Nie musi się Pani nikomu tłumaczyć ze swoich wyborów, a już na pewno nie mnie. Wybrała Pani, by pisać monotematycznie, by toczyć piórem (klawiaturą) bezpardonową wojnę z Kaczyńskimi i ich zwolennikami (realnymi bądź zmyślonymi); pani blog jest nieustanną nawalnką, ba, wręcz kanonadą wymierzoną w Kaczorów i _kaczystów — i ma Pani do tego pełne prawo. _ Forma i temat Pani pisania to Pani wybór. Słusznie pisze Pani, że Każdy piszący wyznacza sobie dowolny obszar swoich poszukiwań. Pani poszukuje kolejnych możliwości kopania w d… brzydkich braci. Pani wybór.
Rzeczywiście, nie wiem czemu służy Pani pisanie.
Nawet nie chcę się wdawać w przypuszczenia.
Jedynie mogę ocenić, co i jak Pani pisze. I, dzięki standardom platform blogerskich S24 i TXT, mogę się do tego odnieść pod tekstem.
Ale, na Boga, z faktu, że oboje piszemy i że oboje na blogach nie wynika to, co Pani sugeruje:
Twoja działalność blogowa w niczym się nie rózni od mojej działalności.
Otóż różni się.
Tak jak nie można powiedzieć, że poeta, dziennikarz i donosiciel robią to samo, choć wszyscy piszą.
Nawet gdyby i te wiersze, artykuły i donosy były o polskich sportowcach.
Pani Renato. Mój blog, ani moje komentarze nie są nawet stricte polityczne. Najwyżej bywają. Mnie częściej zajmują zjawiska kulturowe, społeczne czy jak to tam nazwać, niż bieżąca polityka. A już na pewno nie jestem zafiksowany na jednej partii czy osobie.
Pani blog należy do grupy blogów poświęconych jednej sprawie. Jak blog Dymitra Bagińskiego, Zofii Pawłowskiej, czy Michała Tyrpy. Mała różnica w tym, że tam temat bloga jest oficjalnie zadeklarowany. I w tym, że oni szerzą jakąś wiedzę czy idee, mają jakiś program pozytywny — Pani zaś powtarza jedynie, że Kartagina musi upaść.
Nic nagannego w takiej formie działalności nie ma. To pięknie, że ktoś wyznacza sobie cel, ideę czy wiedzę godną propagowania i — realizuje to.
Ale ja — akurat nie. Nie na blogu przynajmniej.
Pani Renato, łączy nas znacznie więcej niż sam fakt pisania. Począwszy od tego, że oboje oddychamy…
Ale nasze blogowanie jest inne. Nawet jeśli u Pani bywam.
PS. Szczerze się cieszę, że to nie ja jestem glównym przedmiotem Pani bloga. Od polityki, strzeż mnie Panie!
Pani Renato
Nie musi się Pani nikomu tłumaczyć ze swoich wyborów, a już na pewno nie mnie. Wybrała Pani, by pisać monotematycznie, by toczyć piórem (klawiaturą) bezpardonową wojnę z Kaczyńskimi i ich zwolennikami (realnymi bądź zmyślonymi); pani blog jest nieustanną nawalnką, ba, wręcz kanonadą wymierzoną w Kaczorów i _kaczystów — i ma Pani do tego pełne prawo. _ Forma i temat Pani pisania to Pani wybór. Słusznie pisze Pani, że Każdy piszący wyznacza sobie dowolny obszar swoich poszukiwań. Pani poszukuje kolejnych możliwości kopania w d… brzydkich braci. Pani wybór.
Rzeczywiście, nie wiem czemu służy Pani pisanie.
Nawet nie chcę się wdawać w przypuszczenia.
Jedynie mogę ocenić, co i jak Pani pisze. I, dzięki standardom platform blogerskich S24 i TXT, mogę się do tego odnieść pod tekstem.
Ale, na Boga, z faktu, że oboje piszemy i że oboje na blogach nie wynika to, co Pani sugeruje:
Twoja działalność blogowa w niczym się nie rózni od mojej działalności.
Otóż różni się.
Tak jak nie można powiedzieć, że poeta, dziennikarz i donosiciel robią to samo, choć wszyscy piszą.
Nawet gdyby i te wiersze, artykuły i donosy były o polskich sportowcach.
Pani Renato. Mój blog, ani moje komentarze nie są nawet stricte polityczne. Najwyżej bywają. Mnie częściej zajmują zjawiska kulturowe, społeczne czy jak to tam nazwać, niż bieżąca polityka. A już na pewno nie jestem zafiksowany na jednej partii czy osobie.
Pani blog należy do grupy blogów poświęconych jednej sprawie. Jak blog Dymitra Bagińskiego, Zofii Pawłowskiej, czy Michała Tyrpy. Mała różnica w tym, że tam temat bloga jest oficjalnie zadeklarowany. I w tym, że oni szerzą jakąś wiedzę czy idee, mają jakiś program pozytywny — Pani zaś powtarza jedynie, że Kartagina musi upaść.
Nic nagannego w takiej formie działalności nie ma. To pięknie, że ktoś wyznacza sobie cel, ideę czy wiedzę godną propagowania i — realizuje to.
Ale ja — akurat nie. Nie na blogu przynajmniej.
Pani Renato, łączy nas znacznie więcej niż sam fakt pisania. Począwszy od tego, że oboje oddychamy…
Ale nasze blogowanie jest inne. Nawet jeśli u Pani bywam.
PS. Szczerze się cieszę, że to nie ja jestem glównym przedmiotem Pani bloga. Od polityki, strzeż mnie Panie!
odys -- 01.08.2008 - 20:44