Witam panie Dymitrze,

Witam panie Dymitrze,

wspaniale, że pan postanowił się włączyć ale z całym szacunkiem postanowiłam się
uprzeć i “okopać” na moim stanowisku (przeszkadza mi tylko troszkę pana mentorski ton w tym sformułowaniu,lepiej bym się czuła gdyby pan napisał np.:
zwracam uwagę iż argument z niańką jest całkowicie bez sensu i jako taki nie ma racji bytu w tej dyskusji :),może jestem trochę przeczulona i mylę się/pewnie pan się spieszył po prostu/ więc przepraszam za te dywagacje.)
A wracając do meritum:
załóżmy, że nie jest w pracy bo to nasza zaprzyjaźniona sąsiadka, która w ramach rewanżu przyszła nam popilnować dziecka (taka dobrosąsiedzka wymiana usług).
Chodziło mi o zilustrowanie faktu, jak często w naszych ocenach zachowań ludzkich działa prawo Kalego:
“Jak Kali ukraść krowę – to dobrze ale jak Kalemu to niedobrze, oj niedobrze”

Jak mało kto kocham wolność i rozumiem obawy panów dotyczące jej ograniczeń.
Co do ustaw chroniących bezpieczeństwo dziecka problemem zapewne jest i długo jeszcze będzie “zbyt luźne utkanie oczek ich sieci” – zbyt mało dzieci uda się “wyłowić” z morza traumy jakim bywa dom rodzinny.
Decyzja posiadania dziecka to ograniczenie wolności tylko niewiele osób nad tym się zastanawia, dziecko to moja “własność” odruchowo tak myślimy – spłodziłem,
wychowuję,utrzymuję.
Przypuszczam jednak że starając się o adopcję (nie każdy może mieć własne dzieci) zaprezentowanie takich przekonań nie pomogłoby w jej uzyskaniu. Jako szefowa ośrodka adopcyjnego nie oddałabym dziecka osobie mającej wątpliwości
ile promili alkoholu (bądź ile but.piwa) może mieć we krwi zajmując się niemowlęciem.

pozdrawiam


Rodzina zagrożona By: Ziggi (35 komentarzy) 29 styczeń, 2009 - 09:39