Wiem, że mamy kryzys finansowy, ale nie chodzi mi o obligacje. Ani o wyścigi konne. Chodzi o nasze dzieci. Bo wszystkie dzieci są nasze, choć moje debiut szkolny mają już dawno za sobą.
W zeszłym tygodniu zdawało mi się, że PiS zmienia zdanie. Partia, której rząd dwa lata temu proponował wysłanie do szkoły już pięciolatków (nie zdążył przesłać sejmowi projektu) – oprotestowała plany PO, by obowiązek szkolny objął dzieci sześcioletnie.
Kuluarowe komentarze były jednak ogólnikowe. Dziś w krótkiej dyskusji w Sejmie (było to, jak zwykle, szczekanie w ramach pytań poselskich) wszystko stało się jasne: ten parlament każe uczyć maluchy. Może nawet jednogłośnie.
PiS bowiem oświadczyło, że samej idei nie jest przeciwne – boi się tylko, że szkoły nie są przygotowane. Pani minister edukacji odparła, że obecny niż demograficzny to najlepsza chwila, by sześciolatki posłać do I klasy, a 5-latki objąć obowiązkiem przedszkolnym. Zrazu ma to być opcja, od zaś roku 2010/2011 – wymóg prawny.
Dogadają się. Opóźnią kalendarz może o rok. Nasze dzisiejsze trzylatki za trzy lata będą uczniami, dwulatki będą miały zaś w przedszkolach regularne lekcje. Jasne, po co dzieciom dzieciństwo? Z punktu widzenia potrzeb państwa to czysta strata czasu.
komentarze
No to raczej biedne 6-latki:)
szczerze mówiąc nie mam pojęcia cztyy wysyłanie rok wcześniej dzieciaków ma sens, acz nie dramatyzowałbym że to od razu utrata dzieciństwa od razu.
grześ -- 02.10.2008 - 18:53Z tego co pamietam do 5 czy 6 klasy szkoły podstawowej zajmowałem się głównie np. czytaniem ksiązek, różnymi pierdólkami, ale nauka stanowiła minimalny składnik dnia:)
Nie przeszkadzało to mięc piątek itd.
Zdolnym wystarczy być, he, he.
A póxniej się uczyć tego, co sie lubi tylko i juz sie nie traci ni dziecństwa ni młodości.
pzdr
Zgadzam sie z grzesiem
też nie widzę w tym wielkiego dramatu. Przecież wiele dzieci bez odgórnego obowiązku, za to z potrzeby rodziców od małego “chodzi” na angielski, tenis, pianino, balet czasami na wszystko “do kupy”. Równie często realizują w ten sposób ambicje swoich rodziców – i tu jest pytanie o tracone, w imię szczytnych założeń, dzieciństwo.
AnnPol -- 02.10.2008 - 20:09AnnPol,
to cz ęsto nadgorliwi i nadambitni ( a raczej odreagowujący swe frustracje) rodzice zabierają dzieciakom dzieciństwo.
A kilka godzin w szkole dla 6 latka, oczywiście w szkole przystosowanej i przygotowanej (a podobno nie jest, pisze o tym Sajonara ciągle) w towarzystwie rówieśników chyba nie będzie wielką tragedią?
Pozdrówka.
grześ -- 02.10.2008 - 20:50Chopy, rachujta!
Biedne trzylatki, które za trzy lata będą miały 6 lat. Chyba, że się mylę ;)
Krzysztof Leski -- 02.10.2008 - 23:51Panie Krzysztofie
Ja się zgadzam w całej rozciągłości z Pana tezami.
Pozbawianie dzieci dzieciństwa jest wstrętne.
I można sobie żartować.
Można jednak sobie coś tam przypomnieć.
Mały sześciolatek uwięziony w szkolnej ławce. Wymagania. Lekcje do odrobienia.
Szkoły są nieprzygotowane? Yhm.
Nauczyciele? Yhm.
Rodzice machający chorogiewką na start, w jakimś bliżej nieokreślonym wyścigu.
Teraz pójdziesz na basen, teraz na angielski, teraz na tenisa, albo nie! Golf! Golf! To jest przyszłość.
W końcu masz już trzy lata!
Już za trzy pójdziesz do szkoły. Musisz byc przygotowany.
Siadaj. Będziemy się uczyć, żebyś już umiał jak do szkoły pójdziesz.
A czas?
Czas nie zawróci za kilkanaście lat.
Nie odda tęsknot i marzeń o beztrosce.
Gretchen -- 03.10.2008 - 00:05uff myślałem, ze tylko ja ratuję maluchy :))
http://tekstowisko.com/sajonara/56316.html
i
http://tekstowisko.com/sajonara/55694.html
Jednocześnie uprzejmie informuję, że już teraz sześciolatki są objęte obowiązkową edukacją. W sporze rodziców www.ratujmaluchy.pl z MEN nie chodzi o to czy, a raczej o to jak.
Szkoły nie są przygotowane do przyjęcia sześciolatków. Jeśli ma to być wpędzienie do ławeczek na 4 × 45 minut to zasadny jest sprzeciw. Pani Hall twierdzi, ze za 150 milionów (czyli ok 11 tysięcy na szkolę podstawową) zapewni się godziwe warunki. Te godziwe warunki to zakup materacu, paru pluszaków i dywanu.
Rodzice zas oczekują opieki do godziny 17 -tej, trzech posilów (w wielu szkołach nie ma stołówek), przestronnych sal gdzie jedna połowa do nauki, a druga do zabawy, wydzielenie specjalnej strefy dla maluchów (klasy 1-3) oddzielone od reszty szkoły (klas 4-6 i nierzadko od gimnazjalistów) Wreszcie obniżone sanitariaty. Minister Hal powtarza zrobi się i protestującym rodzicom radzi naciskać na samorządy. Czyli już można się spodziewać, że będzie jak będzie.
PiS zwietrzyło szansę na zrobienie paru punktów i wspiera akcję rodziców. Zwłaszcza, że jest ona coraz bardziej popularna, a temat nośny i jeszcze można dokopać ministrowi, który jest w czołówce tych nielubianych.
sajonara -- 03.10.2008 - 07:47Jasne, po co dzieciom dzieciństwo?
No nie!
Taż to demagogia najczystszej wody!
Dzieciństwa nie traci się w szkole.
Radecki -- 03.10.2008 - 09:54@Radecki
To uproszczenie, owszem, nieco demagogiczne, ale nie jest nieprawdziwe.
Krzysztof Leski -- 03.10.2008 - 13:02A rzecz zasługuje
na coś więcej. Jakaś petycja? Demonstracja pod Sejmem? Byle wczesnie, nie tak, jak inni – podczas III czytania.
Krzysztof Leski -- 03.10.2008 - 13:07przegapił pan akcje rodziców
z www.ratujmaluchy.pl ??
Były petycje i demonstracja.
sajonara -- 03.10.2008 - 13:28Ano przegapiłem...
Zresztą coraz więcej wskazuje na ekonomiczno-budżetowo-emerytalne cele tej reformy, więc żadne demonstracje nie pomogą.
Krzysztof Leski -- 06.10.2008 - 04:56