No, ja ma straszny problem od wczoraj. Od kiedy Pan ten wpis powiesił. I chodzę i zaglądam i czytam. I znów wychodzę. I tak w kółko.
Dlatego, że ja Pana lubię a Pan napisał niby to sarkastycznie, ale jednak (na ile Pana styl znam i poglądy) całkiem serio tekst, który mnie trochę smuci (nie napiszę, że obraża bo nie chcę kontynuować połajanki w ten deseń).
Po pierwsze czemu wziął Pan na przedstawiciela wierzących, niezwykle sympatycznego, ale jednak skrajnego w swych poglądach i podejściu do wiary Artura Nicponia? Czy naprawdę uważa Pan, że wierzący myślą, mówią, piszą i zachowują się jak wspomniany Nicpoń? Czy na serio jest Pan o tym przekonany? Przecież to absurd.
Mogę Panu przysiąc, że ja, jak to się mówi, obracam się w tym środowisku i ŻADNEGO takiego osobnika nie znam.
Po drugie czy naprawdę Pan uważa, że: wierzącym pozostaje jedynie odwoływać się do tradycji a tu każda religia wyciąga na stół swoją świętą księgę i w sposób całkowicie kategoryczny każe wierzyć w zapisane tam brednie?
Czy Pan chce być takim Arturem M. Nicponiem tylko a rebours?
Czy warto, Panie Zbyszku?
Wejdźmy na wyższy stopień rozmowy. To jest naprawdę możliwe.
Uważam się za wierzącego chrześcijanina a z tekstem AMN oraz zaprezentowanymi tam poglądami zupełnie się nie identyfikuję. Uważam, że wiele osób mogło się poczuć dotkniętych tą “generalizacją”.
Ale z drugiej strony nie jest mi wcale przyjemnie i łatwo jak w odpowiedzi powstaje równie schematyczna, przejaskrawiona a momentami obraźliwa dla niektórych wizja tak zwanego wierzącego.
Powtarzam. Wejdźmy na wyższy poziom wymiany pogladów na temat światopoglądów.
W tym duchu życzę Panu Szczęśliwego Nowego Roku.
Serdecznie pozdrawiam
Panie Zbyszku Drogi
No, ja ma straszny problem od wczoraj. Od kiedy Pan ten wpis powiesił. I chodzę i zaglądam i czytam. I znów wychodzę. I tak w kółko.
Dlatego, że ja Pana lubię a Pan napisał niby to sarkastycznie, ale jednak (na ile Pana styl znam i poglądy) całkiem serio tekst, który mnie trochę smuci (nie napiszę, że obraża bo nie chcę kontynuować połajanki w ten deseń).
Po pierwsze czemu wziął Pan na przedstawiciela wierzących, niezwykle sympatycznego, ale jednak skrajnego w swych poglądach i podejściu do wiary Artura Nicponia? Czy naprawdę uważa Pan, że wierzący myślą, mówią, piszą i zachowują się jak wspomniany Nicpoń? Czy na serio jest Pan o tym przekonany? Przecież to absurd.
Mogę Panu przysiąc, że ja, jak to się mówi, obracam się w tym środowisku i ŻADNEGO takiego osobnika nie znam.
Po drugie czy naprawdę Pan uważa, że:
wierzącym pozostaje jedynie odwoływać się do tradycji a tu każda religia wyciąga na stół swoją świętą księgę i w sposób całkowicie kategoryczny każe wierzyć w zapisane tam brednie?
Czy Pan chce być takim Arturem M. Nicponiem tylko a rebours?
Czy warto, Panie Zbyszku?
Wejdźmy na wyższy stopień rozmowy. To jest naprawdę możliwe.
Uważam się za wierzącego chrześcijanina a z tekstem AMN oraz zaprezentowanymi tam poglądami zupełnie się nie identyfikuję. Uważam, że wiele osób mogło się poczuć dotkniętych tą “generalizacją”.
Ale z drugiej strony nie jest mi wcale przyjemnie i łatwo jak w odpowiedzi powstaje równie schematyczna, przejaskrawiona a momentami obraźliwa dla niektórych wizja tak zwanego wierzącego.
Powtarzam. Wejdźmy na wyższy poziom wymiany pogladów na temat światopoglądów.
W tym duchu życzę Panu Szczęśliwego Nowego Roku.
RafalB -- 03.01.2009 - 19:01Serdecznie pozdrawiam