Wstyd mi…

W wiadomościach dziś rano lub wczoraj usłyszałem, że prokuratura wojskowa jako dowód winy żołnierzy wykonujących rozkazy podaje przykład żołnierzy, którzy odmówili wykonania rozkazu.

Za moich młodzieńczych lat, odmowa wykonania rozkazu na polu walki, zagrożona była „czapą”. Natomiast teraz jest to powód do chwały!

Zatem przepraszam wszystkich, którym wciskałem kit, że obronimy się sami. Z takim podejściem do rozkazu, to nas pokonają na sali sądowej i będziemy pokonani wyrokiem sądowym!

Moim skromnym zdaniem, to wszyscy prokuratorzy prowadzący sprawę wykonania rozkazu, powinni być skierowani do patrolowania Afganistanu w ramach reedukacji, po zdegradowaniu do stopnia szeregowego. Myślę, że pół roku regularnego patrolowania tamtejszych wiosek przywróciłoby im zdolność odróżniania dobra od zła.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Jerzy

ale czy wykonywanie rozkazów niezgodnym z prawem stoi niżej niż honor żołnierza?

prezes,traktor,redaktor


Panie Maksie!

Nie żołnierzowi oceniać co jest, a co nie jest zgodne z prawem w rozkazie. Czy rozkaz natarcia na linie wroga nie jest wysyłaniem ludzi na śmierć, zatem sprowadzeniem zagrożenia powszechnego, czyli czymś sprzecznym z prawem?

Jeżeli żołnierz ma wątpliwości co do treści rozkazu, to może zażądać wydania tego rozkazu na piśmie. Po zrealizowaniu tego żądania musi ten rozkaz wykonać. Inaczej nie mamy do czynienia z armią, tylko z kółkiem dyskusyjnym. Taki eksperyment chcieli zastosować bolszewicy i szybko z niego zrezygnowali.

Pozdrawiam


siedząć w czołgu na piśmie?

dobra, sobie żartuję ale sprawa wygląda tak, dostał gołebiem ten rozkaz, wie że tam są cywile – no i pytanie- jest tu miejsce na moralnosc, późniejszą możliwą traumę żołnierza i spierdzielone życie w poczuciu wyrządzonego zła?

wiem, nie powinien zostawać żołenirzem ale to demagogia

prezes,traktor,redaktor


Panie Jerzy

Głupstwa pan piszesz.
Żołnierz ma prawo odmówić wykonania rozkazu, także takiego na piśmie.


Drogi Igło!

Odmowa wykonania rozkazu w Wojsku Polskim w czasie wojny kończyła się czapą. Oczywiście każdy ma prawo do dezercji, ale chyba nie o takim znaczeniu słowa prawo mówimy.

Ja wiem, że zwykły żołnierz w Wojsku Ludowym mógł być mądrzejszy od generalicji, chyba że rozkaz pochodził z pionu politycznego. Tylko, że ja mówię o wojsku, a nie bandzie indoktrynacyjnej.

Żołnierz nie ma wszystkich danych, żeby ocenić rozkaz. Dlatego może mieć wątpliwości. Natomiast niesubordynacja w warunkach bojowych to rzecz równa zbrodni. Jeśli Pan tego nie rozumie, to nie mamy płaszczyzny porozumienia. :(

Jeśli rozkaz jest sprzeczny z prawem, to najprawdopodobniej nie zostanie podany na piśmie, a wtedy można go traktować jako niebyły. Ale tylko wtedy!

Pozdrawiam wierząc, że to tylko chwilowa zniżka formy


Panie Maksie!

max

siedząc w czołgu na piśmie?
dobra, sobie żartuję ale sprawa wygląda tak, dostał gołębiem ten rozkaz, wie że tam są cywile – no i pytanie- jest tu miejsce na moralność, późniejszą możliwą traumę żołnierza i spierdzielone życie w poczuciu wyrządzonego zła?

wiem, nie powinien zostawać żołnierzem ale to demagogia

prezes,traktor,redaktor

Tak się składa, że w czołgu to można „stracić” łączność i wywinąć się od wykonania „niewygodnego” rozkazu. Natomiast odmowa wykonania rozkazu to co najmniej degradacja.

