czytujesz?).
Panie merlocie, pretensje do Czajnika. Ja też zdecydowanie befsztyki preferuję.
Gretchen,
czyli, kak się nie zwrócisz, żo… znaczy, tak czy owak iść do maxa muszę. No co za los, doprawdy.
Owszem, coś mi przemknęło, że to jakieś dziwne jak na wędlinę, ale byłam wściekle głodna, niczym główny bohater Ręki mistrza Kinga (horrory czytujesz?).
Panie merlocie, pretensje do Czajnika. Ja też zdecydowanie befsztyki preferuję.
pozdrowienia spożywcze załączam