mam pełną świadomość, że Pan nie istnieje. Ale ten byt, który Pana wykreował zwalił na Pana wszelkie interakcje tekstowiskowe, już to z własnego lenistwa, już po to, by uniknąć ewentualnych, a na blogach nieuniknionych, przykrości.
Ale jednocześnie, zrezygnował tym samym z przyjemności odbierania pochwał, a niekiedy nawet i hołdów, jakimi społeczność tekstowiskowa obdarza, nieistniejącego przecież, Pana, panie Yayco, czasami obdzielając nimi nie mniej nieistniejącego pana N.
I niech się Pan nie broni przed mentorstwem, bo to żadna zaraza. Bardzo pożyteczny fach w ręku.
No i nie ma dobrej dyskusji, jeśli dyskutanci, miast prezentować poglądy, obrażają się nawzajem.
Nieistnieyący Panie Yayco,
mam pełną świadomość, że Pan nie istnieje. Ale ten byt, który Pana wykreował zwalił na Pana wszelkie interakcje tekstowiskowe, już to z własnego lenistwa, już po to, by uniknąć ewentualnych, a na blogach nieuniknionych, przykrości.
Ale jednocześnie, zrezygnował tym samym z przyjemności odbierania pochwał, a niekiedy nawet i hołdów, jakimi społeczność tekstowiskowa obdarza, nieistniejącego przecież, Pana, panie Yayco, czasami obdzielając nimi nie mniej nieistniejącego pana N.
I niech się Pan nie broni przed mentorstwem, bo to żadna zaraza. Bardzo pożyteczny fach w ręku.
No i nie ma dobrej dyskusji, jeśli dyskutanci, miast prezentować poglądy, obrażają się nawzajem.
A ten kawałek bym zawiesił na zielonym pasku.
merlot -- 02.07.2008 - 17:05