Żołnierz nie jest od dylematów moralnych tylko od obrony cywili w kraju. Zagwarantuje Pan, że terrorysta, który dla żołnierza wydaje się cywilem będzie miał wątpliwości w czasie ataku na wieżowiec i skieruje samolot na skały? Jak żołnierz ma zweryfikować dane wywiadu, że wśród tych cywili są terroryści? Ma pójść i pytać się, który jest talibem?

Jak ktoś chce nadstawiać drugi policzek, to nie zatrudnia się w armii. Troszkę rozsądku w tym co się pisze…

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

Chciałem nieśmiało zauważyć, że służbę odbywał pan w Ludowym Wojsku Polskim…
No chyba, że jest pan wyjątkowo wiekowym człowiekiem, albo nad wiek rozwiniętym młokosem…

Wykładnia którą pan podaje jest typowa dla twardogłowych generałów armii totalitarnych, wbijana była w głowy rekrutów przez zupaków niezwyciężonej Armii Czerwonej, odnoszącego błyskawiczne zwycięstwa Wermahtu i… naszego wspaniałego LWP...

Żołnierz ma OBOWIĄZEK odmówić wykonania rozkazu, jeśli ten jest w oczywisty sposób niezgodny z prawem i konwencjami międzynarodowymi.

Nie chodzi tu o dyskusje na temat sensowności obranej przez zwierzchnictwo taktyki, ale o sytuacje oczywiste:

strzelanie do ludności cywilnej, egzekucje jeńców, handel nakrotykami, ściąganie haraczy, gwałty i tak dalej i temu podobne…

Taki rozkaz może być nawet wyryty w skale pięciometrowymi literami – żołnierz NIE MA PRAWA go wykonac i ponosi pełną odpowiedzialność karną jeśli postąpi inaczej w sytuacji gdy dało się ocenić, że rozkaz jest nielegalny

Tak należy zrozumieć myślenie prokuratury – jeśli ktoś powiedział NIE – to znaczy, że sytuację dało się ocenić...


Panie Iks'ipetoteku!

Nie musiałem odbywać służby w wojsku ludowym, więc jej nie odbyłem. Mieszanie handlu narkotykami (czynność typowo wojskowa) z rozkazem strzelania w określonym kierunku czy w określony cel, to zwykłe nadużycie.

Pańskie przekonanie o obowiązku odmowy wykonania rozkazu jest typowo lewicowym bełkotem, który nie ma nic wspólnego z normalnym wojskiem. Są sytuacje w których dowódca musi wziąć na siebie nawet taki ciężar jak strzelanie do ludności cywilnej. W sytuacji wojny partyzanckiej takie ryzyko istnieje. Żołnierz odmawiający wykonania rozkazu w takiej sytuacji naraża kolegów na niebezpieczeństwo. Dlatego powinien trafić pod sąd polowy, zaś dowódca wydający rozkaz powinien się tłumaczyć ewentualnie z podjętych decyzji. On i tylko on. Żołnierz wykonujący normalne rozkazy na polu walki powinien być chroniony przed głupimi prawnikami w naszym interesie. Jeśli Pan tego nie rozumie, to zachowuje się Pan jak świnia ciesząca się na święta, bo słyszała, że tam będzie dużo pysznego żarcia. A to, że zrobione to będzie z niej, to już jej do głowy nie przychodzi.

Jeśli zdarzy nam się jakaś wojenka w Europie, to będę się modlił, żeby ludzie myślący jak Pan byli po stronie przeciwnej niż ja.

A żołnierz nie jest od oceniania tylko od walczenia.


Panie Jerzy

od tego są służby wiwiadowcze aby rozpoznać teren, najwyraźniej tu szwankuje bo albo ruskie wzorce albo braki kardowe

jak nie urok to sraczka

prezes,traktor,redaktor


Panie Maksie!

