Poldku powtórzę, bo zdaje się nie zauważyłeś:
“Dobro to coś, co jest dobrem dla wielu ludzi i co nie czyni zła dla innych ludzi – dobro sprawia, że ludziom robi się przyjemnie, zło, że cierpią – może być taka uproszczona definicja “na szybko”?“
Wydaje mi się, że granica jest tu jasna, choć zdaję sobie sprawę, że może mi się tylko tak wydawać ...
Co do wątku związanego z rozwojem moralnym i tym , że kiedyś ludzie nie byli na coś przygotowani a teraz niby są, to Ci tylko napiszę, że jednak pozostanę przy swoim i że co innego jest jajkiem a co innego kurą...
A to, co jest złem dla jednego może być czasami dobrem dla drugiego. Nie jest to jednak zasada generalna, ale tak jest. Przykładów na to jest mnóstwo.
Dodatkowo to nie człowiek decyduje o tym, ale ludzie to stwarzają na zasadzie relacji wzajemnych, rozwoju, w pewnym sensie wypracowywania co jest takie a co inne… Jeden człowiek, to sobie może. No chyba że jest Chrystusem albo jakimś innym człowiekiem o bardzo dużym wpływie na świadomość innych istniejących. Nie zmienia to jednak faktu, że żadnego Boga tu z mojej perspektywy nie widać.
Co do cytatu o wypracowywaniu dobra i zła, to pominąłeś (świadomie lub nie) następne zdanie: “Przynajmniej nie w krótkim okresie czasu.”
Jeśli chodzi o zabijanie wśród Chrześcijan, to jednak mam zdanie odmienne. :-)
Bo jakby było to złem w świadomości ludzi wtedy, gdyby to się działo, to za takie by było uwazane, a nie było. A to, że JPII nazwał to złem nie ma zadnego znaczenia, wtedy to dla Papieży złem nie było. Ludzi, niebliźnich można było mordować do woli. I to często z imieniem Boga na ustach…
A jak za 400 lat jakiś Papież będzie przepraszał za jakieś rzeczy, które obecnie są dla Kościoła normalne i Kościół je robi, to co z tym zrobić? Przyznam się, że Twoje tłumaczenie jakieś takie niejasne mi się wydaje…
Poldku
Poldku powtórzę, bo zdaje się nie zauważyłeś:
“Dobro to coś, co jest dobrem dla wielu ludzi i co nie czyni zła dla innych ludzi – dobro sprawia, że ludziom robi się przyjemnie, zło, że cierpią – może być taka uproszczona definicja “na szybko”?“
Wydaje mi się, że granica jest tu jasna, choć zdaję sobie sprawę, że może mi się tylko tak wydawać ...
Co do wątku związanego z rozwojem moralnym i tym , że kiedyś ludzie nie byli na coś przygotowani a teraz niby są, to Ci tylko napiszę, że jednak pozostanę przy swoim i że co innego jest jajkiem a co innego kurą...
A to, co jest złem dla jednego może być czasami dobrem dla drugiego. Nie jest to jednak zasada generalna, ale tak jest. Przykładów na to jest mnóstwo.
Dodatkowo to nie człowiek decyduje o tym, ale ludzie to stwarzają na zasadzie relacji wzajemnych, rozwoju, w pewnym sensie wypracowywania co jest takie a co inne… Jeden człowiek, to sobie może. No chyba że jest Chrystusem albo jakimś innym człowiekiem o bardzo dużym wpływie na świadomość innych istniejących. Nie zmienia to jednak faktu, że żadnego Boga tu z mojej perspektywy nie widać.
Co do cytatu o wypracowywaniu dobra i zła, to pominąłeś (świadomie lub nie) następne zdanie: “Przynajmniej nie w krótkim okresie czasu.”
Jeśli chodzi o zabijanie wśród Chrześcijan, to jednak mam zdanie odmienne. :-)
Bo jakby było to złem w świadomości ludzi wtedy, gdyby to się działo, to za takie by było uwazane, a nie było. A to, że JPII nazwał to złem nie ma zadnego znaczenia, wtedy to dla Papieży złem nie było. Ludzi, niebliźnich można było mordować do woli. I to często z imieniem Boga na ustach…
A jak za 400 lat jakiś Papież będzie przepraszał za jakieś rzeczy, które obecnie są dla Kościoła normalne i Kościół je robi, to co z tym zrobić? Przyznam się, że Twoje tłumaczenie jakieś takie niejasne mi się wydaje…
pozdrowienia
Jacek Ka. -- 13.04.2009 - 15:21