Obudziłem się dzisiaj normalnie, to znaczy obudziły mnie zmasowanym atakiem: budzik, pies marki jamnik, poczucie obowiązku (skąd ono, do diaska, u mnie się wzięło?) i parę innych rzeczy, m. in. uzależnienie od kawy i nikotyny. Poczym nastąpił telefon od Wysoko Postawionego z uprzejmym pytaniem, czy nie obudził, czym doprowadził mnie do histerycznego śmiechu, jako że na spotkanie z nim musiałem przygotować sobie odpowiedzi na kilka pytań, na które w Polsce znają odpowiedź może ze 2-3 osoby, a i to częściowo.
Udałem się następnie do miejsca, w którym wypijam poranną herbatę oraz, gdzie stoi mój kolejny z komputerów (a więc jestem z tym miejscem związany niczym przyszły osesek z matką – pępowiną). Po godzinie udało mi sie po części sprecyzować czego nie wiem i udałem się na spotkanie z Wysoko Postawionym (co było o tyle przyjemne, że facet jest mądry, a nieprzyjemne, bo nie da się go zbyć byle czym).
Z Wysoko Postawionym udaliśmy się na spotkanie z innym Wysoko Postawionym i oczom mym ukazał się obraz. Nie będę się wyraźał, czego to był obraz, bo na usta cisną mi się wyrazy, a są one same nieparlamentarne.
Po powrocie z obu spotkań zasiadłem przed monitorem mego komputera (jednego z kilku) i przeczytałem I wpis Pana Yayco oraz pierwsze komentarze, w tym Pana Maxa, który wspominał coś o dojściu mym do przytomności. I zrobiło mi sie wesoło. Co prawda nie wiem dlaczego, ale czasami nachodzi mnie taka głupawka.
I w tym sensie pozdrawiam Panów serdecznie źycząc miłego oczekiwania na moje niewątpliwe komentarze. Pod warunkiem wszakźe, że będę wiedział, co z tym obrazem, co o nim wspominałem powyżej.
Szanowny Panie Gospodarzu i Ty, Panie Maxie
Obudziłem się dzisiaj normalnie, to znaczy obudziły mnie zmasowanym atakiem: budzik, pies marki jamnik, poczucie obowiązku (skąd ono, do diaska, u mnie się wzięło?) i parę innych rzeczy, m. in. uzależnienie od kawy i nikotyny. Poczym nastąpił telefon od Wysoko Postawionego z uprzejmym pytaniem, czy nie obudził, czym doprowadził mnie do histerycznego śmiechu, jako że na spotkanie z nim musiałem przygotować sobie odpowiedzi na kilka pytań, na które w Polsce znają odpowiedź może ze 2-3 osoby, a i to częściowo.
Udałem się następnie do miejsca, w którym wypijam poranną herbatę oraz, gdzie stoi mój kolejny z komputerów (a więc jestem z tym miejscem związany niczym przyszły osesek z matką – pępowiną). Po godzinie udało mi sie po części sprecyzować czego nie wiem i udałem się na spotkanie z Wysoko Postawionym (co było o tyle przyjemne, że facet jest mądry, a nieprzyjemne, bo nie da się go zbyć byle czym).
Z Wysoko Postawionym udaliśmy się na spotkanie z innym Wysoko Postawionym i oczom mym ukazał się obraz. Nie będę się wyraźał, czego to był obraz, bo na usta cisną mi się wyrazy, a są one same nieparlamentarne.
Po powrocie z obu spotkań zasiadłem przed monitorem mego komputera (jednego z kilku) i przeczytałem I wpis Pana Yayco oraz pierwsze komentarze, w tym Pana Maxa, który wspominał coś o dojściu mym do przytomności. I zrobiło mi sie wesoło. Co prawda nie wiem dlaczego, ale czasami nachodzi mnie taka głupawka.
I w tym sensie pozdrawiam Panów serdecznie źycząc miłego oczekiwania na moje niewątpliwe komentarze. Pod warunkiem wszakźe, że będę wiedział, co z tym obrazem, co o nim wspominałem powyżej.
Lorenzo -- 22.02.2008 - 12:49