Ja nie bronię rozkazu ostrzelania celów cywilnych. Jeśli rozpoznanie było błędne, to ktoś za to powinien polecieć. Ale nie ten który wykonywał rozkaz!

Są dwie możliwości wyjściowe:
1. W wiosce byli talibowie.
2. W wiosce nie było talibów.

Ad 1. Nie ma sprawy. Ładnie, że cywilnym ofiarom udzielono pomocy.
Ad 2. Są znów dwie możliwości.
2.1. Nawalił wywiad.
2.2. Dowódca wydając rozkaz wiedział, że każe strzelać do niewinnych.

Ad 2.1. Lecą głowy w wywiadzie.
Ad 2.2. Leci głowa tego, kto wydał rozkaz.

Czy jest jakaś sytuacja której nie przewidziałem, a w której odpowiedzialność spada na żołnierzy?

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

Te pańskie teorie są bez sensu, bo nic Pan nie wie o sprawie…
A co jeśli chłopakom nerwy puściły i postanowili sobie postrzelać?
Amerykanie często to robią.
Nie znamy akt, faktów – więc jeśli chodzi o ten konkretny przypadek to takie internetowe bajania są bezproduktywne.
A jeśli chodzi o teorie dotyczącą tego jak i kiedy żołnierz powinien wykonywać rozkazy to po prostu Pan, Panie Jerzy, nie ma racji.

To dopiero drugi raz w historii kiedy daliśmy się wpuścić w taką krzywą awanturę. Pierwsze było Haiti za małego Cesarza. Teraz to, w czasach słabo mówiącego w oczyjstym języku kowboja.

Oby po raz ostatni.


Panie Iks'ipetoteku!

Czy potrafi Pan wskazać teoretyczną możliwość, kiedy wykonawcy rozkazu mają odpowiadać za jego treść? Jest Pan przeciwnikiem wojny w Afganistanie? Pańskie prawo.

Natomiast stwierdzanie, że chcieli sobie postrzelać, bo wykonywali rozkaz to czysta głupota. Przykro mi, ale na takim poziomie rozmowa jest niemożliwa, jako że na głupotę reaguję alergicznie.

Myślenie nie boli, proszę spróbować!


Panie Jerzy,

Od kilku lat śledzę raporty z tego co dzieje się w Afganistanie i w Iraku…

chce się Pan czegoś dowiedzieć na temat tego co to znaczy “sobie postrzelać” – to proszę – na ten przykład tu:

http://ivaw.org/wintersoldier

tak się składa, że miałem okazję osobiście nie raz rozmawiać z weteranami tych wojen…

coś mi się po głowie kołacze, że jest Pan psychologiem… a wie Pan, Panie Jerzy, co to jest Post-traumatic stress disorder i co ludzie robią pod jego wpływem?

A wie pan jakie jest prawdziwe imię głupoty?

Ignorancja, Panie Jerzy.


Panie Iks'ipetoteku!

Odnośnie ignorancji to ma Pan rację. W końcu prezentuje ją Pan w całej okazałości.

Czy ja twierdzę, że wojna jest czymś dobrym? Pan uważnie poczyta to co napisałem, a potem postara się polemizować ze mną, a nie ze swoimi poglądami.

Myślenie nie boli, nawet jak się jest ignorantem.


Artykuł VIII. Statutu Trybunału Norymberskiego

Okoliczność, że oskarżony działał w wykonaniu rozkazu swego rządu albo swego zwierzchnika, nie zwalnia go od odpowiedzialności; może jednak spowodować złagodzenie kary, o ile Trybunał uzna, że wymaga tego sprawiedliwość.

Konrad


Panie Konradzie!

Nie mówimy o zbrodni ludobójstwa. To po pierwsze.

Trybunał w Norymberdze sądził zbrodniarzy według przepisów ustanowionych po dokonaniu przez nich zbrodni. Więc działał bezprawnie w rozumieniu prawa rzymskiego. „Prawo nie może działać wstecz.” To po drugie.

I nie mówimy o zasłanianiu się mityczną władzą przez ludzi sprawujących najwyższe urzędy, tylko o żołnierzach na polu walki. To po trzecie.

Zatem przykład nie dość, że z dziedziny psucia prawa, to jeszcze nieadekwatny. Nadal pozostaje pytanie co się musi wydarzyć, żeby to nie dowódca wydający rozkaz, tylko żołnierz go wykonujący był winny.

Choć z drugiej strony, zomowcy strzelający w Wujku siedzą, a generalicja jakoś nie jest winna… Może to jest zgodne z Pańskim poczuciem sprawiedliwości. Bo dla mnie to kpina ze sprawiedliwości.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Rad bym wiedzieć, jak Pan z jednozdaniowego cytatu wywnioskował, jakie jest moje poczucie sprawiedliwości. Na moje szczęście nie wpadłem na pomysł, żeby cytować z regulaminu kacetu.

W przeciwieństwie do Pana nie mam zielonego pojecia o prawie, zwłaszcza anglosaskim, niemniej doczytałem się swego czasu, iż angielski common law sobie bez tej zasady doskonale radzi i dopuszcza istnienie przestępstwa bez paragrafu. Prawo hitlerowskie też odrzucało rzymską maksymę, choć na nie akurat Trybunał się nie powoływał.

O podstawach prawnych Norymbergi powstały całe biblioteki i ja nie odważyłbym się rozstrzygnąć w 2. zdaniach, kto ma tu rację.

Powyższe tylko na marginesie, bowiem nie dotyczy cytatu. Niemiecki żołnierz otrzymywał pisemny instruktaż, który na pierwszej stronie zawierał §47 Wojskowego Kodeksu Karnego. Tenże głosił, iż za nielegalny rozkaz winę ponosił przełożony, wykonawca zaś był wspólwinny, jesli zdawał sobie sprawę z charakteru rozkazu.

Optymistycznie zakładam, że rownież polskich żołnierzy ktoś uświadamia o istnieniu Art. 318. (Nie popełnia przestępstwa żołnierz, który dopuszcza się czynu zabronionego będącego wykonaniem rozkazu, chyba że wykonując rozkaz umyślnie popełnia przestępstwo) oraz Art. 344. wojskowej cześci Kodeksu Karnego.

Ciut tu daleko od niemieckiego soldata do ludzi sprawujacych władzę.
A juz w szczególności do generalicji od Wujka.

Ukłony
Konrad


Panie Konradzie!

Czy ten przepis, który Pan cytuje odnosi się do czynności nie wojskowych, typu ochrona handlarzy narkotyków, czy do oceny właściwości celów ostrzału? Proszę mnie uświadomić, bo jakoś nie łapię.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Zakłada Pan na poważnie taką sytuację, że polski żolnierz stanie przed polskim sądem za odmowę wykonania rozkazu ochrony handlarzy narkotyków? Że ktokolwiek zostałby o to oskarżony i potrzebny byłby na to extra paragraf?

W paragrafie ma Pan krótko, że chodzi o przestępstwo. Odpowiedzi szczególowej, co tym przestępstwem jest i czy zostało ono popełnione, udzieli sąd na podstawie m.in. materiałów prokuratury. Mi brak wykształcenia i wiedzy, żeby się wypowiadać.

Natomiast nie wydaje mi się nazbyt egzotycznym oczekiwanie, iż w warunkach wojny, której bodaj najwieksza część odbywa sie w mediach, żolnierz powinien przynajmniej sie starać odróżnić, do kogo strzela. I powinien mieć prawo do reagowania nawet wtedy, gdz rozkazy mówią inaczej. Choćby z tego powodu, że ofiary cywilne przeciwnik sam prowokuje, bo to dla niego ważny sukces propagandowy i realne wsparcie, gdy tamtejsza kultura nakłada na rodzinę obowiązek zemsty.

Na dodatek ci żołnierze wrócą kiedyś do cywila i ja na tą okoliczność preferuję sytuację, gdy ich się uprzednio do bezmyślnego zabijania przyzwyczajać nie będzie. Zeby im się nadmiernie nie spodobało. A podobno wśród kombatantów sie trafia. Dlatego koncepcja “obywatela w mundurze” wydaje mi się nienajgorsza.
Dla dobra wszystkich zainteresowanych.

Niezmienne ukłony
Konrad


Panie Konradzie!

Jak będziemy mieli do czynienia z pospolitym ruszeniem, to obywatele będą w mundurach.

Natomiast jak mamy do czynienia z armią, do tego w dużym stopniu zawodową (na misje poborowi raczej nie jeżdżą), to oczekuję skuteczności w walce, a nie dyskusji ideowych.

Skuteczność pospolitego ruszenia, które Pan proponuje, pokazana została bardzo ładnie pod Ujściem, w końcu kilka lat po Kircholmie, gdzie walczyli zawodowcy z husarii.

Pozdrawiam


Spoko

Nie ma się czym przejmować. Dziennik zrobi akcję, Wyborcza kontrakcję, a Polska opisze Bachledę-Curuś. Czytajmy gazety, słuchajmy radia – zapalenie płuc murowane.


Panie Jerzy

W takim razie Bundeswehra jest opisaną przez Pana hałastrą. W pokaźnej części zawodową lub kontraktową. Mimo wszystko np. w Afganistanie jest liczniejsza i radzi sobie dosyć dobrze . Dlatego wątpię, żeby porównanie z pospolitym ruszeniem było trafne.

Konrad


...

Amerykanie zasypują wioskę śmiercionosnym żelastwem gdy im Afgański informator da cynk że u sąsiada jest dziesięciu Talibów. Oczywiście nie wspomni że z sąsiadem ma konflikt i waśń rodową a już na pewno nie że ci Talibowie to popucha a on po prostu rywala chcę się pozbyć. No i fruuu tony tego spadają na gliniane chatki. Nie ma co zbierać. Informator ma powód do radości a amerykanie problem bo znów przerwali jakieś wesele albo nomen omen pogrzeb na sto osób. Nie żebym ich bronił, ale tak to tam wygląda. Nie powinno się strzelać do cywilów, nawet wojna powinna mieć swoje zasady. Niestety gdy się ma do czynienia z partyzantką granica się zaciera. Czasami cywil od żołnierza różni się tylko tym że ten drugi nosi karabin. Czasami decyzję trzeba podjąć w ułamku sekundy gdyż za zwłokę żołnierz zapłaci swoim zyciem bądż życiem kolegów. Nie zwalnia nas to od odpowiedzialności ale trzeba mieć pojęcie w co się wdepneło. Rozkaz też nie powinien zwalniać żołnierza od odpowiedzialności bo on maszyną nie jest. A jeśli odmówic rozkazu może palestyński terrorysta ( proponuję lekturę książki pana Geberta “Wojny Izraela”) tym bardziej ta opcja musi istnieć dla żołnierza z demokratycznego kraju.


Panie Ernesto!

Nie wiem co może palestyński terrorysta, ale bezpieczeństwo Palestyńczyków nie zależy od sprawności palestyńskich terrorystów. Natomiast bezpieczeństwo Polaków zależy od sprawności polskiej armii.

Proszę się zastanowić nad sensem Pańskiego porównania.

Pozdrawiam


...

Tak to porównanie nie jest moze najszczesliwsze, przy czym sprawnośc armi nie zależy myślę od bezrozumnego wykonywania rozkazów. Książkę polecam mimo wszystko pasuje do dyskusji…
Pozdrawiam


Panie Ernesto!

Różnica w naszych stanowiskach nie dotyczy kwestii nierozumności, tylko wykonywania rozkazu. Moim zdaniem żołnierz ma prawo zażądać rozkazu na piśmie, natomiast nie ma prawa odmówić wykonania rozkazu w warunkach bojowych. Natomiast za wydany rozkaz odpowiada wydający ten rozkaz a nie żołnierz!

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość